Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Loki bardzo dziękuje za każdy podarowany grosik i udostępnienie. Kocurek nie przypomina już kupki nieszczęścia z dnia znalezienia, to piękny i dostojny kocurro. Jak każdy kot obciążony nosicielstwem białaczki pozostaje pod stałą kontrolą lekarską, ale czuje się dobrze i oby jak najdłużej tak pozostało.
Historie, tak podobne, powtarzalne, wywołujące łzy. Historie, które wracają do nas niczym najgorszy koszmar. Mają jeden wspólny mianownik – cierpienie żywej istoty. Jak było tym razem? Czyje wołanie o pomoc zostało usłyszane? Posłuchajcie…
Mała wioska w okolicach Łańcuta. Przed swoim domem kobieta dostrzega kota. Kot wygląda jak sto tysięcy nieszczęść, brudny, wychudzony, skołtuniony, chory i ranny… Skąd się wziął? Dochodzenie kobieta zostawia na później, w pierwszej kolejności chce zabezpieczyć zwierzę, ale okazuje się to być trudniejsze, niż przypuszczała. Kot jest przerażony i nieufny, każdy krok w jego stronę powoduje, że zwierzak się wycofuje. Kobieta, która od lat pomaga zwierzętom, doskonale wie kogo poprosić o pomoc. Robi kotu zdjęcie z daleka, wysyła je na fundacyjną skrzynkę, prosi o wypożyczenie klatki pułapki i pomoc…
To było nasze 11 zgłoszenie tego dnia. Coraz częściej musimy uczyć się mówić „nie”. Brakuje nam miejsca i środków. Odsyłamy do urzędów gmin, lokalnych schronisk, w końcu to oni powinni stać na pierwszej linii pomocy, choć w praktyce chyba wszyscy wiemy, jak jest…
Prosimy o zabezpieczenie i choć kilka dni czasu, by cokolwiek wykombinować. Ogłaszamy, szukamy domów stałych i osób, które zgodziłyby się zostać tymczasem… Jednak w tym przypadku, widząc zdjęcie chorego kota, wiedzieliśmy, że musimy działać szybko. Każdy dzień, każda godzina, przybliżała go do śmierci…
Kobiecie udało się dość szybko złapać kota. Złapany od razu został zawieziony do wskazanej lecznicy. Lekarze ocenili jego stan. Obrażenia, jakie odniósł, wskazywały, że kot prawdopodobnie przyjechał pod maską samochodu. Rana na głowie wymagała odkażenia i zaopatrzenia. Kocurek dostał na imię Loki. Wymaga leczenia, wygolenia skołtunionego futra, dobrego odżywienia. Czeka go także kastracja. Jak stwierdzili lekarze, dawno nie widzieli tak zaniedbanego kota. Co gorsza, okazało się, że kot jest nosicielem wirusa białaczki, a zęby ma w stanie fatalnym. W krwi stan zapalny i wyraźne cechy białaczki. Zatem walka o jego zdrowie i życie będzie trudniejsza i na pewno dłuższa. Okazało się także, że Loki nie jest dzikusem, a jedynie strach i ogromne przerażenie paraliżowały go przed podejściem do człowieka.
Kobieta na wieść, że kot przyjechał prawdopodobnie z kimś pod maską auta, postanowiła spróbować ustalić właściciela. Niestety jedyne co udało się jej ustalić, to że w sąsiedztwie widywano go od 2 dni, ale nikt z sąsiadów nie miał w tym czasie gości. Prawdopodobnie więc kot przyjechał na wieś z dostawcą towaru do lokalnego sklepiku, lub z kurierem. Ustalenie jego dotychczasowego opiekuna jest więc raczej niemożliwe.
Loki najbliższe dni musi spędzić w szpitalu. Czeka go długie i kosztowne leczenie. Potem będziemy próbować na nowo odbudować jego świat… Was Kochani kolejny raz ogromnie prosimy o wsparcie. Nasza sytuacja finansowa jest fatalna, ale z pomocą dla Lokiego nie mogliśmy czekać, leczymy więc „na kreskę” i a Was tak naprawdę nasza ostatnia nadzieja.
Loading...