Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Z cudownym Kitosem jest źle, trafił pod opiekę wolontariuszki Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego (Fundacja Viva!), a teraz przebywa w lecznicy.
Kitos jest największą przylepą nad Bałtykiem. To kocur z Helu. Miziak nad miziaki. Ma fantastyczny charakter – jest miśkowaty i bardzo towarzyski. Uwielbia leżeć na kolanach, sam na nie wchodzi i czeka na głaskanie i przytulanie. Jest spokojnym, dostojnym panem, od zawsze żyjącym w domu, w bardzo bliskich relacjach z człowiekiem. Ma łagodne usposobienie, mruczy rozbrajająco, lubi mizianie i przyjmuje je w niesamowicie dużych dawkach. Reaguje na swoje imię – z zaciekawieniem i czułością spogląda człowiekowi w oczy. Uwielbia słodkie spanie i wylegiwanie się na słońcu. Dobrze dogaduje się z innymi kotami. Jest najbardziej przylepną puchatą kulką, jaką wolontariuszki poznały. Niby facet z krwi i kości, ale tak naprawdę kociak o gołębim sercu. Ma około 8-10 lat.
Niedługo straci wszystko – dom, ludzi, których kocha, schronienie i jedzenie. Jego opiekunowie się przeprowadzają, Kitos ma zostać na dworze, a tak naprawdę na ulicy, wśród aut, obcych ludzi i dzikich kotów. Do domu nikt się nie wprowadzi i nie będzie dokarmiał kocura – budynek zostanie wyburzony, a posesja zamieni się w plac budowy.
Jakby tego było mało, Kitos bardzo podupadł na zdrowiu. Wolontariuszki od jakiegoś czasu ogłaszały kocura – szukały mu domu. Pojechały zrobić kolejne zdjęcia adopcyjne. To co zastały... Dramat! Kitos wychudzony, makabrycznie odwodniony (sucha, stercząca sierść i skóra) i bardzo osowiały. Już nie cieszył się na widok człowieka jak wcześniej, nie miał siły. Wstawał, chciał się wspinać na kolana, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. To nie trwało od wczoraj! Leżał słaby pod kościołem za płotem posesji „opiekunów”(!) już 5 dni.
Miał problemy jelitowe i odruch wymiotny. Nikt nie poinformował wolontariuszek. Gdyby nie przypadkowa wizyta, Kitos prawdopodobnie by odszedł. Decyzja dziewczyn była oczywista, zabrały Kitosa do lekarza. Kocurek sam pomalutku wszedł do transportera... U weterynarza natychmiast kroplówka. Poskutkowało, trochę się ożywił. Jelita okazały się pobocznym problemem. Osłuchowo wyszły szmery sercowe, badania krwi wykazały silną anemię. Podwyższone są też parametry nerkowe. Stanem odwodnienia lekarz się przeraził.
Pilnie potrzebujemy środków na dalsze badania. Brakuje nam również środków na kolejne codzienne kroplówki. Pierwsze kroplówki pomagają – jest o co walczyć! Kitos zaczyna znowu przylepiać się do człowieka. Wstaje, wystawia podbródek do drapania, mruczy. Jak leży na ramieniu człowieka, czuć, że nie jest to już bezwładne kocie ciałko.
Bardzo prosimy, pomóżcie ratować Kitosa. Dziewczyny walczą, by żył i znowu miał siłę wspinać się na kolana. Nie pozwolą mu wrócić na Hel. Tylko go wyleczmy! Wolontariuszki będą jeździć, głaskać, szukać domu. Nie opłacą same leczenia. Bardzo prosimy o pomoc. Większość dołączonych do zbiórki zdjęć, te z kolan i na trawie, jest sprzed miesiąca. Dziś niewiele pozostało z tego żywotnego kocura. Ratujmy go!
Loading...