Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy, że po raz kolejny pomogliście nam wyjść z ogromnego kryzysu. Za każdym razem gdy stoimy nad krawędzią, boimy się, że nie wyjdziemy i to będzie koniec nasz i tylu naszych podopiecznych... Zakopaliśmy się i to bardzo, ale dzięki Wam wyszliśmy z tego obronną łapą - DZIĘKUJEMY, ŻE JESTEŚCIE!!!
Nic nam nie wychodzi tak dobrze, jak zbieranie nowych bid z ulicy i wydawanie na nie kasy. Kasy, której jak zwykle brakuje przy tylu podopiecznych...
Dlatego jak się ma miękkie serce to trzeba mieć twardą tą część ciała, na której siadamy.
Ale do brzegu. Przed nami kolejne rozliczenie z przychodniami. W Warszawie, w Mińsku... Niestety, to rozliczenie na nowych zasadach. Droższych :(
Po podwyżce... Podwyżka była zapowiedziana i przez nas jest zupełnie zrozumiała. Wszystko idzie w górę więc i usługi weterynaryjne drożeją. :( Zdrożały dla nas i zabiegi kastracji i hospitalizacja. Nie jest lekko. A szpital nadal pęka w szwach...
Jedne kotki i kocurki wychodzą, inne przychodzą, inne czekają na zabiegi, a kolejne są już po zabiegach i dochodzą do siebie... Lecznice, z którymi współpracujemy nie wydadzą kocurka wcześniej niż dwa dni po zabiegu (chyba, że ktoś może zapewnić mu opiekę), a kotki po siedmiu... Ale niestety hospitalizacja to też koszty.
Nieznacznie na szczęście podniesiono nam ceny kastracji i sterylizacji. Ale nawet niewielka Podwyżka robi wrażenie jeśli wykonujemy kilkadziesiąt zabiegów. No cóż, nie da się inaczej bo my kastrujemy cały rok. Non stop. To PODSTAWA NASZEJ DZIAŁALNOŚCI.
Także koszty hospitalizacji skoczyły z 10 na 20 zł za dobę. Ktoś powie - nie tak znowu dużo. No nie, ale my hospitalizujemy ok 50 kotów miesięcznie. To są ilości hurtowe. W szpitalu przebywają zarówno koty po zabiegach kastracji, jak i w trakcie przewlekłego leczenia. Inaczej się nie da. Te koty nie mają opiekunów. Mogą liczyć tylko na nas.
W warszawskiej przychodni leczymy z kolei zwierzaki wymagające konsultacji specjalistów, którzy tam są od ręki. Ale wiadomo, Warszawa to także inne ceny. A wizyta u specjalisty weta kosztuje tyle co ludzki neurolog czy ortopeda. A koty trafiają nam się różne... z chorymi oczami, nogami, kręgosłupami, zaburzeniami krążenia czy neurologicznymi.
Pobite, pogryzione, otrute, potrącone...
Koszmar. ;(
Potrzeby rosną, ceny rosną, przybywa nam podopiecznych. Spada nam zapal, opadamy z sił i liczymy coraz mniejsze wpłaty na konto.
Tymczasem nadal nie możemy wydłubać sobie genu empatii, który każe pochylić się nad kotem przy - 8 stopniach przyklejonym do wiaty śmietnikowej czy nad kociakami, którym wypływają oczy. Bo tak właśnie wygląda bezdomność zwierząt.
Loading...