Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Wolontariusze i ludzie nieobojętni na los kotów bezdomnych,
w kwietniu dowiedziałam się o takim kocie wymagającym pomocy:
Podejrzewaliśmy świerzbowca i/lub krwiaka - jako że nie przychodził regularnie - Karmiciel złapał go dopiero w ubiegłym tygodniu. Okazało się, że kot cierpi (bardzo cierpi - dosłownie!) na obie przypadłości - ma tak zainfekowane pasożytem uszy, że drapiąc się nieustannie spowodował stworzenie się krwiaka - drugie ucho przechodziło to samo - tam już małżowina jest zdeformowana i zupełnie pozbawiona chrząstki. Wieloletni świerzbowiec tak zmienił kanały słuchowe, że ich wyczyszczenie - nawet podczas narkozy - okazało się niemożliwe - są zrosty, uszkodzenie błony bębenkowej na 99%, najprawdopodobniej kot bardzo kiepsko słyszy - o ile w ogóle...
Najgorsze jest nieustanne cierpienie - ból fizyczny, jaki powoduje krwiak na uchu, lekarka porównała do bólu onkologicznego; cierpienie psychiczne jest jeszcze gorsze - nieustanny świąd, szumy, szmery etc - skoro kot bez przerwy drapał to ucho, mimo ogromnego bólu... Niestety w tak traktowane ucho wdało się zakażenie i gdyby nie interwencja chirurgiczna - Kłapouchego już by nie było. Ale po kolei: kiedy we wtorek trafił do weterynarza miał wysoką gorączkę, od razu antybiotyk, badanie krwi (niestety wyszedł FIV+) - wyniki okazały się zadziwiająco dobre (lekka anemia spowodowana zapewne pasożytami - cały był w kleszczach - obrzydliwość - dwa opite znalazłam nawet utopione w miseczce z wodą:/). Decyzja: jak najszybciej trzeba ten krwiak opracować - znalezienie terminu nie było łatwe (wolne ZA MIESIĄC!), bo wyszły jeszcze połamane 4 kły i kastracja na dokładkę - bez sensu byłoby to wszystko rozkładać na kilka znieczuleń. Na szczęście w piątek miał mieć sanację mój kot - ustępując miejsca Kłapouchemu uratował mu życie, bowiem okazało się, że wewnątrz krwiaka był już masywny stan zapalny, który pewnie skończyłby się sepsą - po otwarciu ropa zasikała wszystko i wszystkich:/ Teraz kocur codziennie odwiedza weta, bo trzeba ten "były" krwiak przepłukiwać: dosłownie! Wstrzykuje się jednym otworem sól fizjologiczną, a ona kilkoma innymi otworami wytryskuje na zewnątrz; dostaje ponadto dwa antybiotyki i probiotyk, no i doszła jeszcze suplementacja B12 (bardzo duży niedobór) oraz maść na to uszko. Na szczęście - kocur je za dwóch! Jaki jest? Mocno wystraszony, czasem jeszcze syknie, ale nie ma w nim cienia agresji - jeszcze w weekend wzdrygał się na dotyk ręki, teraz już nie ma tego odruchu - będą z niego koty:)
Po co to Wam piszę? Ano po to, żeby prosić Was o wsparcie... Ze względu na aktualną sytuację Fundacji, Kłapouch nie może stać się jej podopiecznym, ale ja nie jestem w stanie zostawic go na pastwę losu, dlatego we własnym zakresie staram się mu pomóc.
Teraz najważniejsze, to wyleczyć go, ale na to niestety potrzeba pieniędzy, stąd ta zbiórka.
A jak dojdzie do siebie - będę prosić również o pomoc w szukaniu mu domu, chociaż pewnie łatwo z tym nie będzie - zwykły buras, zdeformowany, dodatkowo z FIV, ale cuda się przecież zdarzają, prawda???
Ola - kotekmamrotek