Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani po raz kolejny wielki ukłon w Waszą stronę. DZIĘKUJEMY <3
Dzięki uzbieranym pieniądzom możemy już bez strachu że zabraknie kasy kastrować koty, nie tylko fundacyjne ale przede wszystkim te, których właścicieli na kastrację nie stać.
Jeszcze raz dziękujemy w imieniu tych, które dzięki Wam będą mogły spokojniej żyć :)
A na poniższej fotce pierwszy z kandydatów do zabiegu :) Jest ich o wiele więcej...
Kastracja to jedyna humanitarna i w pełni skuteczna metoda zapobiegania bezdomności zwierząt oraz 100% skuteczna metoda antykoncepcyjna. Tak w jednym zdaniu można określić to co robimy i co dalej chcemy robić.
Co miesiąc do fundacji trafia wiele kotów, które nie wymagają leczenia. Wymagają jednak podstawowej profilaktyki (odpchlenia, odrobaczenia) a przede wszystkim kastracji. Wiele z nich to dzikie koty, które później wracają w miejsce swojego bytowania. Ale dzięki naszej pomocy nie tylko nie będą mnożyć niechcianych kotów, ale przede wszystkim będą zdrowsze i szczęśliwsze. Bo natura jest silniejsza od nich...
Wiele z nich zostaje jednak w fundacji i znajduje nowe domy. Większość przed wydaniem zdążymy zaszczepić, przetestować na kocie choroby wirusowe FelV/FiV. Bohaterka ze zdjęcia głównego to Gina. Trafiła do nas z jarosławskiej ulicy (Jarosław - miasto na Podkarpaciu). Jak się okazało była w ciąży. Urodziłaby 4 maluchy - nikomu niepotrzebne.
Kolejna - Brysia (zdjęcie główne). Popatrzcie w te oczy. Czy nie ma w nich ulgi i szczęścia, że nie musi walczyć o byt swoich dzieci?
Zazulka - ok. 8 miesięcy. Po pierwszym porodzie. Dzieci umarły, bo pewnie nie potrafiła się nimi zająć. A może jej słaby organizm nie miał siły ich wykarmić.
Scania - choć młoda, to musiała rodzić wileokrotnie, bo macica rozciągnięta do granic możliwości. Co działo się z jej dziećmi? Któż to wie...
Puma - cudowna kotka, której ktoś najprawdopodobniej pozbył się, bo zobaczył, że zaszła w ciążę. Urodziłaby kolejne 5 kociąt. Pytanie tylko - po co? Kto by się nimi zaopiekował?
Robin - piękny, długowłosy. Szkoda, że nikt nie zadbał o jego kastrację. Może wtedy by nie szukał przygód i nie wyglądałby, jak wygląda.
Drodzy Darczyńcy i dobrzy ludzie - to tylko namiastka tego co w każdym miesiącu, każdego roku trafia do nas. Tych wszystkich przypadków nie byłoby, gdyby ludzie na pierwszym miejscu stawiali dobro kotów, a nie chęć posiadania maluszków, z którymi potem nie mają co zrobić i oddają w byle jakie ręce. To efektem tego są kolejne małe koty, których już nikt nie chce i błąkają się po ulicach - nie dożywając często nawet 3 miesięcy.
Za obsługę weterynaryjną każdego z tych kotów musimy zapłacić. To niemałe koszty biorąc pod uwagę fakt, że takich kotów miesięcznie trafia do nas kilka. Nie robimy dla nich akcji, bo wydaje się, że te 250 czy 300 zł nie gra roli. Ale jeśli jest ich już 10, to jest to 2500 zł lub 3000 zł. Ziarnko do ziarnka i zbiera się miarka... Tylko skąd brać fudusze na uzupełnianie tej miarki. Dlatego powstała ta akcja. Niech zadziała ta sama zasada - ziarnko do ziarnka... A pomożecie nam w robieniu wielu dobrych rzeczy - żeby koty były szczęśliwsze...
Loading...