Na ratunek kotom z huty

Closed
Supported by 198 people
1 306 zł (65,3%)
Adopcje

Started: 03 October 2017

Ends: 29 November 2017

Hour: 23:59

Thank you for your support - every penny counts.
Together we have great power!
As soon as we receive the result of the action, we will post it on the site.

Wszystko zaczęło się od telefonu jednej osoby, która poinformowała, że na terenie huty w Ostrowcu świętokrzyskim rozmnażają się koty, a ludzie już sobie nie radzą z ilością kociąt, które się pojawiają. Na dodatek ogromne części, które wszędzie na hali leżą, przygniatają maluszki, które ważą mniej niż pół kilo. Podjęliśmy się tego karkołomnego zadania, zdając sobie sprawę, że nie będzie łatwo, gdyż wszystkie dorosłe koty są dzikie.

Niejedne ręce były mocno podrapane, kiedy już udało się złapać koty do sterylizacji. Na czas po sterylce zabierałyśmy kotki do swoich domów, próbowałyśmy je oswajać, ale najważniejsze było dla nas, żeby wyłapać maluszki, zanim wszystkie zostaną przygniecione lub staną się dzikie jak ich matki. W sumie z huty udało nam się zabrać 11 kociąt, z terenu Ostrowca 10 (z różnych zgłoszeń), zabezpieczyłyśmy je w domach tymczasowych, leczyłyśmy świerzb, zostały odrobaczone, potem zaszczepione.

Niestety, te które zabietrałyśmy jako ostatnie okazały się bardzo słabe i po wykonaniu testów stwierdzono, panleukopenię. Jest to odpowiednik psiej parwowirozy, kocięta nikły nam w oczach. Te, które w dniu zabierania z huty ważyły 400 gramów, osiągnęły wagę ponad 700 gramów, a choroba ich osłabiała w zastraszającym tempie. Najbardziej bolało nas to, że zabierałyśmy je jako dzikie kocięta, w domu godzinami pracowałyśmy nad nimi, żeby ich przekonać do człowieka, do naszych zwierzaków domowych. Gdy już zaczęły maluszki mruczeć i tulić się do nas, do naszych kotów i psów, panleukopenia zaczęła zbierać swoje żniwo. Ta choroba jest jak wyrok, a szanse na przeżycie - bliskie zeru.

Całymi godzinami w nocy tuliłyśmy, dogrzewałyśmy, choroba spędzała sen z powiek, słuchałyśmy czy maluszki oddychają, temperatura bardzo spadała, mimo dogrzewania podgrzewaczami, kocami i naszym ciepłem. Odchodziły maluszki - jeden po drugim - na naszych oczach, a bezradność była najgorsza.

W ten sposób odeszło nam 9 kotów, walka trwała z reguły około trzech dni i kociaki nie miały sił walczyć, tak młode, dopiero na świat przyszły, a już musiały zamnkąć oczka, ciężko jest sobie wytłumaczyć dlaczego. Pozostałe na szczęście są zdrowe i większość ma już domy stałe, ale pozostały długi do zapłacenia za ich leczenie. Prosimy o wsparcie!

Supporters

Loading...

Supported by 198 people
1 306 zł (65,3%)
Adopcje