Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Do Kajtka usmiechnęło się szczęście. Zamieszkał w Gdańsku z fantastycznymi ludźmi, którzy są całkowicie zakręceni na jego punkcie. Ma wszystko, o czym kocia dusza może zamarzyć, bardzo dużo uwagi i miłości, a od niedawna też psiego kumpla, którym jest zachwycony. Za opiekunami chodzi wszędzie – kuchnia, łazienka, sypialnia – i nadzoruje wszelkie czynności, mycie, domowe obowiązki. Jest szczęśliwym kotem w swoim własnym domu.
Dziękujemy za Wasze wsparcie!
Kajtek jest podopiecznym Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego (Fundacja Viva!). Wolontariuszka zabrała go z ruchliwej, gdańskiej ulicy. Siedział na niej bezradny, chował się w krzakach, był przeganiany i straszony przez okolicznych pijaczków. Przebiegał przed jadącymi samochodami. Do człowieka leciał na zawołanie – miział się, wkładał łepek w dłoń i wspinał na kolana. Wystarczyło go dotknąć i pogłaskać, by nie chciał się rozstać.
Trafił pod opiekę PKDT. Jest kochanym mruczącym traktorem. Na początku był wystraszony w nowych okolicznościach, ale dziś jest ufnym, kochanym chłopakiem. Uwielbia spać w łóżku, łazi za opiekunem krok w krok, wchodzi na człowieka i ugniata, ugniata, ugniata. Jest bardzo łagodny, mocno przywiązuje się do opiekuna. Człowiekowi oddaje całego siebie.
Niestety, nie ma szczęścia do ludzi. Już dwa razy został przygarnięty i oddany jak zbędny mebel. Pierwszy adoptujący – wydawałoby się miły, odpowiedzialny pan - „zapomniał”, że ma ciężką chorobę płuc i alergię na koty. Zabrał Kajtka do siebie, pozwolił mu się do siebie przywiązać, po czym stwierdził, że on z kotem jednak mieszkać nie może. Wolontariuszka zabrała płaczącego w transporterze Kajtka do lecznicy. Trafił do klatki. Płakał tak mocno, że przy pierwszej okazji został przeniesiony do domu tymczasowego. Miał tam wspaniałą opiekę. Kolejne domy były weryfikowane bardzo mocno, by Kajtka jeszcze raz nie spotkała krzywda.
W końcu – dom ideał. Spokojny, zakochany w kocie. Dobra karma, wszystkie sprzęty, długie przygotowywania. Nawet tabliczka z napisem na powitanie nowego domownika. Kajtek szybko się odnalazł, pokochał od razu i bezwarunkowo, dość szybko przyszedł spać do łóżka i się przytulał. Zaufał. To miało być jego miejsce na zawsze. Niestety, było na około tydzień! Kajtuś się pochorował – to nie było przewidziane w umowie adopcyjnej. Kota kazano czym prędzej zabierać…
Znowu miauczący wniebogłosy Kajtek pojechał do lecznicowej klatki. Spędził w niej prawie miesiąc, ponieważ w DT nikogo nie było. Poza tym niezbędne było rozpoczęcie leczenia – zapalenia pęcherza, które najprawdopodobniej uaktywniło się w związku ze stresem adopcyjnym. Do tego wystraszonemu kociakowi spadła odporność – zaczął się katar i kichanie.
Potrzebne są środki, by opłacić leczenie dróg moczowych, szpitalik i leczenie kataru oraz krople do oczu, bo zestresowanemu Kajtusiowi ropa cieknie z oka jak z wodospadu. Zawsze tak reaguje. Wszystko z osobna nie kosztuje majątku, ale łącznie: leki, diagnostyka, badania, doby w szpitaliku, zdrowa karma, to już duża kwota. Za duża jak na wolontariacką kieszeń.
Wolontariusze walczą o dobre życie dla Kajtka już rok. Bardzo potrzebne jest mu również Wasze wsparcie. Opiekunka może go rozpieszczać, leczyć i przytulać, nie stać jej jednak, by opłacić pomoc weterynarza i zakupić mu jakąś lepszą karmę, a ze względu na drogi moczowe trzeba poprawić dietę Kajtusia. Prosimy o pomoc dla niego. O cegiełkę dla Kajtka, którego człowiek zawiódł już wielokrotnie.
Loading...