Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kiedy my - ludzie, byliśmy zajęci dopinaniem świątecznego menu i prezentów na ostatni guzik, dla Tuptusia rozegrał się prawdziwy dramat. Zapomniany i niewidzialny, nie otrzymał pomocy i stracił łapkę...
Tuptuś był kotem wolnobytującym, dokarmianym przez ludzi. 19 grudnia karmicielka zauważyła, że z jego łapką dzieje się coś niedobrego. Okazało się, że łapka jest złamana. Została o tym powiadomiona jedna z organizacji, która zadeklarowała pomoc. Wtedy jeszcze nie było to złamanie otwarte, Tuptuś "zaledwie" utykał.
4 stycznia. Organizacja nadal nie podjęła żadnych działań. Stan Tuptusia drastycznie pogarsza się... Kontaktują się z nami wolontariusze z Zielonej Góry. Tuptuś siedzi pod sklepem. Skulony, zmarznięty, przerażony. Z oskórowanej łapki sączy się ropa i krew. Mięso na wierzchu, odrażający zapach i widok. Kilka dni temu ten kot jeszcze tak nie wyglądał! Kość była złamana, ale nie było mięsa na wierzchu!
5 stycznia. Tuptuś został przez nas wyłapany.
6 stycznia. Święto Trzech Króli, lecznice są zamknięte. Jedziemy do kliniki. Doktor weterynarii podaje Tuptusiowi leki przeciwbólowe i antybiotyk.
7 stycznia. Mamy dramat. Tuptuś bardzo źle się czuję. Rana "babra" się mimo oczyszczenia i antybiotyku. Gnamy na cito do kliniki w Poznaniu, mamy wyrok... Łapka musi zostać amputowana.
Jesteśmy pełni żalu, nie możemy pogodzić się z tym, że Tuptuś nie otrzymał pomocy od organizacji, która obiecała się nim zająć. Do dzisiejszego dnia nikt się nie odezwał. Święta to bardzo próżny okres. Niby takiego wielkiego miłosierdzia i niesienia pomocy, lecz to tylko otoczka, by odrobinę połechtać ludzkie ego... Dramat Tuptusia jest tego przykładem. Gdyby wciąż czekał na tę obiecana pomoc, to mógłby już tego nie doczekać...
Tuptuś jest półdzikim kotem. Znajduje się teraz u nas, w Przystani. Ma ciepło i najlepsze warunki, jakie mogliśmy mu zapewnić. Musi wrócić do siebie, jest bardzo osłabiony. Wygląda marnie, musi trochę podjeść. Będziemy mu szukać domu. Trwale okaleczony może sobie nie poradzić na wolności. Jest bardzo delikatny.
Nie możemy się zadłużać w klinikach. Nikt nie leczy zwierząt "na zeszyt". Musimy opłacić fakturę po amputacji łapki i zapewnić Tuptusiowi środki do rekonwalescencji. Przez jakiś czas będzie przyjmował leki, niezbędne są wizyty na zmienianie opatrunkowe i zdjęcie szwów. Pytanie, co później? Zabierając go do Fundacji, musieliśmy wykonać badania na choroby zakaźne, by nie narazić pozostałych kotów.
Tuptuś dzielnie zniósł operację, dzielnie znosi wizyty weterynaryjne, co nie jest dla niego proste, bo jest półdziki, a zatem "niełatwy w obsłudze". Wciąż się boi człowieka. Nie zawsze ma apetyt. Jednak on chce żyć! Uratowaliśmy go, by dać mu lepsze życie. On bardzo potrzebuje Waszej pomocy!
Loading...