Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
DZISIAJ BĘDZIE DŁUGO O ROXI, ALE WYTRZYMAJCIE 🖤
___________________
Widzicie czarno-białe zdjęcie, więc z pewnością już się domyślacie...
Proszę, nie każcie nam pisać tego strasznego zdania, bo obojętnie jak kolorowo ubierzemy w słowa Tęczowy Most, dalej będzie on miał gorzki zapach śmierci...
Ratując zwierzaki zawsze jesteśmy pewni, że tylko człowiek może naprawić to co zepsuł człowiek.
Jest jednak wiele zmian, których nie odwrócimy.
Zwierzęta pamiętają, i to bardzo dobrze. Nie wymażemy z ich głów katowania, głodzenia, zaniedbania. One zawsze, gdzieś bardzo głęboko, będą miały tę małą drzazgę, która czasami będzie kłuła- boleśnie i bez ostrzeżenia.
Ale możemy tę drzazgę wygładzić, ociosać tak, aby nie była ostra jak sztylet. Robimy to za pomocą miłości, czasu i cierpliwości.
Zwierzę dzięki temu nie zapomni krzywdy, o nie! Ale będzie ona zakopana głębiej, przykryta nowymi, miłymi wspomnieniami. Ta drzazga rzadziej będzie dawała o sobie znać, aż wreszcie skurczy się i pozostawi po sobie jedynie wgłębienie. Wgłębienie w sercu.
Są jednak takie drzazgi, których nikt nie usunie. Te wielkie, tak cholernie kłujące, że nawet zwierzę, które robi wszystko aby zapomnieć, cierpi nieustannie.
Tak właśnie było z Roksanką, amstaffką odebraną z pseudohodowli, skrajnie wyeksploatowaną i porzuconą.
Roxi zaufała nam bardzo szybko, cieszyła się na każde odwiedziny, podskakiwała na swoich krzywych i słabych łapkach, popiskując wesoło. Jeju, dawno nie widzieliśmy tak rozmownego psiaka!
Ta starsza dama zawsze miała coś do powiedzenia. Nie skarżyła się nigdy, każde jej szczeknięcie przepełnione było beztroską psią radością.
Pomimo olbrzymiego bólu.
Ten ból był integralną częścią jej życia- pochodził z powykrzywianych i chorych łap, z listwy mlecznej ociekającej mlekiem non-stop od minimum kilku lat, z przepuklin wielkości ludzkich pięści i z guza na kręgosłupie, który bezustannie krwawił.
Bardzo chory pies, to prawda. Ale zawsze uważamy, że należy walczyć i dopóki lekarze widzą choćby najmniejsze światełko w tunelu, nie poddajemy się.
Tym sposobem wielu psich seniorów, których odbieraliśmy z licznymi chorobami w pakiecie, do tej pory żyją i mają się świetnie.
O Roksankę też chcieliśmy walczyć. Początkowo uważaliśmy, że uśmierzymy jej ból odpowiednimi lekami i po prostu damy jej choćby kilka miesięcy życia bez bólu.
Kiedy dowiedzieliśmy się, że znaleźli się świetni ludzie, którzy powiedzieli: "Bierzmy ją, niezależnie od chorób i kosztów. Bierzemy, bo nie ma dużych szans" szaleliśmy z radości :)
Już szykowaliśmy jej wyprawkę, rozmawialiśmy z nią i wygadaliśmy się, że niedługo będzie miała swoich ludzi, swój domek i mnóstwo miłości :). Tylko musi jeszcze chwilę poczekać, ustabilizować się zdrowotnie.
Malutka jakby rozumiała, czekała cierpliwie. Pomimo że chore łapki nie domagały w ostatnich dniach, kiedy panowała brzydka pogoda i trzeba było wynosić ją na siku...
Niestety, leki na zatrzymanie laktacji nie działały, a przepuklina poszerzała się, co stwarzało ryzyko, że dostaną się tam jelita i babcia Roksanka będzie konała w cierpieniach...
