Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy Wam z całej siły za ocalenie im życia! Kolejny już raz dzięki Wam udało nam się uratować niechciane i zapomniane zwierzęta. W tym przypadku to Lusia i jej synek Lolek, nazywany również Piotrusiem Panem. Konie są już bezpieczne w Benkowie i będą się powoli oswajać się z nowym, przyjaznym otoczeniem. W najbliższym czasie czeka ich kwarantanna, wizyta kowala i diagnostyka weterynaryjna. I to wszystko dzięki Wam!
Poznajcie Lusię. To kobyłka jakich wiele. Ani specjalnie piękna, ani brzydka – taka najzwyklejsza w świecie. Spokojna i podporządkowana. Jej spojrzenie wyraża całkowitą rezygnację. A ten kary maluch obok niej to Lolek. Jak synek. Ma może ze cztery miesiące.
W ich przypadku handlarz nie potrafi nic powiedzieć. Nie ma pojęcia, dlaczego w pewien deszczowy poranek zostały przywiezione do niego, zważone i sprzedane bez zbędnego targowania. Właściciel nie był rozmowny. Wziął pieniądze, zostawił konie i odjechał.
Dlatego nic o nich nie wiemy. Nie znamy historii Lusi i nigdy nie poznamy odpowiedzi na pytanie, dlaczego wkrótce po urodzeniu synka została razem z nim sprzedana właśnie tu, na pewną śmierć. Wiemy tylko, że teraz w ciemnej oborze czekają na swoje przeznaczenie, które wkrótce zjawi się tu pod postacią rzeźnickiej ciężarówki.
Lolek na początku jest przestraszony. Nie pozwala do siebie podejść, ucieka w najdalszy kąt obory. Dopiero złapany przez pomocnika handlarza i na sznurze podprowadzony do mamy, powoli się uspokaja. Lusia przeciwnie, bez oporu pozwala się głaskać, dotykać. Miękkimi, ciepłymi chrapami muska moją dłoń. Tylko jej oczy cały czas podążają za synkiem. A ja wiem, że za kilka dni te dwa cudowne, pełne emocji stworzenia zmienią się w wiszące na rzeźnickim haku połcie mięsa. I dreszcz grozy przechodzi mi po plecach.
Dwa konie, o których nie jestem w stanie napisać nic więcej. Ich historia była zbyt zwyczajna, żeby ktoś chciał mi ją opowiedzieć. Czy damy radę zebrać pieniądze, aby zwrócić im to, co człowiek chce im odebrać – ich życie? Tę jedyną rzecz, jaką posiadają? Czy takie konie bez historii poruszą kogokolwiek na tyle, by chciał dać im odrobinę uwagi i choćby najmniejszą kwotę? Nie mam pojęcia. Boję się, że nie. Ale będę o nie walczyć do ostatniej chwili. Bo żadna końska mama i żadne końskie dziecko nie powinno nigdy znaleźć się w tym miejscu, z którego jedyne wyjście prowadzi na trap rzeźnickiej ciężarówki.
Dlatego proszę – pomóżcie. Bez Was nie jesteśmy w stanie nic zrobić. A wspólnie z Wami możemy zmienić nieuchronne przeznaczenie. Bardzo proszę – jeśli tylko możecie, wesprzyjcie ratunek Lusi i Lolka choćby najmniejszą kwotą. Spróbujmy kolejny raz wspólnie uczynić cud.
Na spłacenie Lusi i Lolka mamy tylko kilka dni.
Wpłaciliśmy pierwszą część i handlarz zgodził się poczekać do 30 listopada na resztę. Prosimy o pomoc.
O NAS
Działamy od 11 lat. Uratowaliśmy setki zwierząt. Prowadzimy warsztaty terapii zajęciowej w 31 placówkach, a w naszym ośrodku w Szewcach również hipoterapię, onoterapię i zajęcia edukacyjne. Nie zatrudniamy żadnego pracownika, wszystkie prace wykonujemy sami, bądź dzięki wsparciu naszych cudownych wolontariuszy.
Loading...