Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Z całego serca dziękujemy za ogromny odzew w sprawie osieroconych kociąt i niemal ekspresową pomoc z waszej strony <3
Maluszki przeszły pełną profilaktykę. Z każdym dniem coraz bardziej zapominają o traumie jaka je spotkała. Powoli rozglądają się za nowym domem i człowiekiem, który pokocha całym sercem.
Mamo, mamo, otwórz oczy… jesteśmy głodne… Dlaczego się nie ruszasz….? Ciche miauczenie, a właściwie koci płacz pełen rozpaczy i niepokoju, wywabił kobietę wczesnym rankiem z domu. To, co zobaczyła, zostanie w jej pamięci na zawsze. Serce jej zamarło, zrobiła kilka kroków i wszystko stało się jasne. Na podwórzu leżała kotka, a obok niej trzy małe, puchate kociątka. Trzecie nieopodal głośno płakało.
Kotki po obudzeniu zaczęły tulić się do matki, trącały mamę noskami i łapkami, szukały „cycusia”. Ale ich mama nie żyła, została potrącona przez samochód, na co wskazywały obrażenia. Najprawdopodobniej maluchy spędziły z martwą matką większość nocy.
Kotka ta przychodziła do owej pani na posiłki. Najpierw sama, potem przyprowadziła swoje małe dzieci. Zresztą takich kotów bezdomnych, porzuconych było więcej, ona je wszystkie dokarmiała, pozwalała im spać na podwórzu, czasami wpuszczała zimą do domu lub zabudowań gospodarczych. I chwała jej za to, szkoda tylko, że nie udało się jej kotki wcześniej wykastrować. Ale pisanie o konieczności kastracji jest niekończącą się opowieścią, jest pieśnią przyszłości, bo dopóki prawnie się tego nie rozwiąże, to będzie tak jak teraz.
I choć coraz więcej mówi się słyszy o kastracji, to wydaje się nam, że z każdym rokiem wzrasta liczba porzuconych, znalezionych w najróżniejszych miejscach kociąt, które przyjmujemy do fundacji. A droga prowadząca przez centrum wsi należała do ruchliwych i niejeden kot czy pies stracił już na niej życie. I brzmi to smutnie, ale rzadko kto się tym przejmuje. Psów i kotów przecież na wsi dostatek.
Kobieta zabezpieczyła maluszki i zaczęła myśleć, co ma zrobić, bo sama nie potrafiła się zająć takimi maleństwami. A one biedne, przerażone i głodne rozpaczliwie wciąż szukały matki. Tak jak wcześniej pozwalały do siebie podejść, dawały się pogłaskać, to teraz na widok człowieka uciekały, chowały się pod krzakami.
Kiedy zadzwoniła do nas i opowiedziała tę smutną historię, zamarliśmy z bezsilności i ludzkiej nieodpowiedzialności połączonej z lekkomyślnością, bo o okrucieństwie tu mówić nie można, gdyż ta kobieta kochała koty, pomagała jak mogła, by nie poumierały z głodu. Sam fakt, że nie zostawiła maluszków bez opieki i szukała dla nich pomocy, świadczy na jej korzyść. Nasze domy tymczasowe zakocone po sufit, więc rozpoczęliśmy poszukiwania jakiegoś miejsca dla nich. Udało się, trzeba było pojechać po kociaki i odwieźć do nowego domu, oddalonego kilka kilometrów od Rzeszowa.
Wolontariuszka, która podjęła się tego zadania wyposażona w dwa kontenerki pojechała po nie, ale okazało się, że udało się złapać tylko dwa kociaki i dostarczyć do nowego domu. Na miejscu bytowania kociaków zastawiliśmy klatkę łapkę i na szczęście udało się złapać dwa pozostałe maluchy. Kociaki były przerażone.
Teraz są już bezpieczne. Trochę jeszcze zagubione, zalęknione, tęskniące na mamą, ale już pozwalają się głaskać.
Mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że będą zdrowe i szybko znajdą nowe domki. Ale na pewno nie nastąpi to szybko, bo kociaki wymagają socjalizacji i doprowadzenia do "porządku". Czeka ich wizyta w przychodni, odrobaczanie, walka ze świerzbem, szczepienia. W chwili obecnej jedzą i śpią na zmianę.
Cóż możemy więcej napisać, oprócz tradycyjnego już: pomóżcie nam, bez Was nie damy rady… Bardzo Was o to prosimy, a ja wierzę w to, ze ile dobrego dasz z siebie, tyle Ci się zwróci. Może w innej postaci, w innym czasie, od innych osób, ale to dobro na pewno do Ciebie wróci.
Loading...