Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Udało się. Po kilku miesiącach walki z gminą i po części Prokuraturą Rejonową w Opolu Lubelskim - 1 Maja 2021 roku wraz zabezpieczyliśmy kolejne psy z pseudohodwoli w gminie Poniatowa, tym razem 64 zwierzęta. Łącznie mamy ich już 82.
Pod koniec stycznia 2021 roku „Pogotowie dla Zwierząt” weszło z policją i inspekcją weterynaryjną na posesję w miejscowości Szczuczki Kolonia. To wieś w powiecie Opole Lubelskie. Właściciel trzymał ponad 90 psów przypiętych do drzew, trzymanych w stodole, przyczepach do przewozu zwierząt czy innych budynkach gospodarczych.
Musieliśmy interweniować jako Pogotowie dla Zwierząt, ponieważ niektóre lubelskie organizacje, odmówiły zgłaszającym pomocy. Ale to już nieważne. Pierwsza część interwencji zakończona została odbiorem 18 psów w stanie zagrożenia życia. Pozostałe psy – dziś możemy to napisać zakazał odbierać Powiatowy Lekarz Weterynarii w Opolu Lubelskim. Dlaczego? To jest dobre pytanie. Lekarz na interwencji mówił patrząc na psy „Dajmy im szansę”. Tylko „szansę” na co? Niestety psy nadal tam cierpiały.
Pytali nas Państwo bardzo często co z pozostałymi psami, które obiecywaliśmy odebrać ale mieliśmy związane ręce.
Gmina Poniatowa do której złożyliśmy wniosek wydała decyzję odmawiającą czasowego odbioru pozostałych psów, bo posiłkowała się stanowiskiem Powiatowego Lekarza Weterynarii w Opolu Lubelskim oraz opinią biegłego dr hab. n. wet. Marcina Weinera z Listy Biegłych Sądu Okręgowego w Lublinie, który stwierdził, iż dla psów, które tam pozostały nie ma zagrożenia życia. Oczywiście psów tych nie oglądał - tylko wydał opinię na podstawie dokumentacji od lekarza weterynarii. W naszej ocenie opinia jest mierna ale gminie ona pasowała, bo mogła z czystym sumieniem wydać decyzję odmawiającą odbioru zwierząt. Decyzję oczywiście zaskarżyliśmy.
Złożyliśmy też drugi wniosek do Prokuratury Rejonowej w Opolu Lubelskim o zabezpieczenie pozostałych psów jako dowody rzeczowe. Tu także wydano postanowienie o odmowie odebrania tych psów i uznania ich jako dowody rzeczowe. Na to postanowienie złożyliśmy zażalenie. Sprawą zajęła się Prokuratura Regionalna w Lublinie oraz Prokuratura Krajowa. I udało się. Prokuratura Rejonowa uwzględniła zażalenie Pogotowia dla Zwierząt wydała postanowienie zmieniające - stwierdzając iż odbiór psów jest konieczny.
Interwencja i odbiór pozostałych psów zaplanowany został na dzień 1 maja 2021 r. Wspólnie z Fundacją Ex Lege z Lublina udaliśmy się na miejsce prowadzenia pseudohodowli.
Warunki utrzymania psów były również złe jak w styczniu. Nie było wprawdzie psów przywiązanych do drzew ale nadal wiele z nich miało bud ani żadnej ochrony przed warunkami atmosferycznymi.
Tym samym w naszej ocenie nadal zachodziła konieczność odbioru zwierząt w trybie art. 7 Ustawy o Ochronie Zwierząt.
Dzięki pomocy wielu darczyńców - Stowarzyszenie Pogotowie dla Zwierząt na ratowanie tych psów uzbierało prawie 162 tys zł. co po odjęciu opłat prowizyjnych dla portalu, jaki zamieszczał zbiórkę wyniosło ponad 152 tys. zł.
Koszty przeprowadzenia pierwszej interwencji, przygotowań, wynajęcia samochodów, do przewozu psów, koszty pracy lekarzy weterynarii, zoopsychologów i koszty, przygotowania dokumentacji w sprawie (zajmuje kilka tomów) wyniosły ok. 15 tys. zł.
