Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani ....
Z całego serca chciałam Wam podziękować za wsparcie jakie dajecie Naszym podopiecznym....
To dzięki Wam takie miejsca jak Kucykowo mogą istnieć i pomagać tym zwierzętom.
Proszę wierzyć....jest to bardzo ciężka praca fizyczna i psychiczna....gdy każdego dnia boisz się co będzie jutro.... czy kolejna dostawa siana przyjedzie na kredyt, czy w razie potrzeby weterynarz przyjedzie bez wcześniejszej zapłaty...... etc. Problemów jest ogrom.....
Ale tylko dzięki Wam mogłam spłacić długi, które rosną lawinowo....
Koszty dzierżawy obiektu, siano, pasze, usługi weterynaryjne, kowala... są to koszty miesięczne ok 17 tyś...... .
Kochani dziękuje!!!!!
W załącznikach opłacone fv i usługi które mogłam opłacić dzięki Wam!!!!
Dziękuje!!!
Fundacja Azyl dla koni Kucykowo działa formalnie od prawie 6 lat, ale dzisiaj czuje strach o to, co będzie jutro... Proszę przeczytajcie do końca. To jest moje wołanie o pomoc....nie udźwigne już tego.
Kucykowo powstało po to, by nieść pomoc tym, którzy głosu nie mają i sami o pomoc nie poproszą. Głównym celem Fundacji było i jest ratowanie, leczenie, rehabilitacja zwierząt.
(takie obrazy widzę często.... staram się pomagać jak moge nie tylko podopiecznym fundacji ale również pomagam innym zwierzętom nie będącym naszymi podopiecznymi a wymagającymi natychmiastowej interwencji weterynarza)
Zwierzęta wyciągane ze skrajnie złych warunków, dostają drugą szansę! Mamy za sobą wiele przykładów zwierząt skazanych na śmierć lub eutanazje z przyczyn zdrowotnych, które dzięki walce, odpowiedniej pomocy i wytrwałości, do dziś dnia cieszą się życiem!.
Nasz kolejny trójłapek....po amputacji wymaga specjalnej opieki. Przyjechał z Ukrainy z pociętą łapką, którą trzeba było amputować
Na zdjęciu Sanna, która miała złamanie kości u nasady udowej. Udało mi się ją wyleczyć gdzie był tylko 1 % szansy
Aktualnie Fundacja Kucykowo posiada 65 koni, 7 psów, 12 kotów, 3 kozy, 6 świnek, kurki, kaczuszki... jednak teren obiektu zamieszkuje 28 koni i kucy, psy, koty, kozy, kurki i kaczuszki (pozostałe zwierzęta są w domkach adopcyjnych).
Nasz Juruś już sam wstaje ma ogromny apetyt. Przez 3 miesiące Straż Pożarna przyjeżdżała, aby go podnosić - Jurek jest z Morskiego Oka
Na terenie ośrodka pozostają te zwierzęta, które ze względu na stan zdrowia, nigdy go nie opuszczą, nie będą wydane do adopcji. Tu mają swój dożywotni dom i bezpieczną przystań. Wymagają odpowiedniej opieki weterynaryjnej, rehabilitacji, a to największe koszty i studnia bez dna!
Nasza staruszka Lili 24 lata cierpi na zaawansowane RAO
Ostatni czas (najpierw pandemia, potem wojna, inflacja....) doprowadziły do tego, że sytuacja w Kucykowie staje się dramatyczna Fundacja utrzymuje się wyłącznie z darowizn, które z roku na rok topnieją. Każdy dwa raz ogląda złotówkę, którą musi wydać, firmy zaciskają pasa, gmina czy inne instytucje państwowe i rolnicze "kibicują" i piszą chwalebne pisma, ale nie dokładają ani grosza. Ze wszystkim borykam się sama. Do pracy zarobkowej nie mogę iść, ponieważ ktoś musi zajmować się na co dzień zwierzakami, nie mogę zatrudnić stajennego czy innego pracownika fizycznego, bo mnie na to nie stać. Nie byłoby nawet z czego opłacić ZUSu.
Ceny poszły w górę... dzierżawa obiektu, siano, słoma, owies, otręby.... o usługach weterynaryjnych nie wspomnę. Wszystko prawie 100 procent w górę. Zaczynają się robić długi, które w chwili obecnej są w łącznej wysokości 59 tys. Miesięczny koszt utrzymania całego stada to 14700 zł (dzierżawa, jedzenie dla zwierząt) nie wliczając kosztów weterynarza - a koszty leczenia i rehabilitacji starszych i schorowanych zwierząt są horrendalne! Czasem jest to kolejne kilkanaście tysięcy zł! W siedzibie Fundacji pozostają same beznadziejne przypadki! ALE TU MAJĄ SWÓJ DOM! Obiecałam im godne życie!... a teraz w połowie drogi mam powiedzieć, że nie mogę im pomóc? Bo nie ma za co?
(Johny w trakcie operacji podcięcia ścięgien aby mógł normalnie chodzić)
Stoję na krawędzi bankructwa. Psychicznie nie daję rady. Telefony od wierzycieli są każdego dnia. Nie umiem skupić się jednocześnie na opiece i na organizowaniu środków na utrzymanie. BŁAGAM POMOCY
Brakuje na wszystko czasu! Czasem nie wiem, czy zakładać gumiaki i wywozić gnój, czy biec z zastrzykami do podania, czy dzwonić po dostawcach szukając tańszego siana, czy najpierw jednak usiąść do komputera i organizować środki... Zwierzakom nie powiesz, że może zjadłyby jutro, bo dziś konto jest puste. Nie powiesz, że leki podasz za tydzień, bo może wpadnie jakiś grosz. Nie wytłumaczysz że musi pocierpieć, bo ty nie masz pieniędzy! Wykopujesz spod ziemi i pogrążasz się w długach.
