Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Podarowaliśmy kociej staruszce tyle czasu ile mogliśmy... Niestety przyszedł kolejny kryzys, Lucia była już bardzo zmęczona i chora, nie mogliśmy pozwolić jej cierpieć. Odeszła otoczona miłością i ciepłem.
Dziękujemy za wasze wpsarcie, bez którego nie dalibyśmy rady podarować jej tych kilku miesięcy szczęśliwego życia.
Zimne, oblodzone ciałko starej kotki i osoba z zagranicy. Tak zaczyna się historia dwóch naszych bohaterek.
Wieś na Podkarpaciu. Jedna z wielu, gdzie obok ludzkiego, normalnego życia rozgrywa się dramat zwierząt, i jedna z wielu, gdzie mieszkańcy na ten dramat reagują odwróceniem głowy, wzruszeniem ramion lub stwierdzeniem - to tylko kot/pies. Kiedy odebraliśmy pierwszy telefon od, jak się później okazało, kociej wybawicielki, usłyszeliśmy - "minęło już tyle lat, kiedy mnie tu nie było, ale nie zmieniło się nic. Po co ja tu przyjeżdżałam..." Potem polały się łzy...
Pani Irena wróciła w rodzinne strony po kilkunastu latach pobytu za granicą. Miało być pięknie, miały odżyć wspomnienia. Nie było pięknie, a wspomnienia raczej przypomniały jej o ludzkiej znieczulicy, a nie o miłych chwilach spędzonych tu kiedyś. Ale jak może być miło i pięknie, kiedy pierwsze, co spotyka się na swojej drodze, to cierpienie zwierząt. Cierpienie tak straszne, że trudno to opisać słowami. Gdyby nie Pani Irena, Luci nie byłoby już wśród żywych. Już byłaby wspomnieniem, Aniołkiem w Kocim Raju...
Kiedy Pani Irena ją znalazła, była zasypana śniegiem, z daleka nie dawała oznak życia. Dopiero kiedy ją podniosła, zrozumiała, że w tym oblodzonym ciałku jeszcze drzemie życie. Kotka natychmiast trafiła do najbliższej lecznicy gdzie wykonano jej podstawowe badania, podano leki i kroplówkę i przede wszystkim ogrzano - tym samym ratując jej życie. Wiek kotki oceniono na kilkanaście lat. Jednak wybawczyni nie mogła jej więcej pomóc. Wraca z powrotem za granicę. Pomoc znalazła u nas - zgodziliśmy zaopiekować się kotką i przejąć kontynuację dalszego leczenia.
Kotka trafiła zatem do współpracującej z nami lecznicy, a dokładnie do kociego szpitala. Wstępne oględziny i powtórne badania pokazały, że stan kici jest zły a rokowanie ostrożne. Wprawdzie nieco się podniosła po 3 dniach leczenia, nawet zaczęła sama jeść, ale zmagać będziemy się z dużą anemią i potężnym stanem zapalnym. Na wyniki biochemii i jonogramu musimy poczekać.
Lucia, bo takie imię otrzymała kotka, jest potwornie wychudzona. Na dodatek jest kotem z zespołem przedsionkowym, ma problemy z utrzymaniem równowagi. I co najgorsze i najbardziej niepokojące - w jej brzuszku stwierdzono obecność guza o nieznanej strukturze a płuca wyglądają bardzo brzydko. Kotka ma też cały czas utrzymującą się delikatną duszność.
Drodzy Pomagacze to, że zwracamy się o pomoc do Was nie jest nowością. Zwracamy się po raz kolejny, bo zdajemy sobie sprawę, jakie koszty pochłonie diagnostyka i leczenie kici. A czeka nas długa walka o życie tej starej, nikomu nic niewinnej istoty, której chcielibyśmy podarować choć odrobinę życia w dobrych warunkach, których nigdy pewnie nie zaznała.
Ale potrzebujemy nie tylko funduszy. Potrzebujemy też Waszej dobrej energii, bo wiara może czynić cuda. A my mocno wierzymy, że kici się uda...
Loading...