Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, bardzo dziękujemy za wsparcie. Dzięki Waszym wpłatom, udało się nam trochę zmniejszyć deficyt na naszym koncie. Króliś gdy doszedł do siebie, został wykastrowany, a następnie znalazł kochający dom pod Wrocławiem, gdzie zamieszkał z króliczą koleżanką oraz kolegą.
Przedstawiamy uroczego królasa, który został niedoceniony przez człowieka…
Dostaliśmy zgłoszenie, że pewna kobieta chciałaby szybko oddać królika, który siedzi od paru miesięcy w za małej klatce, dostaje najgorsze jedzenie, nie był wypuszczany z klatki ani nie otrzymał jakiejkolwiek czułości ze strony człowieka. Była właścicielka po urodzeniu dziecka stwierdziła, że już nie ma czasu ani chęci, aby opiekować się swoim 4-letnim królikiem. Koleżanka właścicielki podjęła się próby znalezienia domu i tak trafił do Fundacji Głosem Zwierząt. Chociaż zajmujemy się głównie bezdomnymi psami i kotami, postanowiliśmy przyjąć biedaka. Jak się później okazało, miał dużo szczęścia, że trafił do nas…
Aktualnie przebywa w domu tymczasowym u naszej wolontariuszki, która jest w nim zakochana po uszy - twierdzi, że jest najbardziej miziastym królikiem jakiego poznała. Uwielbia pieszczoty po główce - przybiera wtedy pozycje „chlebka”, mruży oczka i zgrzyta ząbkami z zadowolenia. Jest bardzo łagodny, nie wykazuje agresji, daje się brać na ręce. Wcześniej nie miał do czynienia z kuwetą, więc jest na etapie nauki korzystania z niej. Nie jest wybredny, jeśli chodzi o jedzenie, zajada się ziółkami, pietruszką, koperkiem i oczywiście siankiem w hurtowych ilościach. Królas panicznie boi się paneli... Ale bardzo lubi biegać po łóżku czy dywaniku. Jest wesoły i pełen życia.
Na pierwszej wizycie kontrolnej okazało się, że w brzuchu ma pełno guzów - większych i mniejszych. Dowiedzieliśmy się wówczas, że jak miał dwa miesiące przeszedł zabieg usunięcia ropienia na brzuchu. Prawdopodobnie zabieg został wykonany nieprawidłowo i po nim właśnie powstał guzek ropny. Niestety, poprzednia właścicielka nie wykazywała zainteresowania swoim pupilem i nie było późniejszych wizyt u weterynarza. W ciągu 4 lat guz przeobraził się w nowotwór, który rozprzestrzenił się po całym brzuchu. Pani weterynarz była pod wrażeniem, jak królik mógł funkcjonować przez tyle lat z takimi wielkimi guzami.
W piątek (21.07) królik miał długą i ciężką operację usuwania nowotworu. Na szczęście operacja udała się bez komplikacji i obecnie jest w trakcie rekowalenstecji. Jesteśmy pod wrażeniem, jaki ma silny organizm; nie dość, że nie powinien żyć z takim wielkim nowotworem to jeszcze na drugi dzień po operacji już wcinał ziółka. Cieszymy się, że ma taką silną wolę walki i nie poddaje się. Prawdopodobnie nowotwór nie był złośliwy, więc mamy nadzięję, że ponowna operacja nie będzie konieczna.
Niestety, pierwsza wizyta u weterynarza (w tym USG jamy brzusznej) operacja, leki, podkłady i później planowany zabieg kastracji bardzo obciążają budżet fundacji. Koszt leczenia króliczka wyniósł 320 zł… Późniejszy koszt kastracji wyniesie 150 złotych.
Bardzo prosimy o wsparcie finansowe!
Po odpowiednim czasie rekonwalescencji, królika będzie czekała jeszcze kastracja, potem będziemy rozglądać się za nowym domem dla kawalera. Już teraz polecamy go do adopcji
Loading...