Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Bardzo dziękujemy za możliwość pokrycia kosztów leczenia naszego podopiecznego, niestety mimo starań, Piórko odszedł :(
Kim jest Piórko? Kiedyś nazwany kocim szkielecikiem. I choć nadal chudziuteńki, to dziś mi bardziej pasuje do niego koci traktorek, buldog albo Pan „zrób mi miejsce na poduszce”.
Bez względu na przydomek Piórko jest kilkuletnim kotem, uratowanym przed śmiercią głodową na ulicy. Od końca czerwca walczy niczym grenadier wojsk napoleońskich! Walczy z… okrutnym losem?... z pechem?... ze śmiercią? Walczy o siebie! Walczy o prawo do leczenia, o prawo do pożywienia, o prawo do kochania, o prawo do własnego domu. Najokrutniejsze jest to, że walczy o sprawy, które należą się każdemu!
Oto historia Piórka – tą, którą znam z wypisu - opiszę raz i razem z Nim z całych sił będę się starała o niej zapomnieć. Tego ile wycierpiał przed zabraniem z ulicy nawet nie próbuje sobie wyobrazić…
Piórko został przywieziony do kliniki w czerwcu, gdzie spędził aż 71 dni! Skrajnie wychudzony, odwodniony, z pękniętym podniebieniem, ze zmętniałą soczewką w prawym oku i z potwornym ropnym katarem. Oczywiście zapchlony i z dużymi ubytkami sierści na bokach i grzbiecie.
Od razu przeprowadzono zabieg zszycia podniebienia i kastracji. Przez kolejny tydzień Piórko nie jadł samodzielnie i kiedy po 11 dniach od przyjęcia, w karcie w końcu zanotowano, że chętnie zjadł podaną karmę, przyszła kolejna pierepałka… dziura w tylnej części podniebienia. Puścił szew!
Dwa dni później wykonano powtórne zszycie podniebienia i w karcie pojawiły się słowa „ Rana zakażona. Rokowania wątpliwe.”
Naszego weterana to nie zniechęciło i po zabiegu Piórko znów nabrał apatytu i z dnia na dzień był bardziej aktywny. Leki działały. Mały walczył dalej.
Niestety kilka dni później, przy badaniu zauważono, że rana znowu się rozeszła. 3 dni później kolejny zabieg szycia podniebienia i znów kroplówki, i znów dieta… i tak walczył przez te 61 dni.
W połowie sierpnia Piórko mógł być zabrany do domu. Niestety nadal z katarem. Kilkakrotnie zmieniano antybiotyk bez rezultatów.
Pojechałam po niego. Przynieśli mi jakiś metr potarganego, uroczego, przewieszonego przez rękę kota :) Postawiony na stole od razu wytarł w mój rękaw zasmarkany nos i nadstawił pyszczek do drapania.
Dopiero w domu na jaw wyszło jeszcze kilka innych problemów, z którymi się borykał. Piórko miał problemy z chodzeniem. Nie był w stanie przejść 2 metrów, nie przewracając się. Co kawałek się kładł. Nie potrafił wejść do kuwety (przewracał się wchodząc do niej). Miał duże rany na skokach, które go bolały. Nie pozwalał się dotknąć, kiedy próbowałam je przemyć. Dopiero w domu zdałam sobie sprawę jak wielkim problemem jest jego katar, bardzo gęsty i ropny. Kichał raz po raz i leżał z otwartym pyszczkiem, bo katar tak utrudniał mu oddychanie.
Piórko jadł tylko przy mnie. To uświadomiło mi jak wiele wycierpiał i w jak ciężkim był stanie psychicznym
Niestety okazało się, że Piórko znów ma 2 dziury w podniebieniu. Antybiotyk bierze do dziś. Regularnie jeździmy na kontrolę. Czeka go 4 zabieg zszywania Piórkowego podniebienia. Wyniki posiewu, niestety są złe – gronkowiec.
Mimo swojej chęci do życia i pokonywania trudności Piórko pewnych spraw sam nie przeskoczy... Prosimy o pomoc w spłaceniu długów za dotychczasowe leczenie i sfinansowanie czekającej go 4 już operacji. Mamy nadzieję, że ostatniej.
Kto jest w stanie spojrzeć w to jedno oko i powiedzieć, że nie może pomóc?
Loading...