Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Szanowni Państwo,
kolejna dobra wiadomość – King uratowany, dzięki Wam udało się całkowicie spłacić jego życie i nic mu już nie grozi. Bardzo Wam dziękuję za pomoc, bo zbiórka była trudna i szła bardzo pomału i powodowała ogromny stres związany z tym, czy się uda. Ogromna radość, że to już za nami.
King ma syndrom Wobblera, to choroba nieuleczalna. Koń cierpiący na nią ma zaburzenia ze strony aparatu ruchu, więc nie powinien (a bywa różnie niestety) pracować. Jest to niebezpieczne zarówno dla niego samego, jak i dla osób, które chciałby na nim jeździć bądź użytkować zaprzęgowo. Po prostu może stracić równowagę i się przewrócić, może sobie zrobić krzywdę albo przygnieść jeźdźca.
U nas nie będzie pracował, nie musi. Przed nim kwarantanna, szczepienia, odrobaczenia oraz kastracja, bo King jest ogierem. A później dołączy do stada i będzie żył sobie dobry życiem konia, który nie musi zasłużyć na swoje jedzenie. Mamy nadzieję, że spędzi u nas wiele, wiele lat w dobrym zdrowiu i samopoczuciu.
Bardzo Wam dziękuję za uratowanie Kinga. To kolejny koń, który dzięki Wam otrzymał szansę na życie.
Są takie konie, z którymi wielokrotnie się mijam. Czasem je widzę, czasem ktoś o nich mi mówi. Te konie są w rękach handlarzy.
Przechodzą od jednego do drugiego, nigdzie dłużej nie zagrzeją miejsca. Każdy potrzyma, pocmoka z zachwytem i pochwali się przed znajomymi, a później wio! Do rzeźni. Te konie są urodziwe, ale mają wady tak duże, że nie mogą pracować. A na konie, które nie zarabiają, choćby były najpiękniejsze, nie ma klientów innych niż ubojnia.
Z jednej strony rozumiem, że jeśli ktoś szuka konia dla siebie to chce go użytkować, ale z drugiej nie umiem się pogodzić, że życie tych cudownych zwierząt jest uwarunkowane zyskiem, jaki mogą dać. Jeśli nie ma zysku nie ma konia. Traktujemy je jak niewolników i własność.
Dziś przychodzę do Was prosić o pomoc dla takiego chorego konia. U handlarza mówili na niego King, bo jest wielki i ciężki. Mówili też, że jest bardzo spokojny, choć nie widzi na jego oko i do tego jest ogierem. Zaprzęgali go nawet do wozu razem klaczą i nic nie robił. Tak, handlarze mają swoją klasyfikację chorób i syndrom Woblera nie należy do tych, które eliminują z ciężkiej pracy. A przecież to bardzo poważne schorzenie neurologiczne wynikające z deformacji i ucisku na rdzeń kręgowy.
Jeden z handlarzy tak bardzo wierzył, że dobrze go sprzeda, że wysłał nawet Kinga na nauki. Przyuczyli go do zaprzęgu, siadali na niego, nikt się nie przejmował, że koń jest chory. Że chodzi chwiejnym krokiem bujając się na boki, że kuleje, że ciągnie zadnimi kopytami po betonie tak, że aż je ściera. Gdy pytałem handlarza czy tego nie widzi to powiedział tylko, że „to nic, kiedyś takimi końmi normalnie się w polu robiło, a teraz te miastowe wydziwiają nie wiadomo po co.” Dodał, że w wozie jak się przewróci to nic się nie stanie, ale wsiadać nie będzie, bo ciężki i jak przygniecie to krzywdę zrobi. O konia nikt tu się nie martwi…
King od ponad roku krąży po oborach, nawet trafił gdzieś na moment, by kryć wiejskie klacze, choć nie ma nawet pochodzenia, nie mówiąc już o licencji. U handlarzy i na wsiach potrafią dziać się takie cuda, że ciężko w nie uwierzyć. Przepisy, ustawy, papiery, związek hodowców czy inspektorat weterynarii to jedno, a życie co innego. Najważniejsze, żeby się pieniądze zgadzały. Ale na Kinga w końcu przyszedł kres. Nikt już go nie chce, nikt już nie liczy, że sprzeda z zyskiem, teraz już tylko rzeź. Jest wielki i tłusty więc ubojnia da za niego dużo pieniędzy. Wiedziałem, że życie Kinga to równia pochyła i każda kolejna zmiana miejsca przybliża go do śmierci. Że nie znajdzie dobrego domu i że w końcu ktoś przerwie jego wędrówkę po handlarskich oborach wysyłając go na śmierć z rąk rzeźnika. Widziałem go u dwóch handlarzy, oni się nim chwalili, a ja widziałem chore, biedne zwierzę, które pojedzie na rzeź.
Od dawna zastanawiałem się też, czy gdy nadejdzie już ten moment, zdołam uzbierać pieniądze na Kinga. Bo nie dość, że młody – ma kilka lat tylko, ciężki, bo to typ zimnokrwisty to jeszcze umaszczony tak, że nie budzi litości. Cena 11500 zł też nie jest mała, ale czy to tak wiele za bezcenne życie? Ile powinno kosztować życie by warto było je ratować?
Szanowni Państwo, szukałem domu dla tego konia wszędzie od wielu tygodni. Zgodziłem się nawet go karmić, byleby tylko było więcej czasu, ale już tego czasu nie ma, dziś trzeba wpłacić 1500 zł zaliczki za życie Kinga, bardzo Was proszę o pomoc. Ja wiem, że bardzo wiele zwierząt czeka na ratunek, a King nie ma tragicznych zdjęć, ale to jest ciężko chory koń, którego godziny zostały już policzone. Jesteśmy dla niego jedyną szansą na życie.
Dziękuję za każde wsparcie.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, diagnostykę weterynaryjną, leczenie i miesiąc utrzymania.
O NAS
Działamy od 13 lat. Uratowaliśmy setki zwierząt. Prowadzimy warsztaty terapii zajęciowej w 31 placówkach, a w naszym ośrodku w Szewcach również hipoterapię, onoterapię i zajęcia edukacyjne. Nie zatrudniamy żadnego pracownika, wszystkie prace wykonujemy sami, bądź dzięki wsparciu naszych cudownych wolontariuszy.
Kontakt: 506 349 596 Michał Bednarek
www.fundacjabenek.pl
DZIĘKUJEMY ZA KAŻDĄ POMOC!
Loading...