Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, przepraszam za opóźnienie ale ilość koni, zajęć, pracy i adopcji jest tak ogromna, że nie zawsze nadążam by na bieżąco zamieszczać wszystkie wiadomości.
Nie przeciągając. Czesio i Dżordż dostali od Was nowe życie. Serdecznie dziękuję. Oba dziadeczki przyjechały do mnie do stajni, gdzie zostały umyte, odrobaczone i odwszone. Odwiedził ich też kowal, który wykonał rozczyszczanie zaniedbanych kopyt. Zostały również zbadane przez lekarza weterynarii, który nie widział przeciwwskazań by dołączyły do koni na pastwisku. Tym samym aktualnie zarówno Dżordż jak i Czesio wiodą beztroskie życie całodobowo korzystając z pastwisk.
Oba konie nadal potrzebują pomocy. To staruszki, bez szansy na dom adopcyjny, przyda im się każde wsparcie.
Jeśli masz pytania – proszę o kontakt: Monika 570 666 540
Fundację prowadzę sama, nie mam pracowników ani biura ale mam Was i razem ocaliliśmy Małego Dżordża oraz Czesia. Bardzo dziękuję!
Małemu Dżordżowi imię nadał handlarz. Kiedy zapytałam czemu, śmiał się, że od pierwszego dnia był największą niezdarą pośród wszystkich jego koni sprowadzonych na mięso. Że taki nieporadny i pokraczny... to się przewrócił, to potknął, ale zawsze dzielnie wstawał. Choć bywało, że trwało to i trwało... No i jest mały. Wygląda jak miniatura konia zimnokrwistego.
Mały Dżordż jest prawie głuchy, kiedy się go woła nie reaguje, jednak świst bata już słyszy, a kiedy handlarz podnosi rękę, ten odwraca przerażony głowę, by tylko nie patrzeć mu w oczy. Jest starszym, spracowanym koniem, który latami służył jako rozrywka dla dzieci na wiejskich festiwalach i dożynkach. Ale i jego dopadła starość, nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, stawał się z roku na rok coraz słabszy, aż w końcu ktoś zdecydował, że jest już niepotrzebny, więc został skazany na śmierć.
W tym świecie, kiedy zwierzęta zaczynają wymagać większej uwagi, pieniędzy i troski, często zostają ograbione z marzeń o emeryturze i pozbawione prawa do życia. Przecież nikt nie chce mieć większych problemów, a skoro można to załatwić w ten sposób i jeszcze zarobić, to ludzie, którym los zwierząt jest obojętny i widzą w nich tylko zarobek, decydują się na ten krok bez zawahania. Ot, taka znieczulica.
Mały Dżordż może żyć, może dożyć swoich ostatnich dni w bezpiecznym miejscu, gdzie nikt nie będzie chciał mu odebrać życia, może żyć wolny i nie martwić się o jutro. Może zamieszkać w fundacji. W miejscu, gdzie nie trzeba pracować, żeby zarobić na swoje życie, gdzie pośród innych zwierząt, będzie mógł cieszyć się każdym kolejnym dniem bez strachu i cierpienia. By jego marzenia się spełniły, trzeba zapłacić za niego 8000 złotych do 10 czerwca. Innego wyjścia nie ma. Dżordż sam nie ma nic, więc nic nie dołoży, choć z pewnością, gdyby tylko mógł, zrobiłby to bez wahania.
Ten nieporadny i jak to powiedział handlarz "śmieszny i pokraczny konik" też ma swoje marzenia i ogromną wolę życia, ale niewielu to obchodzi. Dżordż może żyć, jednak by to się udało, wielu ludzi o dobrych sercach, którym los zwierząt takich jak on, nie jest obojętny, musi stwierdzić, że warto. Mamy bardzo mało czasu, by ocalić tego biedaka. Tego niezdarnego Małego Drożdża, który pomimo starań i wysiłku przez całe życie, został skazany na śmierć.
Loading...