Podobnie wyniosą koszty drugiej interwencji w dniu 1 maja 2021 r. Ze zbiórki pozostało więc ponad 122 tysiące złotych. Musimy tą kwotę teraz podzielić na liczbę odebranych psów. Tych z pierwszej interwencji było 18 i z drugiej interwencji 64. Dla jednego psa mamy więc prawie 1500 zł. Musimy za to utrzymać psa przez cały czas trwania sprawy karnej (około 1 - 2 lat), opłacić odrobaczenie, szczepienia na wściekliznę, choroby zakaźne, czipowanie psów. W wielu wypadkach musimy opłacić opiekę behawioralną i leczenie weterynaryjne. Wbrew pozorom nie jest to duża kwota na jednego psa. Dlatego szukamy też domów tymczasowych, gdzie psiaki mogą być do zakończenia sprawy karnej i orzeczenia przepadku zwierząt.
Obecnie psiaki przewiezione zostały pod opiekę Pogotowia dla Zwierząt i zostały umieszczone w azylu i szpitalu dla zwierząt.
Pod naszą opieką psiaki te są w końcu szcześliwe. Rozpoczęliśmy leczenie tych najbardziej chorych, transportując je do kliniki weterynaryjnej.
U szczeniaków, które były w złym stanie stwierdzono zaczopowane jelita od gruzu kostnego. Widocznie musiały jeść same kości, tak wynika z badań RTG.
Psiaki te są na leczeniu, ich stan jest ciężki ale stabilny. Mamy nadzieję, iż za kilka dni będą czuć się lepiej.
Rozpoczęliśmy właśnie likwidację wielkiej pseudohodowli psów. Zrobiliśmy krok w stronę tego, co przez lata było w tym miejscu niemożliwe. Na posesji zastaliśmy ponad 100 psów przywiązanych do drzew, maszyn rolniczych, pozamykanych w stodołach, szopach – wisiały na łańcuchu i powoli umierały z głodu. Czy uwierzycie, że ponad 100 zwierząt nie miało na posesji żadnej budy? Pomóżcie nam w likwidacji tego makabrycznego miejsca.
W fotografie warunków, w jakich żyją psy, trudno jest uwierzyć. Na terenie posesji w gminie Poniatowa, powiat Opole Lubelskie Adam P. trzyma zwierzęta przykute łańcuchami do drzew. Nikogo to nie rusza. - Tak je „hartuję” - miał mówić klientom, bo psy oczywiście są na sprzedaż. Poniżej zdięcie warunków utrzymania, jakie trafiło do nas od jednego z potencjalnych klientów. Data wykonania: listopad 2020 r.
Zgłoszenie interwencji trafiło od osób zgłaszających problem do kilku organizacji, ale nikt nie podjął się wyzwania: psy trudne, (owczarki malinois, belgijskie i niemieckie). Właściciel jest agresywny. - Lepiej z nim nie zadzierać. Wszyscy się go boją - takie głosy słychać we wsi, gdzie jest pseudohodowla. Zresztą w ten proceder zaangażowany w tej miejscowości jest nie tylko Adam P. Poza tym, gdzie zabrać tyle psów?
W końcu fotografie i filmy trafiły do nas, czyli do Pogotowia dla Zwierząt. Obserwujemy posesję: psy śpią przy drzewach dzień i noc. Są do tych drzew przymocowane na stałe.
Nie ma tam żadnej budy. Gdy były mrozy: - 17 stopni poniżej zera - wychudzone i dygoczące z zimna stały i błagały o pomoc. Nie doczekały się jej od właściciela.
Jest wcześnie rano. Wchodzimy na posesje z policją oraz powiatowym lekarzem weterynarii. Są z nami lekarze, zoopsycholodzy, inspektorzy ds. ochrony zwierząt - zespół kilkunastu osób. Po kolei chcemy dokonać oględzin miejsc bytowania psów. Posesja jest cała otoczona psami. Wykorzystane są wszystkie rosnące drzewa. Dramat...
Chcemy te wszystkie psy odebrać z tego miejsca. Możemy to zrobić tylko z Państwa pomocą - czyli Darczyńców.
Razem z Wami zlikwidowaliśmy przecież schronisko w Radysach, gdzie odebraliśmy ponad 1000 psów, razem zlikwidowaliśmy wiele pseudohodowli z setkami uratowanych zwierząt. To działo się każdego roku. Prosimy - pomóżcie nam i tym razem. W oczach tych zwierząt widać cierpienie, ból i stres… To jeden z "hartowanych" szczeniaków z szopy...
Sytuacja tych zwierząt jest dramatyczna. Po tym, jak oceniliśmy stan kilku psów – dobiegł do nas właściciel, zaczął szarpać. Kilkakrotnie uderzał zoopsychologa zwierząt, inspektorów, wyzywał nas, groził lekarzowi powiatowemu, a żona właściciela uderzyła policjanta w twarz i prawie uszkodziła mu kamerę, którą filmował interwencję. Tym sprawcom policja nic nie zrobiła. Nawet ich nie zatrzymała.
