Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani Bardzo dziekujemy za Zycie dla Dziewczynek
na stronie Oaza spokoju Maly konski Raj "spoleczność " możecie śledzić Losy podopiecznych
Starsze dziewczynki Dziękują za Życie
Zbiórka grzecznościowa. Koordynator Bożena Kondracka
[Aktualizacja 2.12.2018]
Kochani udało się! Wynegocjowaliśmy 2 dni. Nie pozwolimy, aby zabili te klacze!
Tak sobie stoimy w tym strasznym miejscu. Wiemy, że nasze dni są policzone. Wspominamy kiedy byłyśmy jeszcze młode, jak chodziłyśmy z naszymi umęczonymi mamami. Słyszałyśmy jak opowiadali, że jest bardzo ciężko. Ludzie nie dbali o nas i o nasze mamy. Bardzo były zmęczone, zresztą wszystkie konie były zmęczone.
Dużo naszych przyjaciół umierało, gdy nikt nie patrzył. Bili ich, nie mógł im nikt pomóc, a my byłyśmy za małe, żeby je uratować! Pewnego razu nasze mamy nie wróciły, ale nie wiemy dlaczego! Może uciekły, ale my tak bardzo bałyśmy się. Z mamami zawsze było bezpieczniej, ale opowiemy Wam od początku.
Gdy nasze mamy nie wróciły szukałyśmy ich wołałyśmy, nic to nie dało. Była tylko głucha cisza, a może nas zostawiły?Ale nie mogły, bo przecież nas kochały! Tak bardzo płakałyśmy, tak bardzo tęsknimy, do dzisiaj.
Zostałyśmy same, brakowało nam przytulania, już później nikt tego nie robił. Później przyszedł po nas człowiek i nas rozdzielił! Pytałyśmy dlaczego, ale nikt nie rozumiał. Obiecałyśmy, że będziemy grzeczne, ale to nie pomogło. Zabrali Królewnę Śnieżkę, tak strasznie za nią płakała, a ona za mną krzyczała, "Malwinko bądź silna"!
Jak miałam być silna? Byłyśmy jak siostry. Później zaczęłyśmy pracować, a i widywać na trasie.
Mówią na to Morskie Oko, zawsze witaliśmy się, ale tan nam ciężko było. Woziliśmy ludzi do góry i na dół . Widziałyśmy jak kilku naszych przyjaciół umarło. Najczęściej umierali ze zmęczenia, ale nikt tego nie słuchał. Mówili głupie konie, będą inne.
A my nie chciałyśmy tam umrzeć i tak przez kilka lat woziliśmy po 25 czasami 35 ludzi. Padałyśmy ze zmęczenia. Nasze ciała były smagane batem, a bo za wolno i ludzie się denerwują. Obiecałyśmy sobie, że nie umrzemy w tym strasznym miejscu. I tak chodziłyśmy przez kilka lat, aż przestałyśmy być wydajne. Sprzedali nas, nie wiedziałyśmy co nas czeka. Zawieźli nas do jakiejś pani i tam woziłyśmy ludzi. Było lżej, ale wcale niefajnie.
Kiedyś przyszedł taki pan, bo ja się rozchorowałam i nie mogłam już tak pracować. Nogi mnie strasznie i plecy bolały. Krzyczeli, że oddadzą na jakieś kiełbasy.
Wtedy Malwinka krzyczała ,że będzie za mnie pracować, ale głupich koni nikt nie słucha . Wtedy nie umiałam wstać i pan zaczął mnie bić. Malwinka chciała mnie obronić i zamiast mnie ona oberwała! Wtedy straciła w jednym oku wzrok.
Po jakimś czasie przyjechał po nas wóz, ale to był straszny wóz - pachniał śmiercią. W środku dało się wyczuć zapach śmierci. Unosił się zapach krwi, strachu, bólu, niespełnionych końskich marzeń.
Miał to być koniec naszej tułaczki. Ale nagle ci od tego strasznego auta powiedzieli - to jeszcze nie wasz czas.Słyszeliśmy rozmowy, wyceniacie naszego życia. Tak jak wyceniano, życie naszych dzieci, które nam odbierano. I nigdy już ich nie zobaczyłyśmy.
Te anioły chyba nam się śniły ,jak nas przytulały głaskały, mówiły, że teraz będzie już tylko dobrze! Na przekór wszystkim wyśniłyśmy sen jak galopujemy po łąkach. Ale czy ten sen się spełni, czy będziemy żyć? Niewidoczne przez tyle lat, a tu nagle ktoś o nas walczy, abyśmy nie dostały ostatniego strzału w głowę! Aby nie zabrali nam resztek godności.
Czy to jest możliwe? Jeżeli tak to prosimy uratujcie nas! Kimkolwiek jesteście, uratujcie nas.
Loading...