Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, dziękujemy za okazane zaufanie, wiarę i każdą ofiarowaną złotówkę <3
Pozwólcie, że posłużę się listem, który napisałam do Bliskiej Osoby. Wydaje mi się, że to najlepiej zobrazuje położenie, w jakim się znalazłam...
Udałam się w podróż sentymentalną... Kiedy problemy przygniatają... Desperacko szukam pozytywów. Znaków, że moja praca ma znaczenie. Myślałam, że podnieśliśmy się już po próbie zniszczenia szkapy 4 lata temu. Tamten czas — przeprowadzka setki zwierząt i dwuletni pobyt w pensjonatach — pozostawił nie tylko traumę, ale i rachunki. Powoli znikają zaległości, jednak nie wszyscy okazali się cierpliwi. Komornik zajął kwotę prawie 9 000 zł na koncie fundacji. Już chciałam się poddać, tylko w czym zawiniły tutaj zwierzęta? Bo przecież na nich odbiłaby się moja decyzja. Nie zrobiłabym na złość nikomu innemu.
Z fotowoltaiką też nader pozytywnie podeszłam do tematu. Byłam przekonana, że skoro już produkujemy prąd — rozliczenia z PGE będą wyglądać zupełnie inaczej. Niestety firma za późno zgłosiła innowację, co pociągnęło za sobą szereg komplikacji. Płakać się chce. W każdym razie należy nam się dofinansowanie w kwocie 14 000 zł, ale nikt nie jest w stanie mi powiedzieć, kiedy możemy się tych pieniędzy spodziewać, bo i to firma miała załatwić, ale zapomniała.
A propos kotów... Gościmy dwa ukraińskie koty. Zamieszkały u nas na około rok, do czasu, kiedy ich właścicielka zorganizuje sobie życie na nowo. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym odmówić pomocy. Ponieważ to półdzikie koty, które pierwszy raz w życiu zmieniały dom, są mocno nieufne. Żeby nie narażać ich na dodatkowy stres, uzgodniliśmy, że przygotujemy dla nich miejsce w kociarni. 4 lata nie było tam zwierząt... Porządkowanie pokoiku wzbudziło we mnie początkowo smutek. Szybko jednak wyparły go ciepłe uczucia. I tym sposobem mamy na tymczasie dwa buraski, chociaż zarzekałam się, że żadnego zwierzęcia nie przyjmę, dopóki nie wyjdziemy na prostą finansowo. No ale tak trzeba było zrobić.
Chwila moment, miałam nieco dalej wspominać! Gospodarstwo przecież kupiliśmy 17 lat temu! Kawał życia i historii. Radości, dramaty, walka o zwierzęta, w które ludzie już zwątpili. Tak sobie właśnie uświadomiłam, że baba z miasta przywiozła na wieś... rośliny i zwierzęta. O ironio!
Kiedy zaczęliśmy nasadzenia w dolnej części gospodarstwa (tutaj tujki są jeszcze "bejbi tujami"):
Dziś mamy już prawdziwy busz zieleni, a czasami nawet tęcza pojawia się nad Zerówką...
Widok z okna na górną część gospodarstwa zmienił się równie mocno! To jedno z pierwszych zdjęć, jakie tutaj zrobiłam:
Aktualnie:
W sumie wpłynęliśmy na krajobraz - oto widok na nasze gospodarstwo z sąsiedniej wsi. Ściana drzew odcina pastwisko od pól uprawnych:
Czy to wszystko zniknie? Wciąż słyszę: ogłoś upadłość, zamknij fundację. Uważam jednak, że ani zwierzęta, ani wierzyciele na taki krok nie zasłużyli. Przecież zaufali... Tak samo Wy — zaufaliście, pomagacie od 2005 roku i razem budujemy ten skrawek świata! Razem... Czy uda nam się raz jeszcze zjednoczyć w walce o Zerówkę?
Loading...