Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy za wsparcie w walce o życie kociaków. Mamy dobre wiadomości - maluszki pokonały chorobę! Są zdrowe, zaszczepione i powoli szukają nowych domów. Kocia mama jest już po zabiegu kastracji.
Przecież musiała mieć kiedyś swój dom, swojego człowieka, swoją miseczkę i swoje miejsce do spania. Czyżby tylko do czasu kiedy okazało się, że jest w ciąży? I wtedy cały dotychczasowy świat prysł jak bańka mydlana.
A przecież można ją było wykastrować i nie byłoby kolejnego kociego nieszczęścia. I znowu zawinił człowiek. Najprawdopodobniej to ręce właściciela zapakowały ją do kontenera, krótka podróż i zupełnie obcy świat i nieznane zapachy. Została sama… Stanęła bezradnie, nie wiedziała, gdzie jest, gdzie szukać pomocy, gdzie się ukryć… Zrozumiała, że została porzucona.
Zapewne próbowała odnaleźć trop, by wrócić do swojego domu, ale na nic się to wszystko zdało – została na odludziu. W oddali zobaczyła jakieś dziwne zabudowania. Poszła tam i znalazła miejsce dla siebie. Postanowiła, że tu zamieszka.
Jakoś sobie radziła, polowała, ale potem zobaczyła, że w niektórych miejscach wielkiego ogrodzonego placu pojawiały się miseczki z jedzeniem. Przychodziła tam, gdy już wszystkie koty się najadły. Obawiała się wszystkiego, nawet osoby, która napełniała im brzuszki.
Człowiek źle jej się kojarzył, bała się uwierzyć w to, że są ludzie, którzy pomagają. Spała w pustym budynku, bo tam czuła się bezpieczna. I tam właśnie urodziła swoje dzieci.
Opiekowała się nimi, myła, karmiła i tuliła, zwłaszcza nocami, bo czasami było już zimno. Jakże wielkie było jej zdziwienie, gdy pewnego dnia do budynku weszła owa dziewczyna i w zacisznym miejscu postawiła pudełko z kocykiem, a obok miseczkę z karmą. I było już tak zawsze.
Parę razy pozwoliła do siebie podejść i dała się pogłaskać. Może warto od nowa zaufać człowiekowi? Młoda dziewczyna zaczęła szukać dla niej pomocy. Zadzwoniła do naszej fundacji z prośbą o pomoc dla kociej rodzinki. U nas nie było miejsc w domach tymczasowych. Trzeba było czekać w kolejce i kiedy się zwolniła izolatka, przyjechała do nas.
W ogóle nie bała się ludzi i transportera. Pozwoliła zabrać swoje dzieci, nie syczała. Znała ludzkie ręce. Kociaki już są w domu tymczasowym. Czeka je wizyta w przychodni, boimy się, by bezdomność nie odbiła się na ich zdrowiu.
I tak dobrostan kotów powiększył nam się o matkę Maję – takie imię dostała – i jej piątkę dzieci. Popatrzcie na zdjęcia, jakie są piękne i wyglądają na zdrowe. Jednak musimy powalczyć ze stadem pcheł i świerzbowcem, a potem szczepienia i kastracja matki.
Mamy nadzieję, że nie będzie żadnych niespodzianek i koty szybko znajdą własne domy, takie na zawsze…
Gdyby kasa fundacyjna rosła wprost proporcjonalnie do ilości przyjętych zwierząt, byłoby nam łatwiej. Tak nie jest, mamy tyle, ile nam ofiarujecie. I dlatego bardzo cieszymy się z każdej wpłaconej złotówki, bo ona ma wielką moc i pozwala nam ratować koty.
Loading...