Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Nazywam się Magnum i bardzo potrzebuję Waszej pomocy. Jestem bardzo chory ale chcę żyć…
Jeśli chcecie, opowiem Wam moją historię o tym jak zostałem opuszczony i jak szybko chciano odebrać mi szansę….
Urodziłem się jako jedno z pięknych szczeniąt. Wszyscy byli zachwyceni mną i moim rodzeństwem. Przyszedłem na świat aby służyć człowiekowi, a moja rasę wyhodowano aby towarzyszyła myśliwym podczas polowania… jestem w typie rasy posokowiec. W typie? Co to znaczy? Pewnie wiecie, ale tym którzy nie wiedzą, to powiem. Ktoś postanowił rozmnażać i zarabiać…ktoś taki nie jest hodowcą, tylko pazernym rozmnażaczem bez wiedzy i wyższych celów, tylko dla pieniędzy. Rozmnaża dla tych, którzy chcą tanio kupić pieska. Dlatego moja matka odeszła po porodzie…wiem, że jedna z moich sióstr jest również chora ☹czy inni również, tego nie wiem ☹
A więc jako urodziwy szczeniaczek, zachwycałem ludzkie oczy. Słodki, wesoły i piękny. Wierzono, że mam potencjał i będę spełniał się idealnie w roli, jaką mi przepisano z racji mojej rasy. Dorastałem jako niesforny, niesłuchający posokowiec. Za swoje „bunty” byłem karany. Byłem tresowany ciężką ręką, a nie wychowywany i trenowany….środowisko w jakim dorastałem było pełne przemocy, szczucia, krwi i śmierci. Las pachniał dla mnie strachem i walką o życie, pachniał cierpieniem wszystkich tych upolowanych, rannych, uciekających, konających zwierząt. Ku rozczarowaniu innych, nie potrafiłem się odnaleźć w tym chorym środowisku, co spotykało się z agresją dlatego spacery do lasu przestały mnie cieszyć, były raczej obowiązkiem. Cieszyłem się z tego, czego ode mnie nie oczekiwano. Miałem czuć zew krwi…ja go nie czułem…tak właśnie stałem się bezużyteczny. Nie potrafię określić kiedy pojawiły się pierwsze ataki podczas których traciłem przytomność, a moje ciało drżało i wiło się w konwulsjach.
Czasem były to krótkie epizody podobne do zamyślenia…ktoś, kto wtedy skojarzyłby fakty, wiedziałby że kiedy rzekomo nie słuchałem, nie przychodziłem na zawołanie, nie wynikały z mojego buntu…ja w takich momentach byłem w innym świecie. Był to świat do którego nie dochodziły bodźce z zewnątrz. To nie były miłe chwile. Paraliżował mnie strach, na ziemię kład ból i panika…mój mózg płonął. Szalały w nim przepięcia, spięcia i jeden wielki chaos…potem długo dochodziłem do siebie. Z każdym atakiem traciłem część siebie. Łapki mnie nie słuchały, czasem narastała we mnie nieuzasadniona złość…ignorowano mój stan, aż w końcu uznano, że humanitarnym będzie, zabicie mnie….po co wydawać pieniądze na leczenie, które i tak mnie nie wyleczy, a będę tylko problemem…
....wtedy ktoś o mnie zawalczył…ktoś dla kogo miłość do psa jest miłością bezwarunkową. Ona kochała mnie za to, że po prostu jestem i postanowiła ratować za wszelką cenę…za bardzo wysoką cenę…
Trafiłem więc pod opiekę fundacji, a oni nie odpuszczają szybko. Dopiero kiedy trafiłem pod jej opiekę, wszyscy zobaczyli jaką przechodzę gehennę…pierwszy, drugi atak…moje ciało w konwulsjach, przerażenie w oczach. Nie mogłem tego powiedzieć ale wiem kiedy to się zbliża i tak straszliwie się wtedy boję, potem zapada ciemność i nie ma mnie. Pozostaje tylko bezwładne szarpiące się ciało, rażone spięciami, które palą mój mózg kawałek po kawałku….aby zatrzymać ten wstrząsający dla oczu widok i przerwać atak, wprowadzają mnie w śpiączkę…nie ma czasu, trzeba rozpocząć szybko bardzo drogą i szczegółowa diagnostykę, aby poznać przyczynę, rodzaj padaczki i wdrożyć leczenie.
Moje życie jest wycenione bardzo drogo. Oni proszą o wsparcie dla mnie, żebym mógł żyć. Żebym żył tak jak chcę. Żeby zapach lasu był zapachem radości, świeżej trawy, drzew i kompanów psiej zabawy. Ostatnio nauczyłem się nawet bawić. Nauczyłem się przyjaźnić z innymi psami a nie walczyć i konkurować. Kiedy chcę się przytulić, to się przytulam i okazuję miłość…i wiecie co jest najpiękniejsze? Ta miłość jest odwzajemniana deszczem głasków i buziaków. Od niej, innych ciotek i wujków. Wiecie, to jest inny świat i ja bardzo chcę tutaj być…naprawdę bardzo chcę…dlatego proszę Cię nieznajomy człowieku o pomoc, bo moje życie jest w Twoich rękach.
Leczą i diagnozują mnie na krechę…do tej pory koszty to tysiące, a przed nami jeszcze pobieranie płynu rdzeniowo- mózgowego.
Jestem po konsultacjach neurologicznych. Poniżej szereg badań jakie mi już wykonano, łącznie z rezonansem…co lekarze mówią? Mam dwa lata, a mózg starego psa…tylko szybkie postawienie trafnej diagnozy, wdrożenie odpowiednich leków, może powstrzymać rozwój choroby i ataki.
Poniżej faktury za dotychczasowe badania oraz historia z wizyt
Reszta faktur w drodze...Kochani....my nie prosimy, my błagamy Was o wsparcie <3 Magnum ma wielka wolę walki, a my chcemy mu w tej walce pomóć wygrać, ale bez Was, to się nie uda...Dziękujemy za kazdy gest <3
Loading...