Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Niestety, nie udało się uratować Nieboraczka. Nerki odmówiły ostatecznie posłuszeństwa i w niedzielę, 03.04. Nieboraczek odszedł od nas na zawsze. Udało się „tylko” i „aż” ofiarować mu dwa miesiące normalnego życia. Mieszkał w domu, spał na kolanach. Wyniki były fatalne, a Nieborak żył wbrew logice. Mocznik i kreatynina były podwyższone kilkukrotnie, a kociak biegał po domu jak zdrowy zwierzak. Przeżył ostanie tygodnie w domowym cieple, kochany, głaskany. Można było dać mu ten czas, leczyć go, dzięki Waszemu wsparciu. Dziękujemy.
Do stada kotów wolnożyjących w Gdyni podrzucono domowego miziaka. Pięknego, lśniącego kocura. Miał sobie poradzić. Czy mu się udało?
Siedział skulony i wystraszony w krzakach przez kilka miesięcy! Co z niego zostało? Popatrzcie na zdjęcia!
Ze zdrowego wesołego kota pozostało niewiele. Musiał zmagać się z życiem na ulicy. Spał na zewnątrz, do bud nie mógł się dostać. Był zbyt nieśmiały. Nie dojadał, rzadko się na coś załapał, był zawsze z tyłu. Spokojny i grzeczny. Nawet o pieszczoty przechodniów prosił nieśmiało. Dopiero jak zobaczył, że ktoś okazuje mu serce, rozkręcał się na całego. Mruczenie, strzelanie baranków, łaszenie się – cały zestaw kocich wdzięków. Człowieka, który czule go potraktował, nie chciał odstąpić na krok.
Niestety, ludzie przychodzili i odchodzili.
Nieborak zostawał w krzakach. Niedawno dzięki dobrej duszy trafił pod opiekę wolontariuszy Fundacji Viva! z grupy Pomorski Koci Dom Tymczasowy.
Co o nim mówią?
Nieborak jest przemiłym kocurem. Kiedy otworzy się jego klatkę od razu startuje do człowieka. Czuje się już bezpieczny, stał się odważniejszy. Wciska swoją całkiem sporą główkę w dłoń człowieka z całej siły i przebiera łapkami ze szczęścia. Mruczy jak całe stado :-) Lgnie do człowieka w każdej możliwej sekundzie. Nawet kiedy ma słabsze dni i kiedy widać, że wstawanie jest wysiłkiem, nie odpuszcza kontaktu z człowiekiem. Staje na chudych łapkach i nadstawia głowę do głaskania. Futerko ma jeszcze okropne, ale przecież nie wygląd jest najważniejszy. Ma wielkie serce, jest bardzo bardzo kochany.
Gdyby problemem Nieboraka była tylko brzydka sierść, byłoby super.
Konsekwencją porzucenia i twardego ulicznego życia jest niestety uszkodzenie nerek. Kociak schudł dramatycznie, jest duży, więc może średnio to widać. Pod ręka czuć koci szkielet, każdą pojedynczą kostkę. Skóra sucha, „odstająca” - objaw skrajnego odwodnienia. Wrażenie jest straszne, wydaje się, że jest ona dosłownie „odczepiona od reszty kota”. Futro w fatalnym stanie, nieborak nie ma siły się myć.
Niewydolność nerek jest straszną, dolegliwą i trudną chorobą. Dochodzi do zatrucia organizmu mocznikiem. Zwierzak ma permanentny odruch wymiotny, nie je. Mocznik parzy organizm od wewnątrz. Namacalnym dowodem są bolesne rany – nadżerki w pyszczku. Chore nerki to chyba najgorsze paskudztwo, jakie może spotkać kota. Nieboraczka, niestety, spotkało.
Jednak ta kocia przylepa może jeszcze żyć. Nieborak pod troskliwą opieką może jeszcze dobrze funkcjonować parę ładnych lat. Wolontariusze walczą o to życie. Nieborak wymaga kroplówek, karmy weterynaryjnej, leków, suplementów diety oraz regularnych badań krwi. Niezbędne USG. Konieczny jest pobyt w kocim szpitalu. To wszystko pociąga za sobą ogromne koszty. Wolontariusze dają mu dużo miłości, obiecują nowy dom.
Nerki to nie wyrok, walka zostanie kiedyś przegrana, ale jeszcze nie teraz. Nie wolno się poddawać. Nieborak zasługuje jeszcze na kilka lat życia i zaznanie miłości. Takiej, która nie zawiedzie i nie wyrzuci na ulicę. Prosimy o pomoc finansową dla tego zapomnianego na jakiś czas przez człowieka Nieboraka. Tylko dzięki Waszym wpłatom można go ratować.
Loading...