Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani,
Dziękujemy za pomoc Kubusiowi, który jest już bezpieczny- przeszedł on przez diagnostykę weterynaryjną, podjęliśmy już leczenie i zaopatrzyliśmy kubusiowe serce w masę miłości- tak, aby już nigdy nie czuł się odrzucony i niepotrzebny!
Leczenie kopyt oraz duszącego kaszlu trochę potrwa, ale w obydwu przypadkach jest to kwestia czasu, aż koszmar Kubusia zamieni się na bajkę- on ocalił życie dzięki wam- bo bez was, nie dalibyśmy rady go wykupić i objąć tak spycjalistyczną i kosztowną opieką, jakiej wymaga.
Kubuś i my dziękujemy!
Stracić nadzieję, to żyć w potwornej agonii, która odbiera radość i zmusza do wegetowania na świecie resztkami sił, jakie tkwiącej w tej męce istocie pozostały. Patrzę w jego smutne oczka, które nie pokazują nic więcej, jak błagalne wołanie o pomoc. Dwa czarne węgliki i smutek z nich bijący, nie pozwala mi zapanować nad moim bolącym z żalu sercem... A jeszcze pomyśleć, że przecież jego serduszko musi łkać o wiele mocniej niż moje…
Patrzę na jego chrapy i pysk, przez który handlarz przełożył linę i serce się kraje, gdy to biedactwo rży swym cieniuteńkim, jakby płaczącym rżeniem i nasłuchuje z resztką nadziei, czy ktokolwiek na nie odpowie… Przecież woła już tyle dni ze swej ciemnej, handlarskiej obórki. Ale na koszmar Kubusia świat milczy. Kolejny koń skazany na śmierć, bo po co komu chory koń? Przecież to tylko problem, że pieniądze trzeba wydawać, a zysku nie mieć…
I tak przesądzony przez chorobę i ekonomię, Kubuś znalazł się w obórce handlarza. Nie takiej z bajki, a wyciągniętej wprost z rzeczywistości koni czekających w kolejce na wywóz do ubojni. Z dala od innych zaprzyjaźnionych koni i twarzy, które pomimo przyjacielskiego uśmiechu w zdrowiu, wystawiły Kubusia jak zepsuty przedmiot w chorobie.
Konie nie płaczą, mówi się. Ale jak inaczej można określić ich oko, gdy te cierpią? Czy nie ma w nim tylu emocji, smutku, bezradności, przerażenia jak i u zmartwionego człowieka? Czy one muszą dokonywać rzeczy niesamowitych, aby ktoś w ogóle był łaskawy spojrzeć w ich stronę?
Tygodnie bez wychodzenia z obórki. Tyle tylko, aby przyczepą do handlarza zawieźć. Tygodnie stania na bolących kopytach i ten kaszel, jakby płuca miały zaraz się z ciała wydrzeć.
Kubuś to takie chodzące nieszczęście, ale jakże rozczulające. Nie wiem, jak można go było oddać w ręce handlarza, nie próbować nawet znaleźć mu pomocy… Przecież to tak szlachetna duszyczka. Koń jest chory, kaszle i jest świeżo po ochwacie tzn. ciężkiej i bolesnej chorobie kopyt, po której powikłania ciągną się latami, ale i przy odpowiedniej opiece, mogą ustąpić znacznie szybciej.
Wykup, transport, pełna diagnostyka weterynaryjna, leczenie i utrzymanie porzuconego przez najbliższych Kubusia to 6000 złotych. Ciekawe, ile jeszcze Kubuś da rade. Ciekawe, ile cierpienia uniesie jego rozwalone nawet przez rodzinę serduszko. Ciekawe, czy Kubusia damy radę razem uratować… Proszę, nie porzucajmy go w tak ciężkiej sytuacji. Twoja decyzja, jest jego śmiercią albo życiem.
Loading...