Kiedy wiesz, że nie możesz się poddać, ale nie masz narzędzi by walczyć...

Panleukopenia. To jedno słowo wystarczy, aby wyrazić cały nasz ból. Każdy, kto zajmuje się pomocą kotom wie, że panleukopenia to okropny wirus, który zabija i nie zadaje pytań! Bezlitośnie odbiera życie kotom, a nam odbiera siły i zostawia tylko łzy!

W takich momentach zawsze zastanawiamy się nad sensem naszej pracy, bo ile może znieść empatyczne i wrażliwe serce, które niewątpliwie ma każdy z nas? To ile łez może wyprodukować ludzki organizm też już wiemy - nieskończenie! Nawet pisząc tego posta łzy same napływają do oczu, bo wszystko wraca i wracać będzie przez jeszcze długi, długi czas. Pożegnaliśmy dwa kociaki. Te, które miały szansę na wspaniałe, długie, zdrowe życie. Jeden dzień przekreślił wszystko. Jeden wirus zepsuł naszą pracę, nasze marzenia, zabrał nam niczemu niewinne istoty! 

Walka z panleukopenią nigdy nie jest równa, ponieważ nie wiemy skąd się wzięła, dlaczego się pojawiła właśnie u tego kota... Nie wiemy nic. Możemy się tylko domyślać, leczyć objawowo i... podawać piekielnie drogą surowicę. Tym chorym kotom i tym potencjalnie narażonym na kontakt z wirusem. Fiolka surowicy kosztuje 260 zł. Potrzebowaliśmy ich kilkadziesiąt, aby terapia miała sens. Leki, stymulanty odporności i wiele innych rzeczy, które musieliśmy kupić spowodowało, że rachunki zaczęły sięgać niebotycznych kwot!

Bardzo Was prosimy o pomoc w tej walce... Chcemy i możemy pomagać nadal, bo pomoc kotom ma różne wymiary, ale bez odpowiedniego zabezpieczenia finansowego i opłacenia faktur nie będziemy w stanie nic zrobić.