Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy wszystkim darczyńcom, którzy wsparli zbiórkę, dzięki której udało się pokryć koszty leczenia. Joko już zupełnie nie przypomina tej kociej biedy, którą była kiedy do nas trafiła - co widać na załączonych zdjęciach. Joko dzielnie znosiła wszelkie zabiegi (czyszczenie drenu, podawanie leków, wizyty u weterynarza), które musieliśmy robić, aby mogła wrócić do zdrowia.
Obecnie czuje się doskonale. Po jej chorobie została jedynie nadbudowa nosa, dzięki której wygląda jak puma. Z profilu nie przypomina typowego dachowca. Na szczęście nadbudowa kości zupełnie nie przeszkadza jej w oddychaniu.
Joko kiedy trafiła pod nasze skrzydła po powrocie do zdrowia miała być wypuszczana. Okazało się jednak, że doskonale odnajduje się w domowych pieleszach i kocha człowieka i to ze wzajemnością.
Jeszcze raz dziękujemy wszystkim, którzy nie przeszli obojętnie obok zbiórki na Joko i przyczynili się do powrotu jej zdrowia.
Uwaga! Zostały umieszczone drastyczne zdjęcia.
23 czerwca na grupie Zaginione/Znalezione pojawił się post, że na cmentarzu na Bluszczowej w Poznaniu znajduje się kot w masakrycznym stanie. Dodatkowo otrzymałyśmy również prywatną wiadomość z przerażającym zdjęciem - głowa wyraźnie zdeformowana i nos tak zapchany, że aż był z niego widoczny wyciek. Znamy koty z tego cmentarza, kastrowałyśmy je. Ten ze zgłoszenia miał przycięte ucho, co oznacza, że być może był już wcześniej pod naszą opieką. Mimo wypełnionej kociarni po brzegi i braku funduszy podjęłyśmy szybko decyzję, że weźmiemy go pod swoją opiekę. Jak się później okazało - jest to kotka, którą nazwaliśmy Joko.
W niedzielę osoba, która ją zgłaszała próbowała ją złapać - niestety, nie udało się. Kotka kręciła się wokół łapki, ale nie była zainteresowana jedzeniem. Pod wieczór próbę podjęła nasza wolontariuszka Michalina wraz z Kasią, doświadczoną działaczką. Dziewczyny już wcześniej łapały na sterylizację koty z Bluszczowej. Kiedy przyjechały na miejsce szybko zlokalizowały kotkę. Na żywo wyglądała jeszcze gorzej niż na zdjęciach. Klatki zostały nastawione. Kotka siedziała w ich pobliżu, ale nie była zainteresowana kocim jedzeniem. W takich przypadkach świetnie sprawdza się tuńczyk z puszki, który ma intensywny zapach. Zwykłe jedzenie zostało zastąpione kawałkami tuńczyka - to był strzał w 10! Jak tylko przynęta została nastawiona i dziewczyny oddaliły się - nie minęło nawet 10 minut - kotka weszła do klatki.
Było już dosyć późno, ale bez wątpienia Joko potrzebowała szybkiej pomocy. Została zawieziona do kliniki na Mieszka. Na miejscu z bliska mogliśmy przyjrzeć się jak wygląda. Nos cały zapchany, kotka charcząca, a jej głowa dosłownie kwadratowa! Takiego przypadku jeszcze nie widziałyśmy. Kotka miała zupełnie zdeformowaną głowę. Zrobiono RTG i pobrano próbkę do analizy. Okazało się, że nie ma żadnego złamania, lecz w guzie znajduje się sporo ropy, co być może spowodowało zakażenie bakteryjne. Została podjęta decyzja, że kotka trafi w niedzielę na stół by ropa została odciągnięta (zdjęcie). Konieczne było również założenia drenu na głowie, aby ropa swobodnie uchodziła z guza. Operacja na szczęście poszła sprawnie.
RTG zrobione w dniu złapania 24 czerwca
Kotka miała wstępnie przebywać 2-3 dni w szpitaliku - była ostatecznie 10. Ranę trzeba było szyć ponownie.
Zdjęcia z 30 czerwca - po ponownym szyciu:
Wstępne koszty były ustalone w okolicach 1000 zł (zdjęcie), jednak już teraz wiemy, że będą one znacznie większe. Joko jest nadal pod naszą opieką. Musi mieć codziennie czyszczoną ranę, dostaje krople do oczu. Czekają ją jeszcze kontrole. Nie wiemy jak długo jeszcze będziemy musieli jeszcze jej pomagać w powrocie do zdrowia. Bardzo prosimy o wsparcie.
4 lipca - w dniu wyjścia ze szpitala
wstępne koszty (będą znacznie większe)
Loading...