Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Hades po zabiegu czuje się świetnie!
W imieniu właścicieli dziękujemy za pomoc!
W ostatnie święta, dla przyjaznego całemu światu starszego psa i jego rodziny, wydarzyła się tragedia. Nagły huk petard przed Wigilią, ucieczka przerażonego zwierzęcia, tydzień usilnych poszukiwań i ogłoszeń. Dzień przed Sylwestrem cudem odnaleziony – połamany po wypadku, wycieńczony, leżący w bólu i bez sił pod lasem.
Prosimy, pomóżcie uratować Hadesa i jego łapkę. Operacja okazała się możliwa, ale bardzo kosztowna. Szczegóły na jej temat znajdziecie pod tekstem opisującym zdarzenie.
Nikogo nie obwiniamy. Niestety na tę sytuację złożyło się kilka niezależnych czynników i efektem tego jest łapa, której groziła amputacja. Ale doktor z kliniki Fabisz i Stefanek powiedzieli, że da się ją uratować <3
Kto? Przekochany, niemłody już pies Hades, Hadesik - adoptowany osiem lat temu ze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Sosnowcu.
Co? Tylna noga w dramatycznym stanie, połamana w stawach biodrowym i skokowym, popękane kości, pozrywane więzadła.
Dlaczego? Hades od zawsze bardzo bał się huku, burzy, wystrzałów i samochodów. Zawsze bardzo pilnowany i wspierany przez rodzinę, która go adoptowała - z trudem, ale jakoś radził sobie w czasie okołosylwestrowym (Sylwestra spędzał wspólnie z rodziną w piwnicy, gdzie było najciszej).
Jak? Nikt nie był w stanie przewidzieć, że ktoś zabawi się strzelaniem z petard już dzień przed Wigilią, tuż obok ogrodu, w którym akurat przebywał pies ☹ Przerażony, w panice przedostał się na oślep na posesję sąsiadów i uciekł przez uchyloną tam bramę. Biegł w ciemny, zimowy wieczór, byle dalej od strzelania.
Rodzina, w tym bardzo kochające Hadesa dziewczynki, szukała go wszędzie. Zawiadomione zostało schronisko, Straż Miejska, ogłaszano jego zaginięcie w internecie i poprzez rozklejone ogłoszenia. Pojawiło się kilka informacji, właściciele natychmiast jechali w miejsca, gdzie podobno był widziany, objeżdżali okoliczne tereny w mieście i lasy – bezskutecznie. Czas naglił i przerażał – Hadesik nigdy nie był wypuszczany sam, obawiał się samochodów, nie umiał sobie radzić w obcym terenie. Nadchodził czas Sylwestra – fajerwerków, huków i wystrzałów, których bał się tak bardzo, że mógłby ich nie przeżyć.
Równo tydzień po jego zaginięciu jakaś dobra dusza - człowiek, który zobaczył leżącego dziwnie pod lasem, w pobliżu giełdy i drogi szybkiego ruchu psa, nie ominął go, lecz zadzwonił po odpowiednie służby. W ten sposób połamany Hades trafił w piątek wieczorem do schroniska, w bardzo złym stanie. Od razu, jeszcze zanim odczytano czipa, rozpoznała go wolontariuszka – zadzwoniła do właścicieli, którzy mimo późnej godziny natychmiast przyjechali i zabrali psa do całodobowej kliniki, gdzie otrzymał pierwszą pomoc. Już wstępne badanie wykazało, że uszkodzenia muszą być wynikiem uderzenia przez samochód. Jak do tego doszło, nie wiemy. Ile udało mu się odbiec i ile dni leżał bez pomocy – nie wiemy. Sądząc po jego stanie, pewnie jakieś 2 lub może 3 doby. A jednak przeżył. Na szczęście miał całe narządy wewnętrzne, ale jego tylna łapa była potwornie opuchnięta, w kawałkach trzymających się chyba głównie na skórze. Na szczęście został znaleziony dzień przed sylwestrową nocą, czyli przed najgorszym. Na szczęście…
Pierwsza konsultacja ortopedyczna w sobotę rano wykazała, że stan jest bardzo poważny, a pies bardzo cierpi. Sugerowano nawet uśpienie Hadesa, a w najlepszym wypadku amputację. Jako, że był to sylwestrowy weekend, wykonano pierwsze badania, zaopatrzono go w lekarstwa. Miał czekać do poniedziałku na dalszą diagnozę. Hades nie jest młody, ma 11-12 lat, ale po pierwszych dniach w domu (kiedy był wciąż w szoku, nie chciał jeść ani pić, przyjmował tylko leki), pokazał, że chce żyć. Bardzo.
Jego pani i córeczki również nie wyobrażały sobie uśpienia psa – bo jak uśpić członka rodziny? Zwłaszcza takiego, który przed wypadkiem był psem w bardzo dobrej kondycji i, mimo swoich lat, wciąż pełnym radości i wigoru? Tymczasem Hades, wciąż na silnych środkach przeciwbólowych, zaczął wstawać, nabierać apetytu, pokazał duszę wojownika. Bo o tym, że to dobry i mądry pies wiedzieliśmy już wcześniej. Kochany przez swoją rodzinę, a nawet przez sąsiadów, którzy od początku oferowali pomoc, jeśli będzie możliwa. „Będziemy walczyć o Hadesa, by mógł żyć”.
Wzruszające było, gdy sąsiedzi z własnej inicjatywy zebrali pieniądze, by dorzucić się do operacji. Bo pani nie odpuszczała, konsultowała się kilkukrotnie. I jeden ze znanych na Śląsku chirurgów po obejrzeniu zdjęć RTG i badań krwi stwierdził, że operacja łapy będzie skomplikowana, ale jest możliwa. Pani nie przeraziła konieczność długiej rehabilitacji, a wszyscy ucieszyliśmy się, że jest realna szansa na życie. Życie niewinnego, dużego, czarnego psa, który przetrwał tydzień tułaczki, zimna, strachu i wielkiego bólu, który przeżył uderzenie samochodu i bardzo chce żyć dalej…
Zabieg został przeprowadzony w miniony wtorek.
Jego koszt to 4500zł. Rodzina wraz ze znajomymi pokryła 2000zł, dobre dusze dorzuciły 200. Zostało więc 2300zł. Państwo będą też musieli pokryć koszty rehabilitacji, których jeszcze nie znamy. Bardzo prosimy, wręcz błagamy o pomoc, wsparcie dla Hadesa, o umożliwienie opłacenia pozostałej kwoty. Każdy grosz będzie bardzo ważny, każda – nawet najmniejsza – wpłata pomoże stanąć mu na nogi. Pomóżmy jemu i ludziom, którzy osiem lat temu adoptowali zwykłego, dużego, czarnego, nieco problemowego psa, o którego na długo przedtem nie mieliśmy w schronisku ani jednego telefonu. Którzy dali mu dom, miłość i zrobili z Hadesa przyjaznego, wiernego, szczęśliwego aż do feralnych świąt towarzysza.
Loading...