Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Maluchy mimo ciężkiej choroby wygrały swoje życie :) oprócz Tygryska wszystkie są już w swoich bezpiecznych domkach :)
Dziękujemy darczyńcom za każde wsparcie :)
Czy zastanawialiście się kiedyś, ile warte jest dla Was życie zwierzęcia? Kiedy każdy mówi, że to się nie uda? Kiedy statystyki nieszczepionych kociąt wydają rozkaz pożegnania się z tymi, które już pokochałeś? Kiedy jeszcze nie tak dawno chowałeś do samochodu mówiąc "już jesteście bezpieczni " i wiesz, że nie dotrzymasz słowa?
Kocia rodzinka, której poświęcona będzie ta zbiórka już kiedyś prosiła Was o pomoc... Od samego początku zmagali się z kocim katarem, który u niektórych był w tak zaawansowanym stadium, że martwiliśmy się o ich życie - tę walkę wygraliśmy, ale niestety to nie był koniec.
Podczas przygotowany wania maluchów do ich pierwszego szczepienia (odrobaczenie) zauważyliśmy znaczny spadek apetytu u jednej z kotek, bardzo dziwnie się zachowywała, unikała kontaktu z rodzeństwem - podczas wizyty u weterynarza zostały wykonane testy. Ten wynik zmienił wszystko - wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z nierówną walką, nigdy nie zmagaliśmy się z tą chorobą, znaliśmy ją tylko ze słyszenia, tak długo nam się udawało, a teraz się okazało, że sami musimy rozpocząć walkę.
Przez dwa tygodnie nie było z nami kontaktu, lecznica, kroplówki, zastrzyki, tabletki - wszystko, co mogło im pomóc braliśmy nie zważając na koszta (antybiotyki, środki na odporność, leki podwyższające poziom leukocytów, surowice i wiele wiele innych), kupiliśmy lampę UV, aby na bieżąco odkażać pomieszczenia. Niestety, to wszystko nie uchroniło dwóch pierwszych kotków :( Grosia i Pepuś są już za tęczowym mostem, bardzo nas dotknęła ta historia, ta choroba nie daje czasu, nie daje możliwości reakcji. Spada nagle, bez ostrzeżenia zabierając nam te niewinne stworzenia nie w ciągu dni, a godzin. Ich stan dramatycznie się zmienia, a Ty w całej bezsilności widzisz powoli ulatujące życie z ich oczu... Grosia i Pepek odeszli tuleni w naszych rękach.
Mama i pozostałe 5 kociaków dochodzi do siebie, choć cały czas są pod naszym czujnym okiem. Czy to koniec? Mamy nadzieję, że tak, dlatego bardzo prosimy o wsparcie ludzi dobrego serca.
Dług w lecznicy, koszta transportu, koszt zakupu lampy to wszystko spowodowało ogromne zadłużenie (gdzie jeszcze nie zdążyliśmy spłacić poprzedniego). Czy i tym razem możemy liczyć na Waszą pomoc?