Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Bardzo dziękujemy za Państwa pomoc. Zebrane pieniądze pozwoliły pokryć koszty faktur związanych z jego operacją oraz wielotygodniowym leczeniem. Oluś walczył o życie dwukrotnie. Został potrącony przez samochód a jego przednia lapka została roztrzaskana. Po operacji rozpoczęła się kolejna walka- uogolniona kaliciwiroza. Wyniki byly tak tragiczne, ze jeszcze nigdy czegoś takie nie widzieliśmy. Jedno bylo pewne, Oluś chciał zyc. Pomimo oslabienia mruczał i patrzył na nas błagalnym wzrokiem. Dzielnie wytrzymywał kolejne porcje zastrzykow, kroplowek i tabletek. Po kilku tygodniach walki Oluś zaczynal wracać do zdrowia. Kiedy w końcu mieliśmy pewnosc, że jego stan jest stabilny zaczęliśmy szukać dla niego nowego domku. I udalo sie! Oluś znalazł cudowna rodzinke, dla których stal się oczkiem w głowie.
Jeszcze raz bardzo dziękujemy za Państwa wsparcie. Bez niej nie udałoby się Nam mu pomóc.
Oto historia kota, któremu zostało ostatnie z 7 kocich żyć.
Oluś uległ wypadkowi. Został potrącony przez samochód i pozostawiony na poboczu na pewną śmierć. Kiedy został znaleziony, okazało się, że kolo niego leży drugi kociak... Pomimo tego, że Oluś sam był połamany i obolały, ostatkiem sił próbował ratować swojego martwego braciszka.
Kociak ostał zabrany do lecznicy. Podczas badań okazało się, że jego kość ramienna jest złamana na tyle poważnie, że kość przebiła skórę. Oluś - jak na prawdziwego bohatera przystało, pomimo ogromnego bólu tulił się do wszystkich i mruczał.
Zdecydowaliśmy się na operację, podczas której poskładano pogruchotane kostki. Myśleliśmy, że najgorsze było już za nami i już niedługo zaczniemy szukać dla niego kochającego domku...
Wtedy zaczęła się prawdziwa walka… Oluś zachorował na panleukopenię. Walczyliśmy z najgorszym i najbardziej przebiegłym wrogiem. Śmierć czaiła się za rogiem, a każdy dzień rozpoczynaliśmy strachem o życie Olusia. Myślicie Państwo, że to koniec? Otóż nie... Wyniki zaczęły się pogarszać, krew leciała z nosa, zamiast kału wydalał litry krwi, błony śluzowe zaczęły robić się żółte... Mieliśmy do czynienia z uogólnioną kaliciwirozą...
Byliśmy pewni, że przegrywamy. Wtedy nadeszła myśl, że może czas zakończyć jego cierpienie i pozwolić mu odejść... Wyjęliśmy Olusia z klatki, postawiliśmy na stole, on spojrzał na nas swoimi wielkimi, pięknymi i oczkami, podniósł się na łapkach i otarł o dłonie. W oczkach widać było ostatnią iskierkę walki... Musieliśmy to dla niego zrobić, pomóc mu przejść przez to piekło, żeby kolejne dni stały się dla niego radością.
Tak się właśnie stało. Kolejne leki, kroplówki, badania, coraz droższe leki coraz bardziej innowacyjne leczenia. Wszystko tylko dla niego. Jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyliśmy się z tego, że kot zrobił normalną kupkę.
Pomyślicie Państwo, że jesteśmy wariatami? Zastanawiacie się, po co to zrobiliśmy? Po to, by dziś zobaczyć, że Oluś zjadł i nabiera masy. Cieszyć się z tego, że każdego dnia wygląda coraz lepiej, a jego oczka już nie są tak bardzo zapadnięte.
Nie mogliśmy podjąć innej decyzji, musieliśmy go ratować. Co jest najtrudniejsze w ratowaniu zwierząt? To, że pomimo dna na koncie, każdego dnia trafia do nas kolejny potrzebujący zwierzak. Jeśli my im nie pomożemy, zostaną poddane eutanazji lub umrą w samotności. Błagamy, pomóżcie nam w walce o te niewinne stworzenia. Nie pozwólmy zostawić ich bez pomocy.
Loading...