Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Telefon interwencyjny dzwoni cały czas. Dzwonią do nas ludzie z całej Polski, bo wiedzą, że ratujemy koty. Ratujemy ich około 200-250 rocznie.
Jesteśmy wolontariuszami i nikt z nas nie pobiera żadnych wynagrodzeń za poświęcony czas. Wszystkie datki idą na zwierzęta. W naszych domach tymczasowych i azylu jest pełno zwierząt, pękamy w szwach. Mamy deficyt i to duży. Ale czy możemy odmówić i zostawić na ulicy zaszczutego i poranionego kota? Nie! Nie możemy! Tak jest i tym razem. Zgłoszenie o kocie, nad którym pastwił się pies. Ludzie patrzyli, jak pies szarpał niczyjego kota. Kota, który siedział pod oknami i czekał na litość, na kawałek starej wędliny.
Dyżurna TPZ usłyszała przez telefon: "Ten kot leży teraz pod balkonem, jest pogryziony, strasznie wyje, pewnie jest pogruchotany. Pies go ciągał za ogon i nim rzucał". Pyta inspektorka TPZ: "Czyj to kot? Czyj pies? Co się stało?" Słyszy odpowiedz: " Dajcie spokój, ten kot to przybłęda, wszyscy go przeganiali a on i tak przychodził, ktoś z okna rzucał mu jedzenie i ten kot tak żebrał. Zabierzcie go, bo telewizji nie można oglądać przez to wycie". No tak, telewizji nie mogą oglądać!?! Łzy same płyną po policzkach. Oj! Ludzie!
Pojechaliśmy, zabraliśmy dwieście dwudziestego czwartego niczyjego, pogryzionego, zostawionego kota. Jest teraz w lecznicy. Potrzebuje rtg, operacji, leczenia i zszycia pogryzień. Jeszcze, okazało się, że to koteczka.
A teraz my prosimy o pomoc, teraz my żebrzemy, teraz my błagamy! Tylko dzięki Darczyńcom możemy opłacić faktury za ratowanie i leczenie tego kota.
Loading...