Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kanis odszedł od nas, zapamiętamy go w ciągłym biegu, drępczącego, zafascynowanego wszystkim... Nadrabiającego stracony czas. Wszyscy mamy go w sercach, ale szczególnie jedna z naszych wolontariuszek, która ratowala Kanisa... Na pewno za Tęczowym Mostem Kanis wciąż nie ma czasu się zatrzymać, do zobaczenia pewnego dnia...
O Kanisie nie wiemy za dużo. Nasza wolontariusza wypatrzyła go w schronisku. Był energicznym psiakiem, wszędzie go było pełno. Na spacerach, na które zabierano go raz na dwa tygodnie, biegał, jakby chciał nadrobić stracony czas.
Dowiedziała się o nim tylko tyle, że jako jedyny pies ze likwidowanego przytuliska nie znalazł swojego miejsca i trafił do schroniska. Jego wyrok za kratami trwał około 7 lat. Nie wiemy, co było wcześniej. Kanis w schronisku marniał w oczach, pojawił się spory guz w uchu i narośl na oku, nikt nie zwracał uwagi na tego psa. Ni to duży, ni mały, ni owczarek, ni kundel, do tego Kanis nie miał czasu na zakolegowanie się z ludźmi, po wyjściu zza krat korzystał z wolności, wręcz ją chłonął każdym zmysłem. Jego szanse na dom były znikome, dlatego zabraliśmy go na diagnostykę do weterynarza. Okazało się, że poza guzami na oku i uchu, psiak ma także nowotwór jądra. Stan jego oczu, uszu, oczu i skóry był beznadziejny. Psiak nie mógł wrócić do schroniska, potrzebował leczenia. Trafił do nas, gdzie ma możliwość swobodnego biegania po podwórku. Radość w jego oczach jest bezcenna.
Po podleczeniu oczu i uszu, Kanis przeszedł pomyślnie operacje usunięcia guzów i przygotowywany był do adopcji, choć szansa na dom była nikła, bo psiak przez tyle lat spędzonych w schronisku zatracił naturalne instynkty i, przykładowo, załatwiał się tam, gdzie śpi… Wszystko było dobrze, jednak pod koniec maja, prawdopodobnie pod wpływem wysokich temperatur, Kanis opadł z sił i nie chciał wstać. Szybka interwencja i psiak trafił do kliniki, gdzie został zdiagnozowany i zapadł wyrok, z którym nie możemy się pogodzić…Kanis ma guzy na płucach, w pierwszym momencie było podejrzenie, że nie opuści już kliniki, że będzie zbyt słaby.
Jednak jego silna wola i chęć życia (myślimy, że on nie ma czasu, żeby umierać, nadal chłonie wolność) zwyciężyły. Podniósł się, zaczęły wracać jego siły. Psiak przyjmuje teraz cały zestaw leków. Kanisek leczony jest paliatywnie. Nie odczuwa bólu i dopóki będzie cieszył się życiem, pozwolimy mu czerpać z niego radość. Nie bierzemy pod uwagę uśpienia, choć wiemy, że gdy przyjdzie na to czas, decyzja będzie musiała zostać podjęta. W tej trudnej sytuacji prosimy o Państwa pomoc. Leczenie stacjonarne (około 5 dni) w klinice, RTG, badania krwi, kroplówki i leki to koszt 100 zł. Wizyta kontrolna, badanie USG, badanie krwi, leki – 255 zł. Niestety, podniósł się mocznik, więc Kanisek musi przyjmować ipakitine osłonowo na nerki. Za 3 tygodnie mamy kolejną wizytę kontrolną, RTG i badanie krwi. Doktor mówi, że musimy zadbać, aby Kanisek miał apetyt, dlatego chcemy kupić mu puszki karmy Animonda, bo te najbardziej mu smakują oraz smaczki, żeby osłodzić każdą chwilę, która mu została. Prosimy o wsparcie w podarowaniu temu psiakowi szczęśliwych chwil!