Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Aktualizacja 16 lipca 2024
Wczoraj Lejdi miała kolejną wizytę kontrolną. Spójrzcie tylko jak kociczka zmieniła się przez niecały miesiąc ❤️
W miejscach gdzie była łysa, wyrosła piękna, biała sierść. Lejdusia również przytyła. Walczymy jeszcze z infekcją skóry na nosku i uchu, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Doktor zrobił również prześwietlenie chorej łapki. Nie zdecydował jeszcze o terminie amputacji, chce mieć pewność, że narkoza nie zagrozi życiu Lejdi
Kochani to dzięki Wam kociczka dostała szansę na nowe życie. Codziennie czuję i widzę jej wdzięczność i miłość kiedy przychodzi i kładzie się obok mnie. Ufa mi i wie, że już nigdy nie wróci na ulicę ❤️
Ewa
---------------------------------------------------------
Aktualizacja 03.07.2024
Lejdusia jest jeszcze słaba, ale powoli nabiera sił. Jej skóra cały czas wymaga leczenia, ale widać już, że stany zapalne ładne się goją. Codziennie wieczorem chore miejsca smaruję jej maścią, dlatego uszka i nosek Lejdi tak wyglądają.
Kociczka musi być też dwa razy w tygodniu kąpana w specjalnym leczniczym szamponie. Znosi to dzielnie. Jakby rozumiała, że wszystko co robię, jest dla jej dobra. Jest bardzo cierpliwa ❤️. Bez problemu mogę podać jej leki, a bierze ich sporo. Serce mi pęka kiedy na nią patrzę, bo wiem, że chora łapka ją boli 😞.
Pokochałam ją bardzo. Chciałabym, aby po operacji znalazła najlepszy dom na świecie.
Obiecałam jej, że nigdy już nie wróci na ulicę ❤️
Ewa
-------
Kochani, udało się! Dzięki Wam zebraliśmy wystarczająco pieniędzy, żeby rozpocząć leczenie Lejdi!
Doktor zrobił kolejne badania RTG i mówi, że na razie nie widać żadnych nowych przerzutów, więc kotka nadal ma szansę.
W tej chwili lekarze pracują nad tym, żeby ustabilizować jej stan, bo dopiero wtedy będzie można przeprowadzić operację i amputować łapkę. W tej chwili kotka jest niestety tak słaba że mogłaby nie przeżyć narkozy. Ale jak tylko będzie stabilna, przeprowadzą operację. Będę Was informować na bieżąco.
Bardzo się o nią boję. Wygląda tak bezbronnie…
Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Dzięki Wam w tunelu pojawiło się światełko.
Ewa
Lejdi leży bez ruchu na chodniku i wygląda, jakby już nie żyła. Podchodzę do niej bliżej, a wtedy kotka z wysiłkiem podnosi głowę i patrzy na mnie błagalnie. Próbuje zamiauczeć, ale żaden dźwięk nie wydobywa się z jej pyszczka. Kotka wygląda jak wrak, jakby składała się tylko z pokrytego skórą szkieletu. Przez rzadką sierść prześwituje zaczerwieniona, podrażniona skóra, a część ciała jest całkiem wyłysiała. Uszy i szyję Lejdi pokrywa liszaj. Z oczu cieknie jej ropa zabarwiona krwią. Jak to możliwe, że ta kotka w ogóle jeszcze żyje?!
Lejdi pozwala mi podejść, dotykać się i głaskać. Próbuje nawet mruczeć. Bezgłośnie miauczy do mnie i z wysiłkiem wstaje, mocno kulejąc. Widzę, że Lejdi całkowicie ufa człowiekowi. Jestem pewna, że była kiedyś domową kotką, bo nie zachowuje się jak uliczne koty. Jest szczęśliwa, że podeszłam i oczekuje ode mnie pomocy.
Myślę, że kiedy Lejdi zachorowała, została po prostu wyrzucona na ulicę. Zbyt dużo takich sytuacji już widziałam. Czuję, że narasta we mnie rozpacz i gniew.
Delikatnie podnoszę Lejdi i zabieram ją prosto do kliniki, choć nie mam pieniędzy, żeby zapłacić za wizytę. Udaje mi się ubłagać lekarzy, żeby przyjęli mnie kolejny raz na kredyt, choć mam jeszcze u nich dług za poprzednie koty.
Doktor zbadał Lejdi, pobrał krew do badań na cito i zaniepokojony bolesnością jednej z łapek zrobił rentgen. I niestety diagnoza jest bardzo, bardzo zła. Lejdi ma raka kości, którego ognisko jest właśnie w łapce. Dlatego jest tak chuda i wyniszczona. Doktor mówi, że ten nowotwór jest bardzo złośliwy i szybko daje przerzuty, dlatego jedyna szansa dla niej to pilna amputacja łapki. Bo jeśli pojawią się przerzuty, będzie już za późno na ratunek.
Przygotowania do operacji lekarze mogą zacząć od razu, bo najpierw trzeba ustabilizować stan Lejdi. Tak osłabiona prawdopodobnie nie przeżyłaby narkozy. Ale na to potrzebne są już pieniądze. Bez tego lekarze nic więcej nie zrobią. Muszę zapłacić za te przygotowania, za operację, a także za dzisiejsze badania i całą reklamówkę lekarstw, jakie dla niej dostałam.
Zabrałam Lejdi do domu. Teraz leży mi na kolanach. Głaszczę ją i czuję pod palcami wszystkie jej kosteczki. Ogarnia mnie rozpacz i bezsilność, bo Lejdi nie może czekać! Leczenie musi się zacząć TERAZ! Każdy kolejny dzień może ją zabić. A ja nie wiem, czy zdobędę te pieniądze. Przełykając łzy mówię do niej po cichu, że wszystko będzie dobrze. A ona tak bardzo mi ufa…
Proszę Was z całego serca, błagam, pomóżcie!!
Loading...