Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Wasza hojność i chęć pomocy bezdomnym zwierzętom nas wzruszyła. Mając "przy sobie" takich dobrych ludzi, chce się pomagać. Mimo, że jesteście przed komputerami często setki kilometrów dalej, czujemy wasze wsparcie. Na 2 miesiące jesteśmy bezpieczni, brzuszki psiaków będą pełne. Nadal drżymy o to co bedzie dalej, ale na razie cieszymy się z tego co mamy. Dziękujemy <3
Większość z nich wie dokładnie, co to głód. Dokładnie pamiętają walkę o każdy kawałek ochłapu, pamiętają żebranie i szukanie pożywienia po śmietnikach. Niektórym ktoś czasem coś rzucił, ktoś inny przegonił, ktoś rzucił kamieniem, by przypadkiem się nie zadomowił. Teraz nasi podopieczni mają zapewnioną opiekę, ciepły kąt, i pełną miskę... Ale to ostatnie dobro zaczyna być zagrożone. Kończą się nam zapasy karmy.
Zapasy dla 100 bezdomnych zwierząt. Choć nie jest to łatwe, musimy błagać o pomoc - nie dla nas, a dla naszych PSYJACIÓŁ, którzy bez nas sobie nie poradzą. Pomóżcie nam zakupić karmę dla istot, którym los nie sprzyjał. Przedstawiamy Wam niektórych naszych podopiecznych i najnowsze interwencje. Spójrzcie w ich oczy, powiedzcie czy zasługują na pełną miseczkę, pełny brzuch i szczęście. Ta zbiórka pozwoli nam zabezpieczyć się i przetrwać przez kolejne 2 miesiące. Dwa miesiące spokoju o brzuszki psiaków - marzenie!
Wszystko, co robimy, robimy dla nich. Zobaczcie nasze ostatnie interwencje. Mama i jej 9 dzieci zabrana od rodziny niezaradnej życiowo. Jadąc na inną interwencję nieomal wpadła nam pod koła wychudzona, przestraszona sunia z wiszącymi cyckami. Od razu w głowie pojawiła się myśl, gdzie masz maluchy, kochana...? Nie mogliśmy przejechać obojętnie, jak pozostali kierowcy. Zrobiliśmy krótki wywiad i już wszystko było wiadome. Zbulwersowani mieszkańcy powiedzieli, że przychodzi już od około pół roku i wyżera jedzenie ich psom. Przeganiali ją a ona i tak wracała. Zapewne z głodu. Ot, taka wrażliwość... Krzyczeli, żebyśmy natychmiast ją zabierali.
Pojechaliśmy jej śladem - szybko namierzyliśmy miejsce jej bytowania. Okazało się trafiliśmy do rodziny całkowicie niezaradnej życiowo, której los zwierząt jest całkowicie obojętny. Tu pies traktowany jest jak rzecz. Ktoś kiedyś im sunie przyniósł i tak wzięli. Nigdy nie pomyśleli, że psu trzeba dawać jeść, że trzeba zabezpieczyć od kleszczy, odrobaczyć, zaszczepić, o kastracji nie wspomnę.
Poprzedni miot 10 maluszków umarł (ale pseudo właściciele nie wiedzieli czemu). My podejrzewamy, że pewne z głodu albo choroby, ta 9 prawdopodobnie też by umarła. Szczeniaczki były trzymane w kurniku - w kurzych odchodach, bez dostępu do jakiegokolwiek jedzenia ani picia, nawet pustych misek nie miały, nawet kawałka szmaty do leżenia nie dostały.
Miały tylko siebie i swoją dzielną mamusie. Żywiły się tylko tym, co wyssały od chudej suczki. Trudno się dziwić, ze mama chodzika i szukała jedzenia po całej wsi. Oddali ją bez problemu - i tak mieli jej dość, powiedzieli, ponieważ jak ma cieczkę to całe sfory psów przychodzą. Pani powiedziała, żebyśmy ja zabierali... Tyle szczęścia w nieszczęściu, że w końcu mogła trafić lepsze miejsce.
Beti, sunia, którą ktoś wyrzucił jak śmieć na jednej z wiosek pod Iłowem. Tylko jedna dusza ją dokarmiała, a reszta przepędzała. Nikt nie przygarnął, bo po co to, przecież suczka. Z suniami to same problemy. Jak to słyszę, krew mnie zalewa. Ludzie, co się z Wami dzieje?! Ona kocha i tęskni. W przeciwieństwie do człowieka kocha bezwarunkowo. Gdy tylko poczuła miłość od człowieka, ma problem z samotnością. Tak bardzo pokochała, że płacze, gdy zostaje sama.
Bona, Puma i Figa - trzy czarne sunie wyrzucone jak śmieci. Wszystkie czarne jak węgle - może to siostry? Bona ma cieczkę, jest pogryziona, ma choroby skóry. Wszystkie zakleszczone, zapchlone, zarobaczone. Żadna z nich nie ma tkliwej historii, po prostu potrzebowały pomocy a my nie mogliśmy ich zostawić. Wiadome jest jedno - gdybyśmy ich nie zabrały, zapewne zginęłyby pod kołami aut albo trafiłyby na łańcuch, a tam zapewne rodziły bez końca. Nie mogliśmy na to pozwolić. Rozum mówił, że nie mamy pieniędzy, aby im pomóc a serce, że nam pomożecie, że damy radę, że nie zostawicie nas w takiej sytuacji...
Robimy wszystko, by los naszych podopiecznych odmienił się na lepsze. Zobaczcie też te dobre strony pomagania :)
Łapka- sunia w urwaną łapką i jej szczęśliwe zakończenie.
Baton - niechciany psiak porzucony na stacji benzynowej. Teraz ma wspaniały dom z Panią podróżniczką.
Zanim jednak psiaki trafią do nowych domów, muszą zostać przez nas wyleczone, odrobaczone, odpchlona, zaszczepione i wykastrowane. Znalezienie im domu czasem trwa miesiące, czasem lata. Przez ten czas nasi ukochani podopieczni muszę jeść! Często przyjeżdżają wygłodzeni i jedzą bardzo, bardzo dużo! Prosimy, zapasy karmy kończą się - nie zostawiajcie nas w potrzebie!
Parę słów o nas:
Fundacja Kundelek to siła trzech bab, które nie boją się ciężkiej pracy, trudnych psów i wyzwań. Działamy oficjalnie od 2016 roku, choć już dużo wcześniej pomagałyśmy bezdomnym zwierzętom. Stawiamy przede wszystkim na zapobieganie bezdomności - kastrację zwierząt bezdomnych, a także pomoc w kastracji zwierząt właścicielskich. Edukujemy dzieci i dorosłych. Leczymy, szczepimy, odrobaczamy zwierzęta oraz aktywnie szukamy im nowych, dobrych domów. Każdą chwilę poświęcamy naszym podopiecznym by oprócz podstawowej opieki czuły się u nas jak w domu - chodzimy na spacery, uczymy, przytulamy i kochamy je jak własne zwierzęta. Oddajemy podopiecznym całe nasze serca.
Zapewniamy opiekę profesjonalną oraz empatyczną weterynaryjną.
Tu przedstawiamy nasze ostatnie faktury:
Loading...