Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Bardzo dziękujemy za pomoc. Tak wygląda nasz bohater po 3 miesiącach leczenia, przytył, rana jest prawie całkiem zagojona i - co najważniejsze - ma kochający dom
Pojawił się nagle w stadzie dokarmianych wiejskich kotów, gdyby nie wielka rana na karku nie wyróżniałby się niczym; bury, chudy, trochę dziki kocur wiejski, szukający miejsca, gdzie będzie mógł coś zjeść.
Pani Kornelia, karmicielka, poprosiła o pomoc Straż Miejską, której przedstawiciele przyjechali z kocem, w który to koc chcieli kota złapać. Nie udało się, ale postawiono diagnozę, że rana jest wynikiem wypadku. Mimo nieudanych prób złapania kot nadal pojawiał się w miejscu, gdzie czekało na niego jedzenie. Determinacja karmicielki była na tyle duża, że zaczęła szukać organizacji, która pomogła by kota złapać i tak trafiła do nas.
Kocur trafił do przylecznicowego szpitalika. Krwi udało się pobrać ledwie na podstawowe badania. Stan kota określono jako zły, wykluczono uraz mechaniczny. Rana została oczyszczona i opatrzona. Kota potraktowano delikatnym preparatem na pasożyty skórne. Pierwsze kilka dni kocurek spędził w lecznicy, bo weterynarze bali się jak zareaguje na leczenie i czy pozwoli się obsługiwać w domowych warunkach.
Szybko okazało się, że jest on chodzącą łagodnością, spragnioną człowieka. Trafił więc do Pani Kornelii, która go znalazła. W domu dostał własny pokój, żeby miał spokój, szybko skradł serca całej rodziny, pokochał najmłodszych domowników, witał ich zadartym ogonkiem.
Rany powoli się goją, wyniki poprawiły się, kot ma się coraz lepiej, oczy ma coraz weselsze. Przytył prawie dwa kilo i został wykastrowany. Pani Kornelia ma już 4 koty, ale postanowiła, że ten także u niej zostanie skoro szukając pomocy trafił na nią.
My zobowiązaliśmy się do pokrycia wszystkich kosztów leczenia. Bardzo serdecznie prosimy Was o pomoc.
Loading...