Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Drodzy darczyńcy, z całego serca dziękuję za Wasze wielkie serca. Dzięki pomocy nasze zwierzęta przez kilka miesięcy były bezpieczne. To był bardzo trudny czas, który dzięki Waszej pomocy przetrwaliśmy. Wydawało się, że najgorsze dni mamy już za sobą. Niestety skutki pandemii, wojny okazały się przerażające. Galopująca inflacja, coraz wieksza drożyzna sprawiają, że najgorszy czas dopiero przed nami. Bardzo dziękuję za otrzymaną pomoc i jednocześnie bardzo proszę o dalsze wsparcie. Dla małej, takiej jak nasza fundacji, to co teraz dzieje, może być zabójcze. Tyłko dzięki pomocy dobrych ludzi, przetrwamy.
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/by-przetrwac
Sytuacja coraz bardziej dramatyczna. Wybuchła Wojna. Wszystkie oczy zwrócone na Ukrainę. Czy ponad 70 zwierząt zostanie bez pomocy...?
Wojna to koszmar ludzi i niewinnych zwierząt. Doskonale rozumiem, że nie można obojętnie przejść obok takiej tragedii? Ale nie możemy zapomnieć o naszych zwierzętach, których byt jest coraz bardziej zagrożony Ratujemy wszystkie zwierzęta, bez podziału na ukraińskie i nasze. Bo nie ma znaczenie narodowość Liczy się to, że potrzebują pomocy. Od kilku dni i u nas są ukraińskie zwierzęta. Bardzo potrzebujemy pomocy!
8 lat działalności, setki uratowanych żyć i nagle wszystko się wali jak przysłowiowy domek z kart. Przedłużająca się pandemia, kryzys ekonomiczny, galopująca inflacja, coraz wieksza drożyzna. To wszystko sprawiło, że wykruszyli się stali Darczyńcy. Z każdym miesiącem borykamy się z coraz większymi kłopotami. Do tego wszystkiego, doszła wojna w Ukrainie i związane z nią zagrożenia. Jeszcze nigdy tak się nie bałam.
Teraz jest źle, bardzo źle Zostałam postawiona w sytuacji, w której muszę wybierać czy kupić kotkom karmę, czy zrobić koniom kopyta. A przecież z każdym dniem jest coraz gorzej. Koszty utrzymania zwierząt zwiększyłyby się prawie dwukrotnie. Myśl o tym co może przynieść jutro, napawa coraz większym strachem. Każdego dnia błagam o pomoc. I gdyby nie garstka dobrych ludzi i ufne spojrzenia tych niczemu niewinnych zwierząt, już dawno bym się poddała. Ale co stanie się z nimi, zwłaszcza dziś, w obliczu realnego zagrożenia i kiedy coraz więcej, niczemu nie winnych zwierząt potrzebuje pomocy. Czy dam radę je ochronić? Dlatego ostatkiem sił błagam o pomoc. Nie dla siebie, tylko dla nich, aby nawet w najgorszych dniach miały szansę być bezpieczne.
Dla kotów, zabranych z różnych, bardzo niebezpiecznych miejsc, lasów, śmietników, po wypadkach samochodowych, bardzo często na granicy śmierci. Walka o ich życie, strach czy się uda i łzy radości, kiedy zdrowieją. W większości cieszą się swoimi domkami. W fundacji zostały przewlekle chore, wiekowe, które nikomu nie skradły serca. Dla nich stworzyłyśmy Kocią Chatkę W tym momencie jest ich pięćdziesiąt. Miesięczny koszt ich utrzymania to ok 5 - 6 tys. zł.
I koni wyrwanych z rąk kata. Wszystkie za swoją wierność zostały skazane na rzeź. Specjalnie dla nich został stworzony Konikowy Dom, w którym doszły do zdrowia, równowagi, znowu zaufały człowiekowi. Przyjeżdżały w różnym stanie, wychudzone, zaniedbane, wystraszone, chore, z ochwatem lub tak jak Lady z przykurczem wymagającym operacji. Bardzo smutne, pogodzone z tym, że zostały zdradzone. W Konikowym Domu odzyskały radość, chęć do życia i przede wszystkim zdrowie. W tym momencie jest ich dziewiętnaście. Miesięczny koszt utrzymana Konikowego domu to ok. 10 tys. zł.