Konieczna okazała się operacja, która miała odbyć się dzisiaj.
Wcześniej u kardiologa sprawdziliśmy jej serduszko- okazało się bardzo silne (y)
Nadszedł więc TEN czas, czas operacji.
Już podczas premedykacji miała problemy z oddychaniem, zrobiono jej więc na stole zdjęcie RTG płuc.
I tu czas zwolnił.
Płuca i tchawica zmienione chorobowo, w fatalnym stanie.
Pora na podjęcie decyzji, którą tak bardzo od siebie odsuwaliśmy- wybudzamy Roksankę pozwalając jej żyć kilka dni i czekając aż ból stanie się nie do zniesienia czy pozwalamy jej zasnąć na zawsze tu i teraz, bez pożegnania i bez przeprosin za to, co człowiek jej uczynił, ale i bez żadnego już bólu.
Trudna decyzja, ale tu ponownie posłuchaliśmy lekarzy.
_______________
🖤🖤🖤
Dzisiaj o godzinie 14:47 wspaniały pies odszedł we śnie, bo kiedyś jakiś bezlitosny człowiek wybrał go do swojego biznesu jako maszynkę do robienia pieniędzy.
Pies jakich wiele, ale NASZ, zdążyliśmy go zabrać. Ale nie zdążyliśmy uratować...
🖤🖤🖤
Przysięgamy, że będziemy walczyć o jak najwyższy wymiar kary dla zwyrodnialców, którzy zgotowali jej taki los.
Drodzy "właściciele" Roksanki,
jeżeli to czytacie, a doskonale wiemy, że tak jest,
pamiętajcie, że nie ujdzie wam to na sucho!
Roksanko, a my się jeszcze zobaczymy, poczekaj na nas.
Szczekaj tak głośno jak zawsze, a na pewno Cię znajdziemy 💔
Psie "odpady" z pseudohodowli porzucone na pastwę losu!
Chore, bez wody i jedzenia, tonące w odchodach... Czyżby nie mogły już dalej zarabiać na właścicieli? Otrzymaliśmy zgłoszenie o pseudohodowli buldogów francuskich w jednej ze wsi w województwie łódzkim. Zwierzęta miały być chude, pozostawiane same sobie na kilka dni, w blaszanym kontenerze i w kojcu bez żadnego zadaszenia, na pełnym słońcu. Kiedy zajechaliśmy na miejsce okazało się, że właścicielki rzeczywiście nie ma na miejscu na stałe, a jedynie raz na jakiś czas przyjeżdża sprawdzić, "czy psy jeszcze żyją".
Przy bramie przywitała nas starsza sunia w typie amstaffa z krwawiąca raną na grzbiecie- inspektorzy od razu zauważyli również, że porusza się ona bardzo nienaturalnie i pokracznie, do tego miała znacząco powiększoną listwę mleczną.
Obeszliśmy posesję dookoła i to, co ujrzeliśmy w rogu podwórka przeszło nasze najśmielsze oczekiwania... Stał tam kojec z budą skleconą z cegieł, a w środku znajdował się malutki buldożek, skrajnie wychudzony...
Wspinał się po siatce w kierunku inspektorów, patrząc ze strachem, ale i nadzieją. Nie wiemy, jak dobrze nas widział, ponieważ jego oczy były bardzo zaczerwienione i zaropiałe. Decyzja była oczywista - wzywamy policję i odbieramy psy. Wiedzieliśmy, że coś musi być również w blaszaku obok... Znaleźliśmy numer do właścicielki i poinformowaliśmy ją o stanie psów i o tym, że w drodze jest policja. Pytaliśmy, czy zwierzęta są pod opieką weterynarza. Niestety, kobieta nie potwierdziła leczenia, nie była zainteresowana całą sytuacją i nawet nie przyjechała na miejsce, aby uczestniczyć w czynnościach przeprowadzanych na jej własnej posesji... Prawdziwy hodowca, prawda?
