Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Nie mam dobrych wieści od Buni...
Jakiś czas temu pisałam w naszych mediach społecznościowych, że w pyszczku koteczki zrobił się stan zapalny uniemożliwiający podanie narkozy w celu wycięcia drugiej listwy mlecznej. Niestety, pomimo podawania leków sytuacja zdrowotna Buni pogarszała się z dnia na dzień, doszła opuchlizna, silne krwawienia Myśleliśmy, że to kaliciwiroza. Niestety, również nie.
W buzi pojawiły się narośle, rosnące w zastraszającym tempie, pomimo tego, że kot wciąż był leczony. Wprowadziliśmy nawet virbagen.
Rzeczywistość nas zawiodła. Okazało się, że to przerzut nowotworu zośliwego bez możliwości operacji. W związku z tym, że narośle uniemożliwiały pobieranie pokarmu, utrudniały oddychanie i rosły z każdym dniem podjęliśmy decyzję o eutanazji, by nasza kochana Bunia nie cierpiała.
Dostała od nas i od Was 8 miesięcy życia jakiego nigdy nie miała: otoczona miłością, troską, rozpieszczana i kochana. Pierwsze i ostatnie dni były ciężkie, ale cały okres pomiędzy była po prostu szczęśliwym i zadbanym kotem. Wiedziałam, że ten dzień nastąpi biorąc pod uwagę, że Bunia miała nowotwór złośliwy i przerzuty, że cały czas robiliśmy dla niej wszystko, co tylko mogliśmy, ale mimo wszystko jest mi cholernie przykro i źle.
Zapamiętam ją jako niezwykle silną istotę z wielką wolą walki i życia, moją ukochaną wojowniczkę
Dziękuję za tą ostatnią pomoc, jakiej jej udzieliliście. Środki zostały w całości przeznaczone na operację, opiekę pooperacyjną i leczenie Buni oraz na jej ostatnią drogę. Dzięki Wam dostała szansę na choć chwilę normalnego życia i za to z całego serca dziękujemy.
Żegnaj moja kochana Buniu, nigdy Ciebie nie zapomnimy...
Kiedy słyszysz od lekarza na rutynowej kontroli "wyczuwam tu guzek, proszę zobaczyć" nagle robi się słabo, kolana się uginają, a w oczach pojawiają się łzy. Potem słyszysz, że potrzebna będzie operacja, a najprawdopodobniej- dwie. To kolejny cios. Patrzysz w oczy kota i nie myślisz o kosztach - on ci ufa, wierzy w Ciebie. Musisz mu pomóc...
Bunia to niezwykle dzielna kotka, która pod naszą opiekę trafia w sierpniu 2020 roku. Na jej plecach rósł ogromny guz, tak wielkiego u kota jeszcze nie widzieliśmy. Miała ropomacicze, chorą wątrobę. Przeszła leczenie, operację. Nowotwór został z powodzenie usunięty i choć istniało takie prawdopodobieństwo - nie odrósł. Dzięki zaangażowaniu mnóstwa dobrych ludzi Bunia dostała nowe życie. Tak było wtedy:
Bunia doszła do siebie, wypiękniała. Musi przechodzić regularne badania i kontrole. Pojechaliśmy z nią na badania w piątek tydzień temu. Lekarz pobrał krew i przy badaniu klinicznym znalazł maleńki guzek przy sutku. Umówiliśmy się na operację, termin wyznaczono kilka dni później. Usunięty miał być tylko sutek guzkiem i dwa okoliczne. Niestety - przez te kilka dni z guzka zrobił się już spory guz, a na innym sutku pojawił się kolejny. Jedyną słuszną decyzją było usunięcie całej listwy mlecznej i tak też się stało. Bunia wczoraj przeszła operację ratującą życie- była i cały czas jest bardzo dzielna, ma apetyt, mizia się, ma wielką wolę życia.
To niestety nie koniec walki o zdrowie Buni. Usunąć trzeba te drugą listwę, bo jest ogromne prawdopodobieństwo rozsiewu. Niestety nie udało się tego zrobić podczas jednej operacji. To oznacza, że za miesiąc Bunię czeka kolejne cięcie, ale dzięki temu możemy zyskać dla niej miesiące, a nawet lata życia. Ona jest teraz taka szczęśliwa, ma to, czego nigdy nie zaznała- opiekę, miłość, spokój, zawsze pełną miskę. Nie możemy się poddać!
Musimy opłacić operację, badania, kolejną operację i leczenie. Bez Was to się nie uda. Czy pomożecie nam "kupić" dla Buni jeszcze trochę czasu?
Loading...