Dziś sytuacja kotków w Kociej Chatce i Koni w Konikowym Domu jest dramatyczna. Brak środków i brak nadziei, już nie wiem jak prosić To jest zbiórka ostatniej szansy, która ma na celu zabezpieczyć wszystkie zwierzęta, a w przypadku zagrożenia zapewnić im bezpieczne miejsce. Jeśli się nie uda, nie przetrwamy. Czy możesz pomóc? Proszę pomóż!
Oto kilka przykładów walki o zdrowie i życie kocich podopiecznych:
Samik i Elmira. Jeszcze kilka dni temu uciekały z bombardowanego Kijowa. Dziś juz bezpieczne.
Kasia i Tomek zachorowały na panleukopenię. Stoczyłam o nie naprawdę ciężki bój. Na szczęście im się udało.
Chwatek - po ciężkiej chorobie i udarze mózgu. Leczenie i rekonwalescencja trwały kilka tygodni. Dziś już zdrowy, ale ślad po chorobie pozostał. Chwatek leciutko się kiwa i przekręca główkę w jedną stronę.
Sebek i Kitka. Sebek trafił do nas wprost z ulicy. Chorował na przewlekły koci katar. Kitka jako jedyna ocalała po tym jak jej współtowarzysze zostali otruci. Ją i jej córeczkę w ostatniej chwili udało mi się złapać. Niestety jej córeczka nie dała rady panleukopenii. Kitka i Sebek u nas odzyskali spokój i bezpieczeństwo.
Czarnuszek po wypadku komunikacyjnym. Nikt nie wierzył, że będzie chodził. Przeszedł szereg skomplikowanych badań i rehabilitację. Dziś jest w pełni samodzielny i oczywiście sam chodzi.
Gabrysia po bardzo zaawansowanym kocim katarze. Bardzo długo nie rosła. Było podejrzenie karłowatości. Przeszła mnóstwo badań, które na szczęście wykluczyły karłowatość. Okazało się, że to choroba tak bardzo wyniszczyła jej mały organizm. Po wyleczeniu dogoniła swoich rówiesników.
Stefan po wypadku komunikacyjnym. Na początku weterynarze nie dawali mu żadnych szans. Przeszedł bardzo skomplikowaną operację rozszerzenia kości miednicy i amputacji ogona. Jest kotkiem specjalnej troski, ale doskonale sobie radzi.
Wszystkie uratowane, u nas znalazły bezpieczny kąt, pełna miseczkę i czułe ręce do głaskania.
Kilka przykładów koni, w jakim stanie do nas przyjechały i jak się zmieniały i zaufały. Lana, odebrana od mamy i zawieziona do skaryszewskiego targu śmierci dla koni. Miała tylko 4 miesiące. Dziś już się nie boi, ma swoich końskich przyjaciół i należną opiekę.
Monte na targu koni na rzeź w Pajęcznie. Zrezygnowany i pogodzony z losem, jaki zgotował mu człowiek. Dziś już się nie boi. Znowu pokochał człowieka. Jest ufnym wpatrzonym w człowieka koniem.
Syriusz bardzo zaniedbany z nigdy nierobionymi kopytami. Panicznie bał się ludzi. Nie miał jeszcze roku. Dziś po strachu nie ma śladu. Zaufał i pokochał człowieka. Zyskał końskich przyjaciół.
Lady z powodu przykurczu oddana na rzeź. U nas przeszła skomplikowaną operację i długą rehabilitację. Po przykurczu nie ma już śladu.
Jaskier skazany na rzeź z powodu ochwatu na wszystkie nogi. Przyjechał wystraszony i bardzo zaniedbany. Żeby wyjść z ochwatu potrzeba bardzo dużo czasu. Jest pod dobra opieka kowala ortopedy. Grzecznie pozwala sobie pomóc. Odzyskał radość i spokój i powoli wychodzi z ochwatu.
Tak żyją konie w Konikowym Domu. W harmonii miłości i poczuciu bezpieczeństwa.
Jesteśmy małą fundacją, która nie posiada żadnych dotacji. Zwierzęta ratowane są i utrzymywane tylko dzięki pomocy dobrych ludzi. Bez niej nie przetrwamy. Każda wpłata, każde udostępnienie to dla nich szansa na życie. Z całego serca proszę o POMOC!
W razie pytań proszę dzwonić 509 974 175 Dorota Puchalska
Loading...