Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Nomi została znaleziona przez wolontariuszkę Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego (Fundacja Viva!) w małej nadmorskiej miejscowości – Mechelinki. Siedziała skulona na parapecie lokalu gastronomicznego, wciśnięta w kąt tak mocno, że prawie nie było jej widać. Była praktycznie przyklejona do ściany, wystraszona, mokra, głodna. Niewidoczna dla świata. Próbowała ogrzać się ciepłem zza okna, z wewnątrz, bo mróz trzymał już mocno. Cichutko pomiaukiwała, prawie nie było jej słychać w ulewnym deszczu i odgłosach sztormu, który hulał dookoła.
Wolontariuszka bez namysłu zapakowała kruszynę do transportera i zabrała do ciepłej lecznicy. Nomi była bardzo przemarznięta i chora. W przychodni kicia wtuliła się w człowieka i za nic nie chciała się odkleić. Do miski dopadła jak szalona. W końcu poczuła się bezpiecznie i nie musiała głodować.
Jest miłą, grzeczną kocicą. Oswojoną, ufną, kochaną. Zna człowieka, musiała z nim żyć. Została porzucona – to często zdarza się w tym miejscu. Po sezonie nie ma w Mechelinkach prawie nikogo. Z przejeżdżających samochodów wyrzucane są zwierzęta. Taki najprawdopodobniej był los koteczki. Zima nad morzem nie jest ciepła – uwierzcie. Straszny jest los tych istot.
Nomi potrzebuje pomocy weterynarza. Trzeba wyleczyć jej drogi oddechowe. Zrobiono badania krwi – wyniki nie są super. Konieczne jest poszerzenie diagnostyki trzustki i nerek - kolejne badania laboratoryjne i diagnostyka obrazowa. Kicia ma zmiany skórne – potrzebne są szczepionki. Trzeba opłacić również zabieg sterylizacji. Badania, leki, zabieg i dobra karma, bo takiej bezwarunkowo potrzebuje zagłodzona Nomi, do tego opieka w szpitaliku - to ogromne obciążenie dla wolontariackiego konta. Nie ma środków, by pomóc kotce, by sfinansować jej leczenie. Każda złotówka, którą możesz podarować kici, jest na wagę złota.
Loading...