Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Szanowni Państwo, pogoda nas nie rozpieszcza, cały czas walczymy ze sprzątaniem po zalaniu stąd i opóźnienia w aktualizacji. Przepraszam, że tak w biegu i mało i obiecuje, że jak tylko uporamy się z kłopotem, wrócę do Was z większą ilością zdjęć Lucynki i wiadomościami co u niej słychać.
Bardzo Wam dziękuję za uratowanie jej życia. Dzięki Wam jest bezpieczna, a my możemy zacząć pracować by odzyskała zaufanie do ludzi.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Gdyby ludzie nie wykorzystywali zwierząt, nie pokazałbym Wam dziś zdjęć Lucynki. Bo gdyby ludzie nie liczyli na zysk, a brak zysku uważali za powód do zabicia, nie trafiłaby ona do handlarza. Nie stanęłaby pewnie w komórce, czekając na ostatnią podróż w życiu. Może gdyby miała szczęście do ludzi, dziś nie bałaby się ludzkiej ręki i nie zamierała ze strachu na widok człowieka. Może wtedy sama by podchodziła wziąć kawałek marchewki. Ale dziś jest tak, że ludzi boi się panicznie. Do pracy w rekreacji się nie nadawała, choć handlarz mówił, że próbowali ją oduczyć. Bez efektu. A jak nie było efektu, to i prawo do życia wygasło.
Handlarz mówi też, że kilka razy zmieniała dom, nigdzie dłużej jej nie chcieli. U ostatnich plany i dobre chęci były duże, że będzie behawiorysta, smakołyki i na pewno uda się wkupić w jej łaski. Ale się nie udało. Lucynka jedyne co chciała, to by dać jej spokój. Coraz bardziej poirytowani właściciele w końcu zrezygnowali, ale jeszcze liczyli na źrebaka. I on się urodził, tylko że zbyt słaby, by żyć. Dwa dni po porodzie maluszek odszedł, a Lucynkę niemal natychmiast wyrzucono z domu. Bo szalała, ryczała ciągle, nie chciała jeść, pić, ani odejść od martwego dziecka. Atakowała zbliżających się ludzi. Wezwali „specjalistę handlarza”, żeby pozbyć się kłopotu, nikt nie dał jej szansy, nie pomyślał ani przez moment, że jest jej po prostu bardzo ciężko…
Wczoraj, gdy wszedłem do jej komórki, pewnie wiedziała, że powiew świeżego powietrza przez uchylone drzwi to nadzieja na życie, ale już nie walczyła. Poddała się całkowicie. Nie wierzyła w to, że los może przynieść jej cokolwiek dobrego. Stała tam przeraźliwie smutna. Czy to jej łzy jej ciekły z oczu jedna za drugą? Nie wiem…
Nie umiałem się odwrócić i wyjść, zostawiając ją tam bez pomocy. Handlarz powtarzał tylko w kółko, że ta się nie nadaje do niczego, że tylko z niej kłopot. Długo trwało nim ustąpił i zgodził się ją sprzedać, podając cenę 3100 zł. Ale powiedział też, że na raty się nie zgadza, czekać też nie będzie. Jak chcę, to mam brać na już, nim się rozmyśli. Dałem mu już 1300 zł, ale dziś trzeba dopłacić resztę. Całą brakującą kwotę!
Proszę o pomoc dla Lucynki. To biedna oślica, którą zawiedli wszyscy ludzie, jakich kiedykolwiek znała. Jeśli nie my, to ubojnia. Szanowni Państwo, proszę, ratujmy ją!
Zbiórka obejmuje wykup, transport, diagnostykę weterynaryjną, leczenie i miesiąc utrzymania oraz prowizję portalu RatujemyZwierzaki.
O NAS
Działamy od 13 lat. Uratowaliśmy setki zwierząt. Prowadzimy warsztaty terapii zajęciowej w 31 placówkach, a w naszym ośrodku w Szewcach również hipoterapię, onoterapię i zajęcia edukacyjne. Nie zatrudniamy żadnego pracownika, wszystkie prace wykonujemy sami, bądź dzięki wsparciu naszych cudownych wolontariuszy.
Kontakt: 506 349 596 Michał Bednarek
www.fundacjabenek.pl
DZIĘKUJEMY ZA KAŻDĄ POMOC!
Loading...