koty Pani Beaty

Kochani! Jak wiecie, kotów których leczenie finansujemy stale przybywa. Często okazuje się, że kot, który trafia "tylko" na kastrację okazuje się albo w fatalnym stanie ogólnym albo (i) jest oswojony... i nijak go wypuszczać z powrotem na ulicę. Do Pani Beaty, która pomogła już setkom bezdomnych kotów ofiarowując im swoją opiekę i wolny czas, trafiło ostatnio stado kotów spod Poznania. Bytowały na terenie podmiejskiego szpitala, głodując i rozmnażając się. Opłaciliśmy już kastrację tych kotów, które mogły zostać wysterylizowane, a wszystkie sukcesywnie leczymy. Koty są wychudzone, mają koci katar - weterynarz kosztował nas już krocie. WSZYSTKIE te koty są oswojone i bardzo łakną kontaktu z człowiekiem :( Takich kotów nie powinno się zwracać tak zwanej wolności, bo przez swą ufność mogą łatwo paść ofiarami ludzkich zwyrodnialców. Niestety przypadki znęcania się nad zwierzętami są tak częste, ze oswojone koty biegające po ulicach są stale narażone na krzywdę z ich strony :( Pani Beata będzie więc szukała domów dla wszystkich swych podopiecznych. Wspieramy ją karmą i żwirem, ale i nasze zapasy stopniały, bo sami mamy pod opieką grubo ponad setkę kotów..
U piwniczce u Pani Beaty mieszka obecnie 9 futer - by zapełnić kuwety dla nich wszystkich potrzeba 60 l żwiru. Po tygodniu widać już ich dno... Mało kto, mając jednego, czy dwa koty zdaje sobie sprawę z ogromu potrzeb kociego stada. Karma schodzi kilogramami, żwir dziesiątkami litrów... A to tylko najbardziej podstawowe potrzeby. Koszty weterynaryjne liczone razy 9 urastają do kwot horendalnych. Ale przecież wszystkie te koty są chore, wychudzone, zarobaczone... I leki są im potrzebne jak karma i żwir... Stąd zbiórka. Można wpłacić złotówkę, można kupić karmę, żwir, podkłady higieniczne do wyścielenia klatek, czy środki na odporność.

Każda pomoc będzie cenna. Pani Beata nie ma nikogo do pomocy poza nami. Jej koty nie mają nikogo poza nią. My nie mamy nikogo poza Wami...