Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy wsparli Zosię. To dzięki Wam możliwa była operacja i dalsze leczenie Zosi. To dzięki Waszemu wsparciu Zosia mogła poznać co to dobro i miłość…
Zosiu, nie potrafimy zrozumieć dlaczego los dał Ci tak niewiele czasu na poznanie czym jest szczęście. Nigdy nie pojmiemy dlaczego przez tyle lat Twoje potworne cierpienie było obojętne wszystkim ludziom, którzy Cię mijali w milczeniu i dlaczego zły los dał Ci tak niewiele czasu na zaznanie szczęścia i życie bez bólu😭
Kochani, odeszła Zosia. Pies- widmo, który przeszedł przez istne piekło na ziemi.
Dziękujemy serdecznie doktor Ani, która podjęła się operacji ratującej życie Zosi, całej ekipie AnaVet za opiekę weterynaryjną nad Zosią, a szczególnie Marcie, która bardzo się o nią troszczyła. Dziękujemy Pani, której nie znamy, za wspieranie Zosi poprzez finansowanie zajęć z behawiorystką. Dziękujemy Pani behawiorystce, która pracowała z Zosią. Z całego serca dziękujemy Mai oraz Jej Mamie za dom dla Zosi, za miłość i wspaniałą, pełną poświęcenia opiekę. To właśnie dzięki Wam Zosia poczuła czym jest prawdziwy dom, choć mogła cieszyć się tym szczęściem tak krótko 😥
Zosiu powiększyłaś grono naszych fundacyjnych aniołków. Wierzymy głęboko, że jest Ci tam równie dobrze jak u Mai. Do zobaczenia Zosieńko!
Od 6 lat prowadzimy Fundację, ale na widok tej suni po prostu odjęło nam mowę. NIE JESTEŚMY W STANIE WYOBRAZIĆ SOBIE POTWORNEGO BÓLU, JAKI TA SUCZKA CZUŁA PRZEZ LATA!
Każdego dnia, mimo okropnego bólu musiała radzić sobie, poszukując pożywienia, żeby przetrwać. Olbrzymia narośl, którą według okolicznych mieszkańców psina miała na pyszczku już od 4 lat, uniemożliwiała jej właściwe gryzienie oraz normalne funkcjonowanie i musiała powodować straszny ból. Była zdana jedynie na siebie. Nigdy nie dowiemy się o tym co przeszła i co naprawdę czuła… Wiemy natomiast, że przez lata nie spotkała nikogo, kto by wyciągnął do niej rękę, ale za to trafiła na zwyrodnialca, który do niej strzelał, o czym świadczy śrut tkwiący w tułowiu.
Suczkę udało się odłowić i aktualnie istnieją dwie opcje - można poddać ją eutanazji, bądź próbować walczyć o jej życie i sprawność. Jednak taka walka nie będzie łatwa, ani tania. Psinkę czeka skomplikowana operacja usunięcia rozległego, zainfekowanego guza o nieznanym podłożu, który obejmuje pysk, górną i dolną wargę oraz szyję. Zmiana jest bardzo duża i rozkrwawiona, cuchnąca, w stanie rozkładu. Trzeba również usunąć operacyjnie śrut tkwiący w tułowiu.
Potem pieska czeka długa rekonwalescencja i praca behawioralna. Zawsze kierujemy się zasadą, że jeśli istnieje cień szansy, to trzeba ratować psa. Dlatego dziś w imieniu tej suczki pytamy Was, czy pomożecie nam próbować odmienić jej los? Pomoc suni nie kończy się na operacji, potem trzeba ustabilizować jej stan i wykonać dalszą diagnostykę, aby wykluczyć przerzuty.
Z całego serca prosimy Was o wsparcie dla tej biednej psinki, która przez 4 lata była niewidzialna dla oczu wszystkich mijających ją osób Wierzymy głęboko, że dziś dostrzegą ją setki dobrych ludzi.
Loading...