Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy za wsparcie dla białaczkowej Mazdy.
Dalsze koszty opieki przejęli nowi opiekunowie, bo Mazda znalazła kochający dom :)
Poranek, jak zawsze zamieszanie i zbieranie się w popłochu do pracy. W całym tym zawirowaniu dzwoni fundacyjny telefon. Wolontariuszka odbiera w biegu między kuchnią a łazienką. Po drugiej stronie w słuchawce odzywa się głos starszego mężczyzny. Głos bardzo uprzejmy i niezwykle poruszony. Wolontariuszka przysiada na chwilę i z uwagą słucha o kolejnej kociej tragedii. Mężczyzna spokojnie i rzeczowo zaczyna opowiadać:
„Wczoraj wieczorem pojechałem w rodzinne strony, tam pod Lubaczowem, na cmentarz. W drodze powrotnej do Rzeszowa odwiedziłem jeszcze rodzinę. W sumie od cmentarza przejechałem jakieś 30 km. Kiedy wyszedłem z auta, zorientowałem się, że coś jest nie tak, że coś szeleści pod maską. Otworzyłem maskę, a spod niej wyskoczył przerażony, młody kociak. Kulał na łapkę, wystraszył się, odskoczył, ale po chwili ufnie przyszedł. Jedna z osób z mojej rodziny rozpoznała go i stwierdziła, że od kilku dni kręcił się przy cmentarzu. Musiał zatem spod cmentarza przyjechać ze mną te 30 km… A ja dość szybko jechałem… To cud, że nic mu się nie stało. Ponieważ nikt z mojej rodziny, ani z ich sąsiadów, nie chciał się zaopiekować kociakiem, po prostu zabrałem go ze sobą i przywiozłem do Rzeszowa. Uznałem, że skoro tak sobie mnie wybrał, to muszę mu jakoś pomóc. W domu mam psa. Na obecność kota zareagował bardzo agresywnie, więc kociaka zabezpieczyłem na noc w łazience i jeśli trzeba może tak u mnie zostać kilka dni, ale nie jestem w stanie nic więcej mu zaoferować. Dlatego dziś z rana od razu dzwonię do Państwa. Czytałem o Was, o Waszej fundacji, o tym jak bardzo pomagacie kociakom, dlatego zwracam się do Was".
Wolontariuszka jest bardzo przejęta historią i wzorową postawą mężczyzny. Wie jednak, że nie może obiecać pomocy, póki nie znajdzie się miejsce w domu tymczasowym. Tłumaczy to mężczyźnie, prosi, aby pozostał w kontakcie z fundacją, bo "zrobimy, co w naszej mocy". Zaraz po zakończonej rozmowie wolontariuszka przekazuje informacje o potrzebującym kociaku dalej, po czym w biegu zbiera się do pracy.
Wieść o kocie potrzebującym pomocy szybko dociera do całego grona naszych wolontariuszy. Jedna z wolontariuszek oferuje miejsce w domu tymczasowym. Zapada więc decyzja o przyjęciu kociaka, lecz nim trafi do domu tymczasowego, wolontariuszka prosi mężczyznę by przywiózł kociaka do wskazanej lecznicy. Trzeba przecież obejrzeć kulejącą łapkę i ocenić stan zdrowia kociaka.
Kilka godzin później kociak trafia do lecznicy. Okazuje się, że jest to młoda kociczka w wieku około 6 miesięcy. Dostaje na imię Mazda – chyba nie trzeba wyjaśniać dlaczego. Jak większość takich kocich wyrzutków, jest wychudzona, a po jej futerku biega masa pcheł. Kicia ma także biegunkę. Zostaje więc zabezpieczona przeciw pasożytniczo, dostaje leki przeciwbiegunkowe oraz antybiotyk. Lekarze dokładnie oglądają łapkę i podejmują decyzję o jej unieruchomieniu w specjalnym opatrunku.
Wskazują także, aby ograniczać kotce ruch. Wykonują podstawowe badania: morfologię, biochemię oraz test FIV/FeLV. Ten ostatni, czyli FeLV, niestety okazuje się być dodatni. Jednak jest to test paskowy, aby mieć pewność, czy kotka jest nosicielem wirusa kociej białaczki, zostaje wysłana próbka na badanie PCR. Po dobie pobytu w lecznicy Mazda jedzie do domu tymczasowego, a jej opiekunka dostaje od lekarzy cały pakiet leków, wytycznych co do opieki oraz terminów kontroli.
My już dziś wiemy, że koszty opieki i leczenia Mazdy będą spore. Tym bardziej, jeśli potwierdzi się białaczkowy scenariusz. Jak zawsze jednak chcemy jej dać szansę na długie i szczęśliwe życie. Bo wszak białaczkowy, nie oznacza gorszy. I choć takie koty wymagają więcej uwagi, to wcale nie znaczy, że nie mają szansy na nowy dom. Dlatego dziś, w imieniu małej Mazdy, naszej kociej fanki japońskiej motoryzacji, bardzo prosimy o grosik wsparcia. Bo tylko dzięki waszej pomocy możemy sprawić, że to małe kocię szczęśliwie i głośno zamruczy, niczym wyścigowy silnik.
Loading...