W Kucykowie dochodzi nie raz do wielu cudów wyzdrowienia zwierząt, które z każdym dniem oddają swoją miłość, za udzieloną im pomóc, ale bez wsparcia nie mam racji bytu. Nie umiem spojrzeć im w oczy i powiedzieć Przepraszam, nie dałam rady. Wiem, że czasy są bardzo trudne dla nas wszystkich. Ale jak mam im powiedzieć, że tracą dom, tracą schronienie i bezpieczeństwo. Bo kto przyjmie chore zwierzęta? Nikt. Proszę błagam pomóżcie mi opłacić zobowiązania, które z każdym dniem rosną. Pisałam do Ministerstwa pod które podlegam o pomoc. Niestety... Dostałam odpowiedź „Popieramy Pani działalność, ALE nie mamy środków, aby wesprzeć”. Usiadłam, popłakałam się z BEZSILNOŚCI, to był pierwszy i ostatni raz jak poprosiłam Państwo o pomoc. Ale muszę każdego dnia zakasać rękawy i oporządzić zwierzęta, porobić zabiegi, opatrunki... to musi być po prostu zrobione. Kocham to, co robię, jednak z samej miłości ich nie wyżywię.
(Zmiany na ciele - wielkie krwawiące sarkoidy - z którymi przyjechał do mnie Jurek...teraz po nich nie ma śladu)
(Albi cudowny olbrzym po złamaniu 4 nóg. Wciąż o niego walcze aby mógł cieszyć się życiem.... Albi ledwo się porusza).
To, z czym walczę, to tylko namiastka. Nie zawsze mam możliwość nagrywania...
Zwierzaki Kucykowa są bardzo szczęśliwe, ale z racji braku środków nie są już bezpieczne. Bez Was Kochani nie dam rady. Fizycznie mogę pracować przy nich, bo sprawia mi to ogromną przyjemność, ale psychicznie jestem zniszczona walką o przetrwanie. Bez Was nie dam rady. Jest to mój płacz błagalny do Was. Pisząc, błagając płacze jak dziecko, ale to już moja bezsilność...
Mimo, że kręgosup odmawia posłuszeństwa, ręce bolą ale z uśmiechem to robie bo wiem, że robie to dla Nich....
Lenka z Jagódką są najlepszymi koleżankami...
Przez cały okres funkcjonowania musiałam pożegnać się z 6 końmi, ale to już weterynarz kategorycznie mówił: „Aniu, już czas pozwolić mu odejść”, „Już nic nie możemy zrobić”... Były i do dnia dziś są to dla mnie traumatyczne przeżycia, bo zwierzęta „zasypiały” na moich kolanach. Tego nie da się opisać, jeśli samemu się tego nie przeżyje. Ja przeżywam to do dziś... wspominając jakimi cudownymi byli przyjaciółmi... Nie chce żegnać ich, gdy będą wyjeżdżać nie wiadomo gdzie bo likwidator powołany przez sąd w chwili likwidacji odda je w niewiadome ręce. Błagam pomóżcie im.
Kucykowo jest miejscem, które można odwiedzić. Można poznać podopiecznych. Utulić, pogłaskać, wycałować. To są cudowne istoty, które bez Was nie dadzą rady. Nie mam zapasów, nie mam środków, aby je kupić, nie mam na dzierżawę obiektu... mam ogromne długi. Błagam o pomoc dla nich.
Poznajcie mnie... Mam na imię Ania, mam 40 lat, od małego fyrtka miałam ogromny sentyment do zwierząt, ale wyciągnęłam to chyba z mlekiem mamy, bo to rodzice od maleńkiego uczyli mnie szacunku do zwierząt. Do koni zaprowadził mnie tata jak miałam 7 lat i... wsiąkłam. Od małego uczyłam się ich. Ale nie zależało mi na jeździectwie, ale na przebywaniu z nimi. Może dlatego teraz tak dobrze się rozumiemy. Już od małego podstawowymi książkami w moim domu były książki o psychologii końskiego umysłu. Uwielbiałam się o nich uczyć i do dziś dnia to robię. Fundację prowadzę sama. Nie mam pracowników, sama wszystkiego doglądam, sprzątam, karmię czy wykonuję zabiegi. Mam pomoc wolontariuszy Beaty, Pauliny, Iwony, które jak mają tylko wolne w pracy, przyjeżdżają mi pomagać w weekendy oraz partnera, który stara się być ze mną do pomocy, gdy jego praca mu na to pozwoli. Ale większość czasu jestem sama na terenie obiektu. Wcześniej pomagałam innym organizacjom przed założeniem własnej Fundacji i do dziś dnia mamy z sobą kontakt. I widzę, jak wszystkim naokoło jest ciężko.
Dwie organizacje już się zamknęły... Kochani, błagam Was o pomoc. Nie chcę być kolejną organizacją, która będzie musiała zgłosić likwidacje, bo... co ze zwierzętami. W chwili zgłoszenia upadłości Fundacji piecze nad nią trzyma likwidator, który nie będzie na pewno starał się szukać domów dla zwierząt tylko...
Loading...