Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Pośród tych wszystkich wesołych wieści o adopcjach psiaków i radosnych zdjęć, musimy niestety przekazać Wam złą wiadomość. Chwilę z tym zwlekaliśmy, nikt z nas nie był gotowy na napisanie tak smutnego posta... A więc... Nie udało nam się… Przegraliśmy walkę o naszą małą gwiazdkę Ferbi…
Już wspominaliśmy, że Ferbisia nie czuje się najlepiej. Zmiana w okolicy nadgarstka powiększyła się i zaczęła krwawić, cała łapka puchła. Co rusz jeździliśmy z nią do kliniki, aby łagodzić ból i rozpaczliwie szukaliśmy pomocy, a także nadziei na to, że znajdziemy rozwiązanie. Przez 3 tygodnie oczekiwania na wynik pobranego wycinka było już tylko gorzej. Ferbisia zaczęła mieć problemy fizjologiczne, przez co konieczne było zakładanie jej pieluszek. Wciąż mocniejsze leki przeciwbólowe powodowały niekomfortowe wzdęcia. Łapka puchła, a zmiana powiększała się w zastraszającym tempie... Kiedy dostaliśmy informację od Mette o tym, że dostała ataku i nie jest w stanie wstać z posłania, ciężko oddycha oraz ma drgawki, rzuciliśmy wszystko i znów jak najszybciej zawieźliśmy ją do szpitala – nie wiedzieliśmy jeszcze, że po raz ostatni...
Tego samego dnia dostaliśmy wyczekiwane wyniki badań histopatologicznych: mastocytoma podskórna o wysokim stopniu złośliwości. Okazało się, że pojawiły się już przerzuty w płucach. Lekarz pozbawił nas jakiejkolwiek nadziei, proces nowotworowy bardzo szybko postępował, a zmiany w organizmie były tak niszczące, że musieliśmy pozwolić jej odejść…
Dosłownie pękło nam serce, a oczy zalały się łzami. To nie tak miało być! Po długiej walce, nadziei, wzlotach i upadkach musieliśmy pożegnać naszą Przyjaciółkę. Już wyobrażaliśmy sobie Ferbisie w nowym domku u boku Pana Adriana i jego rodziny. Mieliśmy nadzieję, że ma przed sobą jeszcze wspaniałe życie. Bardzo nam przykro, że nie doczekał się Ferbisi na swojej kanapie.
Dziękujemy wszystkim, którzy razem z nami walczyli o Ferbi! Wszystkim, którzy pomogli. A przede wszystkim dziękujemy dzielnej Mette, która przez ten czas dała jej miłość, ciepło i wspaniałą opiekę do samego końca w domu tymczasowym. Dziękujemy, że byłaś przy niej kiedy szła na ostatni spacer, bo dzięki temu w ostatnich chwilach czuła się bezpiecznie. Spokojnie zasnęła, głaskana i trzymana za łapkę.
Ferbisiu, dziękujemy Tobie, że byłaś z nami! To był zaszczyt Cię poznać, móc się Tobą opiekować i mieć możliwość Cię pokochać. Dziękujemy za Twoją wdzięczność, którą pokazywałaś nam za każdym razem swoim ogonkiem i radosnym uśmiechem. Wiemy, że teraz biegasz gdzieś za Tęczowym Mostem, ze swoją ukochaną żółtą piłeczką – bez bólu i cierpienia jaki dała Ci choroba. Mamy nadzieję, że każdy zapamięta Cię właśnie taką szczęśliwą
Interwencja, którą nam zgłoszono brzmiała dramatycznie bardzo:
W jednym z łódzkich mieszkań uzależniony od alkoholu mężczyzna znęca się fizycznie i psychicznie nad swoją 80-letnią matką i psem.
Z relacji świadków dowiedzieliśmy się, że na miejscu niemal codziennie jest policja, ponieważ rodzinny kat ma założoną niebieską kartę i ma zakaz przebywania w lokalu, w którym jest jego mama.
Policja otrzymywała informację, o tym, że w mieszkaniu z kobietą przebywa pies mężczyzny, który załatwiała się w domu, do tego ma olbrzymi obrzęk na łapie, a starsza kobieta sama potrzebuje pomocy i nie jest w stanie sprawować opieki nad żadnym zwierzęciem.
Funkcjonariusze twierdzili jednak, że oni otrzymali zgłoszenie do ludzi, nie do psa ❗Dlatego pytamy - czy w takim razie zostawienie dużego chorego psa ze starszą kobietą, która nie jest w stanie zrobić samodzielnie nawet paru kroków, jest dobrze przeprowadzoną policyjną interwencją...?!
Sąsiedzi usiłowali pomóc psu domowymi sposobami, owijając łapę folią i smarując octem, obrzęk jednak nie ustąpił, psiak wyraźnie kulał... Byliśmy dla suni i starszej pani ostatnią deską ratunku - policja odmówiła pomocy, a jedna z okolicznych fundacji po usłyszeniu wieku psa zażądała od emerytki 900 zł za hotelowanie psa, na co kobieta oczywiście nie była w stanie sobie pozwolić...
Na miejscu okazało się, że sunia o imieniu Ferbi ma 10 lat, stare złamanie w obrębie łapy i bardzo dużą opuchliznę wokół stawu przedniej łapki - obydwa urazy mogą być spowodowane uderzeniem.
Natychmiast przewieźliśmy ją do Klinika Weterynaryjna Braci Mniejszych. Dziewczynka jest bardzo przyjazna do ludzi i pomimo bólu - pozwoliła sobie odwinął opatrunek i obejrzeć ranę, choć cała dygotała ze strachu.
Ferbi na tę chwilę musi zostać w szpitalu, aby specjaliści obejrzeli łapę i wykluczyli chociażby nowotwór - na razie opuchlizna jest zbyt duża, aby cokolwiek stwierdzić... Co gorsza, ze wstępnych wyników wiemy, że tarczyca suni jest w tragicznym stanie - według pani doktor "nie ma jej praktycznie w ogóle". Dodatkowo świąd - skóra babci jest dziwnie pogrubiona i zaczerwieniona...
Wdrażamy leczenie i już teraz szukamy Domu Tymczasowego dla Ferbi - nie znamy jej stosunku do psów, kotów i dzieci. W lecznicy łasiła się do wszystkich ludzi i nie reagowała na psy, ale wizyta w takim miejscu jest na tyle stresująca, że nie należy na jej podstawie wysnuwać żadnych wniosków.
Jeżeli chcesz dać Ferbi Dom Tymczasowy, wypełnij ankietę: --> kliknij tutaj.
Dziewczynka potrzebuje natychmiastowej pomocy, która jak widzimy już teraz, będzie kosztowna - wiemy, że to końcówka roku, ale nie mogliśmy zostawić samej Ferbi i kobiety, która od lat zmaga się z przemocą mężczyzny, którego urodziła i kochała...
Prosimy Was o każdą, choćby najmniejszą darowiznę - na tę chwilę to kolejny chory senior na naszym pokładzie, nie podołamy bez Waszego wsparcia. Pomóż nam walczyć o Ferbi!
Loading...