Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Operacja się udała! Na drugą łapkę Aurorka dostała leki i chyba bedzie mogła już sczęśliwie hasać. Tutaj łapka jeszcze w bandarzu, po zmianie opatrunku wszytsko idzie ku zdrowiu! :)
Od dziecka byłam jakaś wybrakowana, miałam troszkę za duże łapki, troszkę nie tak mi rosły ząbki. Często dostawałam jakiegoś zapalenia, często coś mnie bolało. Miałam jednak kochający domek i ludzi, którzy o mnie dbali. Gdy dorosłam, zaczęłam mieć problemy z łapkami, strasznie mi puchły, pękały, nie mogłam chodzić, choć tak bardzo chciałam.
Najważniejsze, że ktoś mnie kochał. Łatwiej mi było to znieść, bo zawsze ktoś przy mnie był. Nie rozumiem, czemu to się skończyło. Pewnego dnia wyszłam z moimi ukochanymi ludźmi na spacer i się zgubiłam. Biegałam mimo bólu i szukałam ich wszędzie, obcy ludzie nie chcieli mi pomóc, tylko mnie przeganiali. Byłam głodna, nie umiałam sobie poradzić i znaleźć jedzonka. W końcu trafiłam na takiego pana, co mnie zaczął wołać. Szybko do niego pobiegłam, wsadził mnie do samochodu. Klatka była w ciemnym bagażniku, ale wreszcie ktoś chciał mi pomóc. Byłam pewna, że zawiezie mnie do mojego domku, za którym tak bardzo tęskniłam. Mimo że było ciasno i ciemno, to się cieszyłam. Moja radość jednak nie trwała długo. Ten pan wcale nie zabrał mnie do mojego domku, ale do strasznego miejsca...
Trafiłam do więzienia, gdzie był sam beton, kraty i setka psów, które wołały o pomoc, czekały na swoich właścicieli. Niektóre mówiły, że czekają tak już wiele lat. Ale przecież ja nie zostanę tu, prawda? Pytałam samą siebie i tak jak inne czekałam przy kratach na ratunek. Mijały dni, tygodnie, miesiące, traciłam nadzieje, nie chciałam jeść, moje łapki puchły coraz gorzej i mocniej. Byłam u lekarza na badaniach, oglądał moje łapki, ale robił tylko dziwną minę. Słyszałam jak mówili, że jeśli to taka straszna choroba. Chyba nazwali to "rakiem". Będę musiała mieć amputowane łapki, że tak nie dam rady żyć w tym więzieniu, nie brzmiało to dobrze. Ludzie strasznie się zmartwili i zaczęli szukać dla mnie pomocy.
W końcu znowu gdzieś mnie zabrali, znowu trafiłam do innego miejsca, znowu bez moich ludzi. Tutaj jednak codziennie ktoś się ze mną bawił, ciocie smarowały moje łapki jakąś śmieszna maścią. Mimo że mieszkałam w kojcu, to było już dużo lepiej. Było sucho, a moje łapki bolały troszkę mniej. Często jeździłam do lekarzy, którzy zawsze robili dziwną minę, patrząc na nie. Jednak nie grozili już, że stracę łapki. Mówili, że taka się urodziłam i będę musiała tak żyć. Czasami przez kilka dni moje łapki były niemal normalne, ale zawsze w końcu puchły, robiły się krwiaki i pękała skóra. Ciocie strasznie się martwiły. W końcu znowu pojechaliśmy do następnego lekarza na kolejne badania i oglądanie łapek. Tu pani doktor też się strasznie dziwiła, ale powiedziała, że można moje łapki operować. Jest szansa, że będą normalne, a ja będę mogła biegać i się bawić bez bólu!
Taka operacja jednak kosztuje dużo pieniędzy. Ciocie mówią, że nie mają swoich... Mogą pomagać tylko dzięki innym ludziom, takim, których nie znam, takim jak Wy. Bez Waszej pomocy nie będę mogła być "normalna". Ciocie mówią, że nawet jakby ktoś wpłacił 5 zł, to uda nam się uzbierać. Bardzo Ślicznie Was proszę o pomoc. Chcę być szczęśliwa i bez bólu cieszyć się życiem.
Loading...