Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Tusia miała szczęście. Po dokładnym badaniu okulistycznym i zastosowanym intensywnym leczeniu udało się utarować się oczko i opanować koci katar. Znalazła kochający domek i jest zdrowa i szczęśliwa.
Niestety Spaiki nie miał szczęścia. Na ratunek było już za póżno. Rozlegly koci katar i wyniszczenie organizmu spowodowały że leczenie nie przyniosło skutku. Spajki bardzo cierpiał i nikł w oczach. Podjeliśmy wspólnie z lekarzami ze musimy ulżyć mu jego cierpieniom.....
Zastanawiacie się, co się stało z oczkiem tej małej? To skutki kociego kataru… Na dworze zimno, koty, nawet te dorosłe (o maluszkach nie wspomnę – one nie mają praktycznie żadnych szans), przeziębiają się, łapią infekcje, a brak leczenia prowadzi właśnie do takich skutków.
Słyszycie często: „To koty podwórkowe, wolnożyjące. One sobie poradzą!”?
Nie dajcie się zwieść! Że niby te podwórkowe mają cieplejsze furto od kanapowców? Lepszą odporność? Jaki cudem? Jakimi prawami natury?
Przecież w znakomitej większości są niedożywione, zapchlone, zarobaczone, z świerzbem i innymi „fajnymi” pasożytami, typu grzybica. Do tego dochodzi nieustanne bycie w gotowości – do ucieczki, do obrony przed czyhającymi wszędzie zagrożeniami, do zdobywania jedzenia. Wszyscy kociarze wiedzą, że nie ma nic gorszego dla kota niż przewlekły stres. FIP, FELV, FIV, panleukopenia to choroby kocich stad. Wszystkie śmiertelne.
Tusia ze zdjęcia miała ogromne szczęście – zabraliśmy ją z działek w ostatniej chwili. Jeszcze moment i oko by wypadło… Wyobrażacie sobie wówczas jej dalszy los na podwórku?
Ale czy oko uda się uratować. Nowa opiekunka Tusi, Pani Magda, robi wszystko, by tak było! Dziękujemy.
A to Spajki – 2 tygodniowy maluszek z zimnej, brudnej piwnicy. Przyjechał z mamą – zakatarzoną i chorą.
Leczymy całą gromadę od tygodnia, ale czy uda się ocalić oczka Spajkiego? Czas pokaże.
Jesteśmy zdruzgotani ludzką niefrasobliwością, nieodpowiedzialnością. Skąd na ulicach tyle wolnożyjących kotów? Przecież to nie rysie ani żbiki (tych z kolei jest w Polsce już bardzo mało, ciekawe dlaczego?).
Nieustannie i niestrudzenie ratujemy skutki tej lekkomyślności i bezduszności! Pomagamy kotom udomowionym, wyrzuconym przez ludzi, bezbronnym, wystraszonym, chorym i głodnym. Brakuje nam już środków, ciągniemy resztkami sił. Mamy kotki do natychmiastowej sterylizacji, mnóstwo leczonych kotów w domach tymczasowych.
Potrzebujemy karmy i budek, dla tych kociaków, które pozostały na ulicy. Błagamy o każdy grosz. Każda złotówka ratuje życie!