Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Niestety, okazało się, że już nic nie możemy zrobić dla Bonifacego. Jego stan nie dawał nadziei na chociaż podstawową sprawność, przy czym bardzo cierpiał. Musieliśmy podjąć decyzję o eutanazji.
Żegnaj malutki, już nic nie boli, a za tęczowym mostem znowu możesz biegać.
Nowe życia Bonifacego, czyli historia kota Lesia...
Historia zaczyna się kilkanaście dni temu. Kot Lesio trafia na kocią ekipę z mazowieckiej, małej miejscowości. Ile miesięcy czołgał się po ulicach i rowach, nie wiemy, ale był już na tyle kiepski, że z ulicy go zabrano.
Trafia do jedynej lecznicy w miejscowości. Ma pecha. Trafia do weterynarza. Po 10 dniach pobytu w "lecznicy" kitku jest w stanie ciężkim. Leży i popłakuje z bólu. I tak przez kocie telefony, znajomości i naszą Kaskę W. kot trafia do nas.
Wygląda jak pokrwawiona szmatka, którą ktoś wyżął i wyrzucił.
Tutaj kończy się historia Lesia, a zaczyna historia Bonifacego. Trafia do naszej kochanej Vetici i tam Ciotki biorą go w obroty. Jest w bardzo złym stanie. Odparzenia ma nawet na mosznie. Mnóstwo ran i odleżyn. I gdzieś gubi białka, bo ma apetyt a jest chudziutki.
Dzisiaj po 4 dniach możemy powiedzieć, że kryzys mamy zażegnany. Bonifacy ma apetyt i powolutku przybiera na wadze. Rany są kilka razy dziennie oglądane i zabezpieczane. Jest stale na kroplówkach i ładujemy w niego bomby witaminowe. Został założony cewnik, żeby odciążyć sfery intymne i żeby rany się zagoiły.
I choć za późno już na operacje, to za chwile zaczynamy rehabilitacje i może uda się postawić chłopaka na łapy. Chcemy zapewnić mu maximum, co jest możliwe. Bo kot Bonifacy etap życia na ulicy już zakończył.
Loading...