Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, dziękujemy Wam z całego serca za podarowanie Tosi życia. Ta chora klacz dzielnie zniosła transport i jest już w naszym ośrodku, w Szczedrzykowicach. Przed nią wizyta lekarza weterynarii i diagnostyka chorych oczu. Tosia ma problemy z obojgiem oczu ale prawe jest w znacznie gorszym stanie.
Tosia, ze względu na stan zdrowia, pozostanie pod bezpośrednią opieką fundacji i tym samym rozgląda się za opiekunami wirtualnymi. Miesięczny, podstawowy koszt utrzymania Tosi to 300 zł (owies, siano, słoma, kowal). Koszty leczenia nie są nam na ten moment znane.
Zapraszamy serdecznie do objęcia chorej Tosi opieką. O wysokości wsparcia decydujesz Ty! Tosia będzie wdzięczna za każdą okazaną pomoc.
Wystarczy wypełnić Formularz Adopcji Wirtualnej aby zaopiekować się Tosią.
Kolejna wizyta na targu. Kolejne wylane z bezsilności łzy. Kolejne dziesiątki zwierząt gospodarskich wywiezione do tuczarni i ubojni. Kolejne czekające na ratunek konie, którym nie umiemy ocalić życia.
Targ zwierząt koło Warszawy. Centrum Polski. Kultura, sztuka, wiele renomowanych uczelni, nieograniczony dostęp do wiedzy. A kilkanaście kilometrów od rogatek, co wtorek rozgrywa się dramat zwierząt sprowadzonych na świat tylko po to, by umrzeć. Z nieba leje się żar, na plac targowy od rana w tumanach kurzu wjeżdżały kolejne samochody. Samochody pełne jeszcze żywego mięsa. Tu, na targu zwierząt, nikt się nie zastanawia czy uwiązany do metalowej rury koń coś czuje. Tu liczy się ile waży, w której jest klasie rzeźnej i czy da się na jego ubiciu zarobić. Tłum złożony ze sprzedających, handlarzy i gapiów. Zbieranina ludzi o amputowanym sumieniu... tylko kawałek od stolicy, od centrum. To właśnie Polska, kraj ułańskich tradycji, a pełen oprawców koni.
Tosia była dziś rano na targu. Uwiązana pod wiatą do metalowej rury zadzierała wysoko głowę, jak gdyby chciała się wznieść do nieba. I nie czekać już na rzeźnicki, zimny nóż, nie błagać wiatronogiego boga koni, by umieranie nie bolało. Być może mała Tosia słyszała, że za Tęczowym Mostem nie ma już cierpienia. Nie ma metalowych rur, do których wiąże się ślepe Tosie. Nie ma handlarzy z batem, którego świst tnie powietrze, a potem skórę na zadzie. Nie ma bólu ani wiecznego strachu.
Nie mieliśmy środków, by odkupić konia na targu, więc pojechaliśmy za handlarzem, który zabrał ślepą Tosię. Zabrał też inne konie...
Mała Tosia, uwiązana w handlarskiej oborze, dalej wysoko zadziera głowę. Strzyże uszami, słuchając co się wokół niej dzieje. I stara się patrzeć... choć nie widzi... Oczy Tosi są obrzęknięte, z wydzieliną, spojówki podrażnione. Nie wiemy, co dolega Tosi. Nie wiemy, czy da się ją wyleczyć. Wiemy tylko tyle, że chcemy spróbować odmienić jej los. Z miejsca, gdzie jest, nie wyciągnie jej już nikt. To miejsce zapomniane przez ludzi. To miejsce, gdzie niechciane konie są trzymane, by przytyć. Stąd droga prowadzi już tylko do ubojni. Życie Tosi handlarz wycenił na 2000 zł. Można się spierać czy to dużo, czy mało. Można się odwrócić i wyjść, zatrzaskując za sobą ciężkie, stalowe, zardzewiałe drzwi, ale nie da się zapomnieć....
Kochani, z całego serca prosimy. Mamy tydzień, by zapłacić za życie Tosi. Pomóżcie kolejny raz. Ocalmy wspólnie niewidomą Tosieńkę. W Was jedyna dla niej nadzieja i ostatnia szansa na ratunek. Potrzebne są też środki na transport (około 900 zł) oraz na diagnostykę i leczenie chorych oczu (na ten moment nie jesteśmy w stanie oszacować kosztów, na pewno kwota nie będzie mała, samo badanie przez lekarza okulistę to kilkaset złotych).
Loading...