Zdjęcie Stowarzyszenia "Pogotowie dla zwierząt"
Właściciel wyrzuca nas z posesji. Policja też się wycofuje. Czekamy na technika policji. W końcu po ponad dwóch godzinach przepychanki wchodzimy ponownie do tego "piekła", ponownie z asystą policji. Widzimy szczeniaki przykute łańcuchem do muru. Jedyną ochroną dla nich jest plastikowa skrzynka. Nad szczeniakiem pochyla się lekarz weterynarii Agnieszka B. Chce tak jak my - aby został zabrany z tego miejsca.
Pośrodku posesji znajduje się duża stodoła. Tam bez bud i pozamykanych w kojcach jest prawie 30 psów. Żyją w koszmarnych warunkach na metrze wysokości: na zbitych paletach z desek. Nie są wypuszczane z tego miejsca.
Psy załatwiają się tam, gdzie śpią, a odchody spadają pod kojec. Sterta kału jest co najmniej z kilku miesięcy. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy...
W żadnym z kojców w stodole nie ma również budy ani wody. Temperatura na zewnątrz i wewnątrz jest taka sama, tej zimy nawet - 17 stopni poniżej zera. Ile zwierząt nie przeżyło w tym miejscu - tak złych warunków? Tego jeszcze nie wiemy. W środku stodoły psy pozamykane są w klatkach, jak lisy na fermie.
Ta fabryka psów jest bezwzględnie do likwidacji. Musimy to zrobić jak najszybciej. Zwierzeta mają zaburzenia behawioralne, odbijają się od betonowych ścian, kręcą się w kółko - zamknięte tu na zawsze, tak jak ten czarny pies poniżej, który żyje we własnych odchodach.
Wychodzimy ze stodoły. Nie możemy dojść do siebie z uwagi na warunki, w jakich żyją psy. Ale najgorsze przed nami. Psy z łańcuchami po 50-60 cm. Nawet spać muszą na stojąco. - To dlatego, że gdybym wydłużył łańcuch, to połamią sobie kręgosłupy - twierdzi przy nas i policji właściciel - Adam P.
Widzimy kolejne psy bez bud i maszyn rolniczych za stodołą. Konsultuje je Magdalena Kopik, zoopsycholog. A potem następne psy w sadzie. Tam każde większe drzewo ma "swojego" psa. Brak nam słów…
Tu zwierzęta mieszkają obok bron, są mocno wychudzone, co widać z daleka. Psów w stanie zagrożenia życia z uwagi na niedożywienie naliczyliśmy aż 18. W stanie zagrożenia zdrowia aż 90.
Wchodzimy do kolejnego budynku – do tzw. „szczeniakarni”. Tam kolejne zwierzęta w boksach pełnych odchodów stałych, moczu. Bez wody i jedzenia. Kilkanaście psów w już na pierwszy rzut oka jest do natychmiastowego odbioru.
Ostatnim pomieszczeniem, do jakiego wchodzimy, jest budynek gospodarczy. Część psów jest tam luzem, ale bez wody i bud, a część jest uwiązana na łańcuchach. To są stojące szkielety.
Je też musimy stąd zabrać jak najszybciej. Poniżej jest zbliżenie na tego psa z łańcucha.
Najgorsze jest, to, iż musimy podczas interwencji wybierać, które psy przeżyją, a które nie. Choć mamy miejsca dla wszystkich - decyzją inspekcji weterynaryjnej możemy odebrać tylko 18. To są te zagłodzone prawie na śmierć. Zaraz zaczynamy je ratować.
Musimy je odebrać wszystkie. Koszt przyjęcia jednego psa, diagnostyka weterynaryjna, zabiegi, opieka weterynaryjna i konsultacje to dla jednego psa od 1000 do 1500 zł. Tych psów jest ponad 100. Niektóre żyją na stałe w takiej przyczepie, też pośród odchodów, bez wody w stałym przeciągu i wietrze.
Pomóżmy im. Błagamy o to!
Mamy na pokładzie 18 psów w najgorszym stanie. Pozostałe psy też chcemy odebrać w ciągu kilku dni. Mamy na to kilkadziesiąt godzin. To jest bardzo krótki czas, kiedy chcemy od Państwa uzyskać pomoc dla tych pokrzywdzonych zwierząt. To niewiele czasu na naszą pełną mobilizację i działanie. Wierzymy jednak, że się uda - tak jak wiele razy poprzednio.
Loading...