Kiedy na miejscu była już policja, udaliśmy się w stronę blaszaka. MIELIŚMY RACJĘ! Przez niewielką szparę zobaczyliśmy mnóstwo odchodów i... kolejnego psa!
Udało się nam przedostać przez małe drzwiczki dla psów od wnętrza blaszaka. Sunia była brudna, nie miała ani grama wody w swoim "boksie", a smród odchodów nawet nas przyprawiał o mdłości...
W blaszaku było wiele prowizorycznych boksów, pełnych świeżych odchodów, co wskazywało na to, że niedawno żyło tam dużo więcej zwierząt niż w momencie kontroli. Wspólnie z policją ustalimy, co stało się z pozostałymi psami! Zostały przeniesione do innej pseudohodowli i dalej służą jako maszynki do zarabiania? Zostały uśmiercone lub porzucone? Tego na tę chwilę nie wiemy, choć bardzo byśmy chcieli...
Odebraliśmy zwierzęta i jak najszybciej przewieźliśmy je do kliniki weterynaryjnej, gdzie umówieni byliśmy z Załoga Bulldoga, która zdecydowała się przejąć dwa buldogi, za co dziękujemy! Weterynarze nie mieli wątpliwości- wszystkie zwierzęta będą potrzebowały specjalistycznej opieki weterynaryjnej i behawioralnej. Wychudzony psiak ma bardzo wyniszczony organizm i problemy z wypróżnianiem oraz oczami. Pies jest niezwykle lękowy - nie chcemy wiedzieć, co do tej pory spotykało go z ręki człowieka... Sunia ma natomiast bardzo duże problemy behawioralne - jest agresywna do zwierząt, dlatego zapewne została porzucona i oddzielona od reszty...
Kiedy podaliśmy jej wodę, piła przeszło 2 minuty, bez przerwy. Jak długo musiała nie widzieć wody...? Amstaffka niestety musiała zostać w szpitalu, ponieważ miała mnóstwo dziwnej treści pokarmowej w jelitach i istniało duże prawdopodobieństwo, że nie poradzi sobie z pozbyciem się "jedzenia". Do tego dziewczynka ma zaawansowaną spondylozę, czyli degenerację kręgosłupa, co powoduje duży dyskomfort podczas każdego kroku... Na razie pilnie musimy ją ustabilizować, a następnie wspólnie z lekarzami podejmiemy decyzję, co dalej i czy jest możliwość ustabilizowania jej tak, aby nie sprawiać jej bólu do końca życia.
Jeszcze raz przypominamy, że przetrzymywanie zwierząt w stanie nieleczonej choroby, niedożywienia i braku odpowiednich warunków do życia jest przestępstwem zagrożonym karą pozbawianie wolności DO 5 LAT! Nie wyrażamy zgody na masową produkcję psów, nie wyrażamy zgody na traktowanie ich jak maszynek do tworzenia pieniędzy. Te psy czują ból, przerażenie, głód i pragnienie. Czy naprawdę jest to takie trudne do zrozumienia? Prosimy o wsparcie finansowe na leczenie i opiekę nad amstaffką. Na pewno kilka dni zostanie w szpitalu, do tego dojdzie specjalistyczna karma i całość leczenia, a następnie hotel... Bulldogi natomiast dochodzą do siebie pod skrzydłami Załogi Bulldoga. Im pomoc finansowa oraz mądre domy tymczasowe na pewno również bardzo się przydadzą! Pamiętajcie, działamy dzięki Wam i dla Was! Nie jesteśmy dotowani przez miasto, a obejmujemy opieką całe województwo łódzkie! Koszty naszego działania nie kończą się na odbiorze - tak jak w tym przypadku będzie to drogie leczenie, żywienie, opieka behawiorysty, hotelowanie oraz sprawa sądowa, w której będziemy oskarżycielami posiłkowymi.
Prosimy o każdy grosz, aby miał kto walczyć o lepszą przyszłość zwierząt i o to, aby takich właścicieli karano jak najsurowiej.
FAKTURY:
Loading...