Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, jest nam niezmiernie przykro, że nie uzbieraliśmy potrzebnej kwoty na zapłacenie faktury za leczenie Kitki. Dziękujemy wszystkim, którzy wsparli groszem naszą zbiórkę.
Zapadał marcowy zmierzch. Właśnie wracała z codziennego obchodu wszystkich śmietników w pobliżu. Zaczął rzęsiście padać deszcz, było przejmująco zimno. Jeszcze tylko miała przebiec na drugą stronę drogi, żeby schować się w suchej wnęce i przeczekać do rana. Nie zauważyła nadjeżdżającego samochodu. Nagle, poczuła przeszywający, nie do zniesienia ból, zrobiło się nagle ciemno… Po chwili ocknęła się, próbowała się podnieść, ale nie mogła… Co się stało? Dlaczego? Nie mogła się poruszyć. Leżała bezwładnie, zupełnie bezbronna, patrząc na przejeżdżające auta, na przechodzących ludzi. Przechodzili obojętnie, nawet na nią nie spojrzeli… Jej oczy pełne przerażenia i bólu, błagały o pomoc. Nie miała nawet siły, żeby zawołać: „Ludzie nie pozwólcie mi umrzeć. Pomóżcie”. Ale nikt nie słyszał jej cichutkiego błagania. Może myśleli, że już nie żyje?
Kitka przeleżała tak ponad 20 godzin. Przerażona, roztrzęsiona, zziębnięta, przemoczona, ale jeszcze żyła. Walczyła o każdy oddech. Gdy straciła już nadzieję i zamierzała się poddać, czyjeś ciepłe ręce, dotknęły ją, a potem podniosły … I w głowie tylko ta jedna myśl: „może jeszcze nie jest za późno”. Teraz już tylko w jej oczach było widać wołanie o pomoc…
O potrąconej kotce, dowiedzieliśmy się, gdy zadzwonił nasz interwencyjny telefon, a po drugiej stronie czyjś drżący, kobiecy głos błagał nas o ratunek dla Kitki. Późne popołudnie. Co robić? Gdzie dzwonić? Gmina? Straż? Policja? Zbyt dobrze wiemy, jak to wygląda... Za długo jak dla umierającego kota. Podjęliśmy natychmiastowe działanie. Weterynarz, rtg, usg, kroplówki, badania krwi, moczu, leki… wszystko, co możliwe, żeby ratować ledwo tlące się życie Kitki.
Wiedzieliśmy, że to był cud, że przeżyła, teraz nie mogliśmy jej zawieść. Przez myśl nam przemknęły pytania: Ile osób ją minęło? Ile par oczu zerknęło obojętnie na tę kupkę nieszczęścia? Dlaczego ktoś potrącił i zostawił? Pytania bez odpowiedzi.
Dobrze się stało, że… Ktoś się w końcu zlitował…
Kitka żyje, ale walczy o życie: anemia, powiększony pęcherz, wypełniony krwią, złamana miednica, kompresja kręgów i nadwichnięcie kręgosłupa, powodujące bezwład tylnych łapek… To za dużo jak na taką biedę. Dzisiaj (10. 03.) pojawiło się światełko w tunelu, nastąpiła lekka poprawa, mimo iż jeszcze 2 dni temu weterynarz zaproponował eutanazję Kitki. Nie zgodziliśmy się., bo jesteśmy pełni nadziei, że i tym razem uda nam się ocalić kolejne życie. Wiemy, że Kitka jest bardzo wdzięczna za naszą pomoc.
A my? Kierujemy się sercem… Nie potrafimy przejść obojętnie obok cierpiącego kota. Pomagamy, w miarę naszych skromnych możliwości: dokarmiamy, wyłapujemy, sterylizujemy i znajdujemy domy kotom wolnożyjącym i bezdomnym i … ratujemy ich życie.
Niestety, nasze możliwości finansowe się kończą i musimy prosić Was o pomoc. Mamy trzy faktury do zapłacenia w ciągu 14 dni. W tym dwie za kastracje kotów wolnożyjących. Nie stać nas na zapłacenie tych faktur.
Kochani, Kitka została przewieziona do kliniki w Poznaniu. Jest pod opieką Pani Marty. Z tego co przekazała nam Pani Marta, stan Kitki jest stabilny. Bardzo prosimy o pomoc w pokryciu dotychczasowych kosztów badań i leczenia, bo my nie mamy już żadnych możliwości finansowych, żeby opłacić faktury. Prosimy Cię o pomoc. Każda złotówka się liczy!
Loading...