Zapadł wyrok... Ostatnie stadium babeszjozy! Walczymy o Biszkopta!

Na wsi rodzą się szczeniaki, bo nikt nie zawraca sobie głowy sterylizacją suki. W tym konkretnym przypadku suka jest szczenna, bo sołtys wsi nie będzie "okaleczał" suki, a szczeniaki odda. Komu? Najlepiej pijakowi, który pół życia przesiedział w więzieniu i nie jest w stanie zapewnić żadnej opieki szczeniakom. 

Gdyby nie osoba zgłaszająca, która zauważyła, że jeden ze szczeniaków słania się na łapach, nie ma siły wstać, Biszkopt już by nie żył...

Psy zostały odebrane z pełnego odchodów, małego kojca. W brudnych miskach tylko chleb z wodą i parę chrupek najtańszej karmy. Biszkopt leżał i tylko podnosił główkę. Na chwilę wstał, jakby wiedział, że to ostatnia szansa na ratunek. Żółte śluzówki, żółty brzuszek, przepuklina pępkowa, a przy tym chuda sylwetka i brak energii nakazały natychmiast zawalczyć o jego życie.

W drodze Biszkopt tak spał, że sprawdzaliśmy, czy jeszcze żyje. Lecznica już na nas czekała. Przesunęli mniej pilnych pacjentów. Babeszjoza. Potwierdziło się. Okaz winowajcy (kleszcza) pod szyją.

Brak szczepień, więc czekanie na kolejny wyrok. Może parwowiroza... Na szczęście tu los maluszka oszczędził. Śluzowa kupa, krew w moczu, zarobaczenie. Morfologia tak niska, że personel pilnie wydzwaniał, by przygotowano i przysłano krew. Była narada czy w ogóle jest szansa... Czy podjąć leczenie... Nie mogliśmy się tak łatwo poddać. Wspólnie podjęliśmy walkę -  Biszkopt dobrze zniósł transfuzję krwi! 

Psy nigdy nie były odrobaczane. Biszkopt wymiotował robakami. 

Rokowania są bardzo ostrożne. Teraz czas na nas! Koszty będą ogromne, bo tak zaniedbany pies wymaga szerokiej diagnostyki i opieki szpitalnej. Koszt transfuzji krwi wyniósł 1500 zł, a doba szpitalna 450 zł... Bardzo prosimy Was o wsparcie!