Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Zanim ocenicie przeczytajcie, spróbujcie zrozumieć, zobaczyć sytuację naszymi oczami, acz wiemy, że będzie to bardzo trudne. Może dla części z Was będzie to niemożliwe. I w tym też nie ma niczego dziwnego.
Widzieliście już wiele takich zdjęć z bardzo wielu takich miejsc. Zapewniamy Was, że fundacjom, czy po prostu ludziom dobrej woli udaje się dotrzeć może do 5% tych miejsc. Reszta pozostaje bez pomocy za zamkniętymi drzwiami. Jeśli to blok to sąsiedzi skarżą się na zapach, bo wierzcie nam zapach to w takich miejscach jest naprawdę godny. Jeśli jednak to dom wolnostojący to jakimś tam sygnałem może być jedynie stan podwórka. Jak ktoś wrażliwy, nieprzygotowany, nienauczony jak sobie radzić to wejdzie i zwymiotuje, bo otaczać go będzie aromat zepsutego jedzenia, ludzkiego potu, moczu i kału tak zwierzęcego, jak i ludzkiego. Czasem dołączają wyziewy alkoholu, tu akurat tego nie było.
Kogo spodziewacie się tam zobaczyć? Ciężko chorą, niechodzącą starszą osobę? Tak, czasem tak bywa, ale bardzo rzadko. Sama starość i niepełnosprawność nie doprowadzą do tego, co widzicie. Spodziewacie się zobaczyć zataczającą się pijaną osobę? To już częściej, ale i tak w mniej niż jednej czwartej przypadków. Zakładacie, że żyje tam jedna osoba? Dość często tak, ale są i rodziny. Widzieliśmy kiedyś dziecko wychowane praktycznie od urodzenia w podobnych warunkach, dziecko, które przeszło całą edukację wynosząc z mieszkania na sobie zapachy o jakich wspomnieliśmy wcześniej. My to dziecko poznaliśmy podczas pewnej interwencji już jako ponad 30-letnią osobę. Nikt wcześniej nie interweniował, nie próbował ratować ani ludzi, ani zwierząt.
Wiecie kogo zobaczycie? Normalną osobę. Taką jak Wasza koleżanka z pracy, jak Wasz kolega z uczelni. Jedyne co tych ludzi zdradza to, że znowu o tym wspomnimy, zapach. On zostaje na ubraniach, plecakach, włosach. Czy tak jest zawsze w ich życiu? Nie, bywają okresy, że wszystko wygląda w naszych kategoriach normalnie, ale z wiekiem tych okresów jest coraz mniej. Na każdy temat prócz stanu zwierząt i stanu miejsca zamieszkania rozmowa przebiegnie normalnie i bardzo logicznie. Serio, nie usłyszycie, że w nocy przylecieli kosmicie i razem z duchami narobili bałaganu. Usłyszycie, że ktoś miał grypę, lub teraz modniejszy covid i nie miał przez parę dni siły sprzątać.
Wiemy wszyscy, że patrzymy nie na parodniowy bród, a czasem nawet i na paroletni. Wszystkie te osoby bardzo mocno kochają swoje zwierzęta i często mają ich bardzo dużo, często zwierzęta są w złym stanie, bo ludzie nie dają rady się nimi opiekować. Sami też są schorowani. Na pewno często cierpią na chorobę zbieractwa. To jak alkoholizm czy narkomania, nie ma na to leku, a walka o siebie jest bardzo trudna. Przeważnie też cierpią na inne schorzenia psychiatryczne, zazwyczaj bardzo poważne, bezpośrednio wręcz zagrażające ich życiu. Na szczęście na większość z tych chorób mniej lub bardziej skuteczne leki są. Czy tacy ludzie mają szansę na powrót do zdrowia? Rzadko, bo rzadko podejmują leczenie. Znamy jednak przypadki, kiedy się udało. I chcemy wierzyć, że tak będzie w przypadku osoby, która zgodziła się nam przekazać trzy koteczki – dwa 3-miesięczne kocurki Adrianka i Misia i półroczną koteczkę Cyraneczkę.
Nie było interwencji, policji, zakładania sprawy sądowej. Była dobra wola, szpital i, mamy nadzieję, szczera chęć walki o siebie. Osoba jest młoda, nie ma jeszcze 30 lat i ma przed sobą całe życie. Prosimy Was o dwie rzeczy. O mocne kciuki za tą osobę, żeby się udało wrócić do zdrowia i fizycznego i psychicznego i o pomoc w opłaceniu opieki weterynaryjnej dla kotków, których na naszą rzecz zrzekła.
Kotki wymagają odrobaczenia, odpchlenia, dwukrotnych szczepień, badań w kierunku chorób zakaźnych a Cyraneczka musi mieć pilnie zoperowaną przepuklinę i zostać od razu wysterylizowana. Naprawdę jesteśmy bez grosza, ale przecież kotki nie mogły zostać w takich warunkach… Pomożecie?
Loading...