Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani bardzo dziękujemy za wsparcie.
Oczko Nutka udało się uratowac a kociak znalazł nowy dom :)
Miauuu, witaj, jestem Nutek. Pewnie już zauważyłeś, że mam chore oczko. Na to oczko nie mogę Cię zobaczyć, za to na to drugie widzę Cię doskonale. Patrzysz na mnie? To teraz posłuchaj mojej historii.
Urodziłem się na wsi, nieopodal ludzkich gospodarstw. Mieszkałem w stodole wraz z moją kocią mamą i rodzeństwem. Byłem z nimi szczęśliwy. Dni były długie i słoneczne, wspólnie spędzaliśmy czas na kocich zabawach. Mieliśmy jeszcze taką ludzką ciocię, która codziennie przynosiła nam jedzonko, ach jaki to był piękny czas. Niestety pogoda szybko się zmieniła. Noce zrobiły się długie i chłodne, a ja zachorowałem. Na początku tylko kichałem i miałem zakatarzony nosek. Z dnia na dzień czułem się jednak coraz gorzej i zaczęły mnie boleć oczka, szczególnie to jedno. W sumie ciągle kichałem i płakałem. Ciocia martwiła się o mnie, ale mówiła, że nie wie jak mnie wyleczyć. Jacyś ludzie zabrali moje rodzeństwo do nowych domków, a jak tak zostałem samotny i chory.
Oczko bolało mnie coraz bardziej, pewnej nocy tak strasznie bardzo, że nie mogłem spać… aż w końcu coś pękło, przestało boleć, ale ja przestałem widzieć na oczko.
Moja mama tuliła mnie i mruczała i płakała bo też nie umiała mi pomóc. „Umrzesz moje dziecko, jeśli ludzie nam nie pomogą” – tak zapłakana wymiauczała do mnie tej nocy. Biegałem więc, za ludźmi w okolicy, ale na mój widok każdy odwracał wzrok, tylko ciocia zmartwiona głaskała mnie przynosząc codziennie jedzonko. Co noc prosiłem mojego kociego anioła, żeby sprowadził dla mnie pomoc. Myślałem sobie „mam 3 miesiące, ja nie chce umierać, mam jeszcze tyle planów i marzeń.”
Pewnego dnia wydarzył się cud. Do wsi przyjechała młoda dziewczyna, miła i uśmiechnięta. Szła w moją stronę i wołała mnie, a obok niej szła ciocia. Dziewczyna wydawała się sympatyczna, więc pobiegłem do niej. Ona wzięła mnie na ręce, pogłaskała i szepnęła mi na uszko „Przyjechałam po Ciebie, zabiorę Cię w miejsce, gdzie Cię wyleczą”. Wprost nie mogłem w to uwierzyć, ale zaufałem jej.
Zapakowała mnie do takiego plastikowego pudełeczka, gdzie w środku był mięciutki kocyk i ruszyliśmy w drogę. Nie wiem, jak długo i dokąd jechaliśmy, bo na kocyku było tak mięciutko i ciepło że usnąłem. Obudziłem się w dziwnym miejscu gdzie ludzie chodzili w fartuchach. Dziewczyna wyciągnęła mnie z pudełeczka i razem z jeszcze jedną miłą Panią i drugą Panią w fartuchu oglądały mnie z każdej strony. Potem coś zakuło mnie z pupę, to był zastrzyk, nieprzyjemny, ale Pani w fartuchu powiedziała, że tak trzeba żebym był zdrowy. Powiedziała też, że muszę mieć operację na to jedno oczko, że co prawda nie będę już na nie widział, ale operacja sprawi że poczuje się lepiej. Potem wskoczyłem znów do plastikowego pudełka i razem z dziewczyną i tą druga Panią, która okazała się być moją nową ciocią pojechaliśmy do niej do domu. Rozumiecie do domu, gdzie są pełne miseczki i jest drapak i kuweta i mam też nowych kocich przyjaciół.
Teraz mieszkam razem z nimi w domu tymczasowym Fundacji Felineus. Codziennie z ciocią jeżdżę na zastrzyki i czekam na operację, ale z każdym dniem czuje się coraz lepiej. Ponoć kiedy wyzdrowieje mogę trafić do takiego domku, który już będzie tylko mój nie tymczasowy. Już nie mogę się doczekać, kiedy będę zdrowy. Martwię się jednak, bo ciocia mówi, że te zastrzyki i ta operacja to bardzo dużo kosztuje, a Fundacja nie ma tylu pieniążków.
Dlatego opowiadam Wam dzisiaj moją historię, bo ciocia powiedziała, że jak ładnie poproszę innych dobrych ludzi to na pewno pomogą zebrać pieniążki na moje leczenie i utrzymanie. To teraz tak bardzo ładnie Cię proszę człowieku, pomóż mi i wrzuć złotóweczkę do mojej skarbonki.
Loading...